Trzeba by się naprawdę mocno nakombinować, żeby przy sygnałach wysyłanych przez Berlin – z głośną wypowiedzią wiceadmirała Kaia-Achima Schönbacha na czele – mieć wątpliwości co do postawy Niemiec wobec problemu rosyjskiego.
Przypomnijmy, co pan wiceadmirał powiedział w dyskusji w indyjskim think tanku, bo ma to duże znaczenie. Stwierdził, że Krym już jest stracony i nie ma co wracać do tematu, a także we wzruszający sposób wyraził zrozumienie dla Władimira Putina: „To, czego on naprawdę chce, to być szanowanym i traktowanym na równi. I – mój Boże – okazywanie komuś szacunku prawie nic nie kosztuje, nic nie kosztuje. Jeśli ktoś by mnie zapytał, łatwo jest oddać mu szacunek, którego się domaga – i na który zapewne zasługuje". Niestety, relacje z wystąpienia pana wiceadmirała nie wspominają o tym, jakie to sposoby oddawania należnego szacunku Putinowi doradzał. Wysłanie delegacji UE z wiernopoddańczym adresem? Kontrybucji od państw UE? A może wystarczy wywalić państwa bałtyckie z NATO?