Grzegorz Napieralski był bardzo zadowolony po sobotniej Radzie Krajowej. Głównie dlatego, że spacyfikował wewnątrzpartyjną opozycję. Andrzej Szejna, eurodeputowany SLD, który w tym roku nie zdobył mandatu, został przez zarząd partii zawieszony na trzy miesiące w prawach członka SLD za publiczną krytykę lidera i kampanii wyborczej. Jego sprawą zajmie się sąd partyjny.
Szejna, należący do obozu Wojciecha Olejniczaka, przegrał walkę o mandat z Joanną Senyszyn. Potem publicznie oskarżył Napieralskiego, że ten zgodził się udzielić jego rywalce ogromnej pożyczki z partyjnej kasy na kampanię. Napieralski twierdzi, że wszyscy kandydaci dostali tyle samo pieniędzy na kampanię, ale po oskarżeniach Szejny zbada to partyjna komisja.
[wyimek]Lider SLD woli, by o prezydenturę ubiegała się Szymanek--Deresz, a nie Kalisz[/wyimek]
Zawieszenia uniknęli Ryszard Kalisz i Janusz Krasoń, choć Napieralski i tego chciał. Obaj politycy w mediach wyrazili niezadowolenie ze sposobu kierowania partią. Kalisz powiedział nawet, że liderowi SLD brakuje charyzmy. Za karę szef partii chciał go zmusić do rezygnacji z wystąpień w Radiu Zet. Bezskutecznie.
Natomiast Kalisz może pożegnać się z marzeniami o starcie w wyborach prezydenckich, na co miał ogromną ochotę. Napieralski woli jednak Jolantę Szymanek-Deresz, co dał do zrozumienia dziennikarzom, mówiąc, że o prezydenturę na równi z mężczyznami mogłaby walczyć kobieta. W nieoficjalnych rozmowach z politykami SLD można usłyszeć, że walka o prezydenturę nadmiernie wypromowałaby Kalisza, który potem mógłby zagrozić Napieralskiemu w partii. A Szymanek-Deresz lider SLD nie musi się obawiać.