Za kulisami kongresu PSL: Fotograf od Petru i kolejki do toalet

Podczas sobotniego kongresu PSL w podwarszawskiej Jachrance wybrano prezesa i szefa Rady Naczelnej, którymi ponownie zostali Władysław Kosiniak-Kamysz i Jarosław Kalinowski. Najciekawiej było jednak za kulisami.

Aktualizacja: 20.11.2016 14:50 Publikacja: 20.11.2016 14:39

Za kulisami kongresu PSL: Fotograf od Petru i kolejki do toalet

Foto: PAP, Rafał Guz

Relacja z Jachranki

Dziennikarze nie mieli wstępu na salę kongresową, w której wygłaszane były płomienne przemówienia uczestników oraz przeprowadzane były głosowania. "Rzeczpospolitej" na chwilę udało się jednak zajrzeć za kotarę. Wrażenie robiła efektowna gra świateł, z dominującym kolorem zielonym, który nieodłącznie kojarzy się z PSL i zarazem symbolizuje nadzieję. Gdy przyciemniono oświetlenie, odbyła się projekcja krótkiego filmu pokazującego wpływ ruchu ludowego na historię Polski, z bohaterem Wincentym Witosem na czele. Następnie ponad tysiąc gardeł odśpiewało hymn Polski i rotę.

Wyniki wyborów na prezesa i szefa Rady Naczelnej PSL nikogo nie zaskoczyły - takie rozstrzygnięcia można było zakładać na długo przed kongresem. Jedynymi niewiadomymi były: liczba głosów, które uzyska stary-nowy prezes ludowców Władysław Kosiniak-Kamysz i to, czy do rywalizacji z Jarosławem Kalinowskim stanie zgłoszony na kandydata przez delegatów, były premier Waldemar Pawlak. Gdy zrezygnował, stało się jasne, że europoseł może być pewny reelekcji na czwartą kadencję jako szef Rady, choć kontrkandydat Tomasz Pilawka uzbierał sporo, bo 213 głosów.  

Szukanie rywala dla Kosiniaka-Kamysza

Problemem było znalezienie konkurenta dla prezesa Kosiniaka-Kamysza, bo statut PSL głosi, że w wyborach musi wziąć udział minimum dwóch kandydatów. Mijały kolejne godziny, w kuluarach mówiło się o dwóch osobach: byłym wiceministrze rolnictwa Czesławie Siekierskim i Stanisławie Rakoczym, skarbniku PSL. Żaden z nich nie palił się, by ponieść sromotną porażkę. – Szukanie kontrkandydata, to jak namawianie diabła, żeby wszedł do miski ze święconą wodą – mówił obrazowo jeden z ludowców. – Tym bardziej, gdy wszyscy zobaczyli owację na stojąco i gromkie brawa dla prezesa – dodawał.

Gdy namówiony w końcu został Rakoczy, podczas swojego przemówienia powiedział, że najmniej potrzebna PSL jest zmiana na stanowisku prezesa, co można było odczytać: głosujcie na Władka. „Władek, Władek!” - tak właśnie skandowali uczestnicy kongresu, gdy przemawiał jeszcze przed głosowaniem Kosiniak-Kamysz.

Za kulisami: Kolejki do toalet i fotograf od Petru

A jak wyglądały kulisy sobotniego kongresu, który odbył się w hotelu „Warszawianka” w Jachrance pod Warszawą? Kongres został zorganizowany bardzo profesjonalnie i efektownie, nawet na siłę trudno cokolwiek zarzucić organizatorom. - Poświęciliśmy dużo czasu na organizację, to dla PSL bardzo ważny dzień. Choć nie mamy zbyt dużo pieniędzy, to udało się zrobić to przyzwoicie – mówił nam pracownik biura prasowego PSL. Dodał, że z piątku na sobotę spał tylko dwie godziny, bo wszystko musiało zostać dopięte na ostatni guzik.

Inni przyjechali na gotowe, w dodatku spóźnieni. - A co on tak głośno? – pytał zdziwiony Marek Sawicki, który wchodził na salę, gdy kongres otwierał przewodniczący Rady Naczelnej PSL Kalinowski. Gdyby były minister rolnictwa zjawił się o czasie, to wiedziałby, że europoseł miał problemy ze strunami głosowymi. Podobnie jak szefowa komisji zliczającej głosy, Teresa Trefler. Gdy mówili, trzeba było wzmacniać dźwięk, żeby ich słowa docierały do delegatów. Podobnie, gdy działacze rozeszli się po całym hotelu: część na zewnątrz dyskutowała podczas palenia papierosów, inni udali się do części restauracyjnej na przerwę obiadową, a trzeba było wypełniać karty do głosowania i wrzucać do przezroczystych urn wyborczych.

Gdy organizatorzy apelowali przez głośniki o oddawanie głosów, niektórzy działacze mieli inne sprawy na głowie - np. jak nie stracić połowy dnia, żeby móc skorzystać z toalety. Ponad 1,5 tysiąca uczestników kongresu i niewielka liczba dostępnych toalet sprawiały, że w długich kolejkach do nich można było nawiązywać nowe znajomości. – Strasznie drogo w tym barze – zagadnął nas jeden z działaczy. – Ja nic nie kupowałem, ale koledzy mówią, że drożyzna – dodawał. Cen nie sprawdzaliśmy - uwierzyliśmy na słowo - ale wielu działaczy to nie odstraszało i korzystali z hotelowego baru.

Naszym rozmówcą był jeden z działaczy młodzieżówki PSL, ale o tym dowiedzieliśmy się dopiero później. – Przyjechaliśmy wczoraj, ale koczowaliśmy w GUS-ie – wprawił nas w osłupienie uczestnik kongresu. Jak się okazało, chodziło o inny hotel, który znajduje się w Jachrance, a należy do Głównego Urzędu Statystycznego, w którym była zakwaterowana młodzieżówka ludowców. Wszystko przez to, że dzień przed kongresem PSL, w hotelu „Warszawianka” odbywało się jakieś przyjęcie i wstęp do niego był ograniczony.

W trakcie kongresu zorganizowano sprzedaż książek historycznych, a także zbiórkę pieniędzy na budowę pomnika Wincentego Witosa w Kielcach. Młodzież w koszulkach z jego podobizną rzucała się w oczy na każdym kroku, a podczas kongresu przemawiał prawnuk Witosa, Marek Szteindel, co komponowało się ze słowami prezesa Kosiniaka-Kamysza, który mówił, że nie ma miejsca dla „przebierańców i faryzeuszy”, którzy chcą zawłaszczyć ruch ludowy. Stary-nowy prezes PSL pił oczywiście do PiS, który ostatnio przypomniał sobie o wiejskim elektoracie.

Prezes ludowców mógł na każdym kroku odczuć popularność. Z jednej strony otrzymał ogromny mandat do rządzenia. Wcześniej na szefa partii wybrała go Rada Naczelna, teraz zadecydowały 1002 głosy delegatów, co ma inną wymowę i oznacza pozytywną weryfikację po roku jego rządów. Z drugiej strony, na każdym kroku był zaczepiany i proszony o pamiątkowe zdjęcia, na co chętnie przystawał. Z błyskiem fleszów wiąże się jeszcze co innego. PSL miał swojego wynajętego specjalistę od robienia zdjęć, a był nim fotograf, który na co dzień robi to dla Nowoczesnej. – Facet robi po prostu świetne zdjęcia, dlatego go zatrudniliśmy – tłumaczył jeden z działaczy.

Pod koniec kongresu pojawili się Jan Guz, szef OPZZ, który przybył wprost z protestu Związku Nauczycieli Polskich, aby pogratulować Kosiniakowi-Kamyszowi zwycięstwa w wyborach. Pojawił się też poseł PSL Piotr Zgorzelski, który był przedstawicielem ludowców na manifestacji w stolicy i wziął udział w konferencji prasowej już po wyborze nowych-starych szefów partii i Rady Naczelnej. Wtedy długo przemawiał prezes, ale głosu już nie zabrał Kalinowski.

Prezes PSL mówił, że sam nie da rady i poprosił działaczy o pomoc, by zrewitalizować partię ludowców. Mówił też o tym, że wymaga to współpracy i zaangażowania wszystkich pokoleń członków partii. Nawiązywał do kiepskiego wyniku wyborów parlamentarnych. – Dostaliśmy żółtą kartkę, drugiej nie będzie – mówił Kosiniak-Kamysz. – Jeśli pomyślimy, że nic się nie stało, to już nas nie ma – zabrzmiał bardzo poważnie.

Choć kongres odbywał się w strugach deszczu, to atmosfera wokół prezesa wydawała się bardzo ciepła. - Władek się wyrobił. Ma talent oratorski, jest pewniejszy siebie, ale ma przy tym głowę na karku i nie popełnia gaf – nie były to wcale odosobnione głosy działaczy PSL.

Polityka
Sondaż: Jak zmieniło się zdanie Polaków o Nawrockim, gdy został kandydatem PiS?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Polityka
Czy Jarosław Kaczyński powinien ponieść karę? Wyniki sondażu, Polacy podzieleni
Wybory prezydenckie
PSL nie wystawi własnego kandydata w wyborach prezydenckich. Ludowcy poprą Szymona Hołownię
Polityka
Rozliczanie PiS. Adrian Zandberg: Ludzie już żyją czymś innym
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Polityka
Wybory prezydenckie 2025: Pojawił się nowy kandydat. Kim jest?