O tym, że ktoś obcy posługuje się numerem telefonu Doroty Brejzy, prawniczki i żony senatora Koalicji Obywatelskiej Krzysztofa Brejzy, dzwoniąc do szpitali i na policję z informacją o podłożeniu ładunków wybuchowych, Brejzowie dowiedzieli się w środę wieczorem – dokładnie w czasie, gdy Senat głosował nad powołaniem komisji nadzwyczajnej do wyjaśnienia nielegalnej inwigilacji opozycji w wyborach 2019 r. przy użyciu Pegasusa.
Trzy szpitale i sześć komend
Około godz. 20 do Doroty Brejzy zadzwonił oficer dyżurny komendy powiatowej w Radziejowie koło Inowrocławia, informując ją, że „ktoś dzwonił na policję z tego numeru". – Zaprzeczyłam, ja żadnego takiego telefonu nie wykonywałam – mówi nam Dorota Brejza. – Żonie przemknęło, że to jedno z dzieci może przypadkiem zadzwoniło. Ale sprawdziła połączenia wychodzące – takiego nie było. Byliśmy pewni, że to nie pomyłka – dopowiada Krzysztof Brejza.
Czytaj więcej
Śpię bardzo spokojnie - mówił w rozmowie z Jackiem Nizinkiewiczem senator KO, Krzysztof Brejza.
Dorota Brejza zadzwoniła jeszcze na policję do Inowrocławia z pytaniem, co ma zrobić, bo ktoś się pod nią podszywa. – Powiedzieli mi, że rzeczywiście są takie telefony z mojego numeru do różnych instytucji, np. do szpitala w Inowrocławiu i na komendy policji. Podobno wyglądało to tak, że po połączeniu odzywał się automat z nagraną wypowiedzią – wskazuje żona senatora.
Dziś już wiadomo, że z ukradzionego numeru żony senatora trzy szpitale i sześć komend w woj. kujawsko-pomorskim dostało telefony o możliwym wybuchu bomby. Ktoś dzwonił też z niego do straży marszałkowskiej. Brejza została przesłuchana na policji, złożyła wniosek o ściganie, wszczęto śledztwo.
Żona senatora numer ma tylko do swojej dyspozycji, użytkuje go od 15 lat – do celów prywatnych i służbowych. W sprawie o nielegalną inwigilację jej męża przez system szpiegowski Pegasus w 2019 r. jest jego pełnomocnikiem. W wywiadach zapowiada, że rozliczy służby i rząd. W poniedziałek wraz z mężem ogłosili, że pozywają prezesa PiS za sugestie, iż Brejzy dotyczy sprawa o poważne przestępstwa.
Podszycie się pod numer nastąpiło w czasie, gdy w Senacie ważyły się losy komisji, która może rozliczyć służby za nielegalne podsłuchy.
Więcej ataków
O tym, że grupa senatorów KO chce powołania komisji nadzwyczajnej do sprawy inwigilacji, było wiadomo już we wtorek – marszałek Senatu dał klubom czas do godz. 17 na wskazanie senatorów do komisji. Następnego dnia rano Konwent Seniorów pozytywnie zaopiniował projekt uchwały Senatu w sprawie jej powołania, a Senat uzupełnił w głosowaniu porządek obrad o ten punkt. „O godz. 17.00 tego samego dnia Senat rozpoczął rozpatrywanie tego punktu, a ok. godz. 18.52 zostało przeprowadzone głosowanie w tej sprawie" – wskazuje nam w odpowiedzi biuro prasowe Senatu. 45 senatorów PiS było przeciwko, za – 52. W tym mniej więcej czasie numer telefonu Doroty Brejzy został „ukradziony".
Czytaj więcej
- Na zwalczanie przestępczości - tak Michał Woś odpowiedział na pytanie, na co zostało przeznaczone 25 mln zł z wniosku o przekazanie środków, który podpisał. - Jestem zobowiązany do ochrony informacji niejawnych - tłumaczy wiceminister sprawiedliwości.
Zgłoś swój projekt w konkursie dla startupów i innowacyjnych firm
– Ja sam po tej sytuacji nie wziąłem udziału w kilku ważnych głosowaniach, bo zaaferowałem się wypadkiem żony – przyznaje Brejza.
W środę ofiarą hakerów padła też Iwona Arendt, posłanka PiS. Jej przypadek jest jednak zupełnie inny – przejęto jej konto na Twitterze, jak w 2021 r. innych posłów PiS. Zdaniem naszych służb za tymi cyberatakami stoi powiązana z rosyjskimi specsłużbami grupa UNC1151.
– Prezes Kaczyński zapewniał ostatnio, że nasze służby mają narzędzia, by ścigać cyberprzestępców. Niech więc pokażą, co potrafią w sprawie mojej żony – mówi senator Brejza.
Czy trudno podszyć się pod cudzy numer?
– To nie stanowi problemu, wystarczy go znać i z niego zadzwonić, czy wysłać esemesa – mówi nam Przemysław Krejza, ekspert informatyki śledczej. – Znając pewne „parametry" osoby, można nawet wyrobić duplikat karty SIM w danej sieci – wskazuje Krejza.
Z kolei Marcin Samsel, ekspert ds. bezpieczeństwa, zaznacza: – To wygląda na grę służb. Chociaż niewykluczone, że wtrąciły się np. służby białoruskie i wykorzystały sytuację, żeby podkręcić atmosferę.