Rozumiecie już, dlaczego od 54 lat Turcja nie zostaje przyjęta do UE? – pytał prezydent Erdogan na niedawnym wiecu w Ankarze i sam na nie odpowiedział. – Powiem to wprost i wyraźnie. Mamy do czynienia z sojuszem krzyżowców – wykrzyczał prezydent Turcji. Przekonywał, że Europa zamknęła drzwi dla Turcji, bo jest to kraj w zdecydowanej większości islamski. Jak zapewniał, z pomocą Boga 80-milionowy naród już 16 kwietnia tego roku udzieli lekcji przywódcom europejskim.
Tego dnia odbędzie się w Turcji referendum w sprawie reformy konstytucyjnej. Innymi słowy, w sprawie przekształcenia tureckiej republiki w sułtanat na czele z obecnym prezydentem Recepem Tayypem Erdoganem. Prezydent sugeruje, że europejskie stolice wspierają turecką opozycję wzywającą do głosowania przeciwko zmianie konstytucji. Stąd nasilenie ataków na Europę.
Obecna konstytucja pochodzi z 1982 roku, czyli czasu po okresie rządów junty wojskowej. Od tego czasu zmieniona została już 20 razy, co dotyczyło 110 ze 177 artykułów. Trzy z tych zmian zostały zaakceptowane częściowo lub w całości w drodze referendum. Zmiana w 2007 roku sprawiła że prezydent zostaje wybrany w głosowaniu powszechnym.
Jak wynika z ostatnich sondaży, zwycięstwo Erdogana w referendum stoi pod dużym znakiem zapytania. Instytut socjologiczny Gezici ocenia, że 57–59 proc. obywateli jest przeciwnych wprowadzeniu w Turcji systemu prezydenckiego. Takich opinii jest znacznie więcej. Może to zwiastować porażkę prezydenta, który do porażek nie jest przyzwyczajony. Jednocześnie wielu zwolenników Erdogana nie ujawnia swych preferencji.
Tak czy owak trwa wielka ofensywa referendalna prezydenta i jego rządu tłumacząca w całym kraju konieczność zmiany konstytucji usprawnieniem do podejmowania ważnych dla przyszłości kraju decyzji. Tymczasem jedno z zasadniczych zastrzeżeń opozycji sprowadza się do pytania, co prezydent i rząd będą w stanie zrobić lepiej niż przed zmianą. – Na to pytanie rząd nie ma jasnej odpowiedzi – mówi „Rzeczpospolitej" prof. Ilter Turan z uniwersytetu Bilgi w Stambule. Nie ma więc gwarancji, że skuteczniejsza będzie walka z kurdyjskimi separatystami z PKK Partii Pracujących Kurdystanu, uznaną za organizację terrorystyczną, ani że rozpocznie się obiecany boom gospodarczy.