– Platformą rządzi reguła majowa – żartuje jeden z jej polityków. – W maju 2003 r. opuścił ją Maciej Płażyński, jeden z trzech tenorów. W maju 2005 r. odeszła Zyta Gilowska, która do Tuska mówiła „bracie”, zobaczymy, kto będzie następny – zastanawia się rozmówca „Rz”.
I choć w PO nikt nie spodziewa się odejścia Grzegorza Schetyny, wielu na majowym kongresie wieści mu klęskę.
Gdy działacze wybiorą na nim znów Donalda Tuska na przewodniczącego, Schetyna będzie walczyć o utrzymanie pozycji sekretarza generalnego. Jego los jest w rękach premiera, który rekomenduje kandydata na tę funkcję.
I choć rezygnacja Tuska z ubiegania się o fotel prezydenta zdaje się przekreślać nowe rozdanie w partii, politycy PO nie potrafią ocenić rozwoju wydarzeń.
Ku ich zaskoczeniu po trzech miesiącach zimnej wojny Tuska ze Schetyną ich relacje nagle się ociepliły – wynika z informacji „Rz”. Momentem zwrotnym miało być ogłoszenie przez premiera decyzji, że nie wystartuje w wyborach prezydenckich. Wieczorem po konferencji obaj po raz pierwszy od dawna spotkali się, by obejrzeć mecz Polska – Francja. – Otoczenie Tuska rozważa nawet Schetynę jako kandydata na marszałka Sejmu, jeśli Bronisław Komorowski wystartuje na prezydenta – mówi „Rz” zaskoczony polityk z władz PO.