– Tępy język zimnej wojny – opisała projekt nowego prawa teatralna krytyk Żanna Zareckaja.
Przygotowany przez specjalny „instytut naukowo-badawczy dziedzictwa" przy Ministerstwie Kultury określa 17 „tradycyjnych wartości", których należy bronić przed sześcioma wrogami. Wśród tych pierwszy jest m.in. „twórcza praca, służenie Ojczyźnie, moralne ideały, priorytet duchowego nad materialnym, kolektywizm, miłosierdzie" i, o dziwo, prawa człowieka.
A przeciw nim zjednoczyli się „terroryści, ekstremiści, USA i ich sojusznicy, międzynarodowe korporacje, organizacje pozarządowe". Propagują one „destrukcyjne ideologie, kult egoizmu" itp. W obronę „tradycyjnych wartości" powinny być wciągnięte organy ochrony prawa, a „sfera kulturalno-oświatowa" musi być kontrolowana.
„I jak teraz będzie się rozwijać kultura? I gdzie przy szykowanych kontrolach, po prostu mówiąc, cenzurze, miejsce dla twórczych eksperymentów?" – napisał w liście otwartym dyrektor artystyczny moskiewskiego teatru Et Cetera Aleksandr Kaliagin. Poparło go 13 innych dyrektorów teatrów. Ale główny twórca projektu nowego prawa, były wiceminister kultury Władimir Aristarchow, stwierdził: – W biologii jest specjalny termin dla stworzeń, żyjących na koszt innych organizmów i osłabiających je: to pasożyty. W przypadku realizacji tego prawa będzie ich mniej.
Natychmiast odezwała się organizacja Weterani Rosji, żądając już teraz zmuszenia teatrów do „propagowania patriotyzmu". – Wiele z nich zajmuje się upiększaniem zachodniego stylu życia wraz z jego pospolitymi troskami i prymitywnymi radościami – oświadczył jej szef.