Boris Johnson ustępuje. Premier Wielkiej Brytanii rezygnuje ze stanowiska

Premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson ogłosił swą rezygnację po tym, jak od wtorku z jego rządu odeszło kilkadziesiąt osób, a niedawni współpracownicy wzywali go do dymisji. Dodał, że zamierza wypełniać swe dotychczasowe obowiązki do czasu powołania swego następcy.

Publikacja: 07.07.2022 13:33

Boris Johnson

Boris Johnson

Foto: Daniel LEAL / AFP

Jeszcze w środę podczas posiedzenia komisji łącznikowej, tworzonej przez szefów wszystkich komisji w Izbie Gmin, pytany, jak wiele uwagi poświęca sprawie swej rezygnacji, Boris Johnson deklarował: - Z przyjemnością mogę powiedzieć, ze kontynuuję wykonywanie pracy, do której zostałem wybrany.

Na posiedzeniu szef brytyjskiego rządu wykluczył też możliwość wcześniejszych wyborów mówiąc, że w jego opinii głosowanie mogłoby się odbyć nie wcześniej niż w 2024 roku. Johnson unikał przy tym odpowiedzi, czy poda się do dymisji (czego oczekiwała część deputowanych z Partii Konserwatywnej).

Czytaj więcej

Wielka Brytania. Nowy minister finansów do premiera Johnsona: Czas odejść

Brytyjskie media donosiły, że w środę po południu delegacja ministrów udała się do Borisa Johnsona, by przekonać go do złożenia rezygnacji. Według tych informacji, w grupie byli m.in. nowo mianowany kanclerz skarbu Nadhim Zahawi oraz szefowa MSW Priti Patel. Jak przekazał informator agencji Reutera, Johnson odmówił podania się do dymisji. Wieczorem premier zdymisjonował Michaela Gove'a, ministra ds. wyrównywania szans, mieszkalnictwa i społeczności lokalnych.

Dymisja Johnsona

W czwartek brytyjskie media zapowiedziały, że Boris Johnson poda się tego samego dnia do dymisji. Rzecznik szefa rządu ogłosił, że premier wygłosi oświadczenie. Sky News podało, że Johnson rozmawiał z przewodniczącym tzw. Komitetu 1922 sir Grahamem Bradym. Miał powiedzieć, że ustąpi ze stanowiska i że nowy lider stanie na czele Partii Konserwatywnej przed październikową konwencją ugrupowania.

Boris Johnson zabrał głos w czwartek o godz. 13:30 przed swą siedzibą przy Downing Street. - Wolą Partii Konserwatywnej wyraźnie jest, aby pojawił się nowy lider formacji, a zatem i nowy premier. Zgodziłem się z sir Grahamem Bradym, liderem naszych szeregowych deputowanych (członków Izby Gmin, którzy nie należą do rządu - red.), że proces wyłonienia tego nowego lidera powinien rozpocząć się teraz - oświadczył. Dodał, że harmonogram niezbędnych kroków zostanie podany do wiadomości w przyszłym tygodniu. Johnson zadeklarował, że do czasu powołania nowego lidera zamierza kontynuować wypełnianie obowiązków szefa rządu.

Johnson dumny m.in. z brexitu

Premier podziękował za zaufanie wyborcom, którzy głosowali na konserwatystów w ostatnich wyborach. - Powodem, dla którego w ciągu ostatnich kilku dni tak ciężko walczyłem o kontynuowanie (wypełniania - red.) tego mandatu osobiście było nie tylko to, że chciałem to zrobić, ale dlatego, że czułem, iż to moja praca, moja powinność, moje zobowiązanie wobec was, by kontynuować spełnianie naszych obietnic z 2019 roku - mówił Johnson.

Zaznaczył, że jest "niezwykle dumny" z osiągnięć swego rządu. W tym kontekście wymienił sprawę brexitu, walkę z epidemią koronawirusa (w tym najszybciej w Europie rozpoczętą akcję szczepień na COVID-19) oraz "przewodzenie Zachodowi w przeciwstawieniu się agresji Putina na Ukrainę". W przemówieniu Johnson zapewnił obywateli Ukrainy, że Wielka Brytania będzie popierała ich walkę o wolność "tak długo, jak będzie trzeba".

Ustępujący premier zaznaczył, że w ostatnich dniach próbował przekonać swych kolegów z partii, że zmiana rządu w sytuacji, gdy konserwatyści dysponują "tak szerokim mandatem" byłaby "ekscentrycznością". Wyraził żal, że jego argumenty nie okazały się przekonujące. - To bolesne, że nie będę w stanie dokończyć tak wielu projektów. Ale jak widzieliśmy, w Westminsterze instynkt stadny jest potężny, a gdy stado rusza - to rusza. A w polityce nie ma ludzi niezastąpionych. Nasz wspaniały i darwinowski system stworzy nowego lidera, równie gotowego do przeprowadzenia naszego państwa przez trudne czasy - powiedział Boris Johnson. Zadeklarował, że będzie wspierał nowego lidera Partii Konserwatywnej. - Chcę, byście wiedzieli, jak smutny jestem, że rezygnuję z najlepszej pracy na świecie - oświadczył, po czym podziękował m.in. swej rodzinie za wsparcie.

Zwracając się do Brytyjczyków Boris Johnson zapewnił, że od teraz do czasu powołania nowego premiera będzie komu dbać o ich interesy, a rząd będzie kontynuował prace.

Fala rezygnacji

Kryzys polityczny w Wielkiej Brytanii zaostrzył się we wtorek, gdy z zasiadania w rządzie Borisa Johnsona zrezygnowali kanclerz skarbu (minister finansów) Rishi Sunak oraz minister zdrowia Sajid Javid. Dymisje te pociągnęły za sobą falę rezygnacji. Ze współpracy z obecnym premierem zrezygnowało 59 osób (głównie wiceministrowie i podsekretarze stanu). Ze stanowiska ustąpił też wiceprzewodniczący Partii Konserwatywnej Bim Afolami, który wzywał Johnsona do podania się do dymisji. W czwartek Johnsona do rezygnacji wezwał także mianowany we wtorek kanclerz skarbu Nadhim Zahawi. "Sytuacja jest nie do utrzymania i będzie tylko gorzej: dla pana, dla Partii Konserwatywnej i, co najważniejsze, dla całego kraju. Musi pan postąpić właściwie i odejść teraz" - napisał do premiera minister.

Sprawa Pinchera

Członkowie brytyjskiego rządu zaczęli składać dymisje w związku ze sprawą Chrisa Pinchera, którego Johnson mianował zastępcą whipa, który pilnuje dyscypliny w klubie. Kilka dni temu pojawiły się oskarżenia, że Pincher będąc pod wpływem alkoholu dopuścił się molestowania seksualnego dwóch mężczyzn w prywatnym klubie. Sprawa wywołała pytania, czy Johnson wiedział o poprzednich skandalach z udziałem deputowanego, o których pogłoski krążyły od lat, gdy w 2019 r. powoływał Pinchera na rządowe stanowisko. Rzecznik brytyjskiego premiera mówił najpierw, że Johnson nie wiedział o sprawie, później - że słyszał wyłącznie pogłoski, a następnie - że został w niewielkim stopniu poinformowany o zarzutach.

Część polityków Partii Konserwatywnej uznała, że sprawa Pinchera to kolejny przykład mijania się przez Johnsona z prawdą. Miesiąc temu w ramach tzw. Komitetu 1922 40 proc. konserwatywnych deputowanych głosowało za odejściem Borisa Johnsona po tym, gdy okazało się, że wbrew wielokrotnym zapewnieniom premier uczestniczył w zakrapianych imprezach w siedzibie rządu, gdy resztę kraju obowiązywały przepisy nakazujące zachowanie tzw. dystansu społecznego, wprowadzone w związku z koronawirusem SARS-CoV-2 i chorobą COVID-19.

We wtorek lider opozycyjnej Partii Pracy, Keir Starmer, ocenił, iż jest jasne, że po wszystkich skandalach i porażkach rząd Johnsona się rozpada. Zdaniem Starmera, gdyby ministrowie z Partii Konserwatywnej byli choć trochę prawi, to po tym, jak Johnson "łamał prawo", "wielokrotnie kłamał" i "wyśmiewał poświęcenia Brytyjczyków" wyszliby z rządu miesiące temu.


Jeszcze w środę podczas posiedzenia komisji łącznikowej, tworzonej przez szefów wszystkich komisji w Izbie Gmin, pytany, jak wiele uwagi poświęca sprawie swej rezygnacji, Boris Johnson deklarował: - Z przyjemnością mogę powiedzieć, ze kontynuuję wykonywanie pracy, do której zostałem wybrany.

Na posiedzeniu szef brytyjskiego rządu wykluczył też możliwość wcześniejszych wyborów mówiąc, że w jego opinii głosowanie mogłoby się odbyć nie wcześniej niż w 2024 roku. Johnson unikał przy tym odpowiedzi, czy poda się do dymisji (czego oczekiwała część deputowanych z Partii Konserwatywnej).

Pozostało 91% artykułu
Polityka
Premier Hiszpanii podjął decyzję w sprawie swojej przyszłości
Polityka
Szkocki premier Humza Yousaf rezygnuje po roku rządów
Polityka
PE zachęca młodych do głosowania. „Demokracja nie jest dana na zawsze”
Polityka
Wywiad USA: Władimir Putin raczej nie zlecił zabicia Aleksieja Nawalnego
Polityka
Gruzini wyszli na ulice. Protesty przeciwko ustawie o „zagranicznych agentach”
Materiał Promocyjny
Co czeka zarządców budynków w regulacjach elektromobilności?