Rzeczniczka Straży Granicznej oskarża służby białoruskie o koordynowanie działań imigrantów oraz wyposażanie ich w "petardy, lasery i pontony".
- Służby białoruskie jawnie pomagają imigrantom przy przekraczaniu granicy. Jeszcze kilka tygodni temu próbowali się z tym ukrywać lub jedynie dostarczali narzędzia do cięcia concertiny. Wczoraj, gdy imigranci próbowali przekroczyć granicę, w tym samym czasie służby białoruskie oślepią naszych funkcjonariuszy świecąc im po oczach latarkami czy laserami. Jest to jawna pomoc. Mało tego widzimy, jak umundurowani funkcjonariusze białoruskich służb przy nas tną concertinę - mówi ppor. Michalska.
- Wszystkie działania są sterowane przez służby białoruskie, więc tutaj nie możemy mówić o naturalnej spontaniczności działania tych cudzoziemców. Nie wiemy, jakie plany ma reżim białoruski i tamtejsze służby - dodaje.
Od rana 8 listopada polskie władze alarmowały, że rozpoczyna się największa jak dotąd próba sforsowania siłą polskiej granicy, w związku ze zmierzaniem w stronę granicy tysięcy imigrantów. Grupy imigrantów miały być sformowane przez białoruskie władze, choć z pojawiających się później doniesień wynikało, że marsz na granicę był oddolną inicjatywą imigrantów. W poniedziałek po południu doszło do siłowych prób przekroczenia polskiej granicy, udaremnionych jednak przez polskie siły bezpieczeństwa.
Według informacji Radia Białystok z wieczora, 9 listopada, dwie kilkudziesięcioosobowe grupy imigrantów siłowo sforsowały granicę Polski. Informacje te potwierdził szef MON, Mariusz Błaszczak. W kolejnych dniach takie próby organizowane przez grupy od kilkudziesięciu do nawet kilkuset osób były podejmowane regularnie.
W związku z sytuacją w rejonie przygranicznym stan wyjątkowy na swojej granicy z Białorusią wprowadziła, 9 listopada, Litwa.