– Dochodzą do nas takie sygnały – mówi Jerzy Budnik (PO), szef Komisji Regulaminowej i Spraw Poselskich.
Każdy poseł dostaje co miesiąc około 11 tys. zł na prowadzenie swojego biura poselskiego. Za to musi m.in. wynająć lokal, opłacić rozmowy telefoniczne, tłumaczenia dokumentów czy dostawy prasy. Może też za te pieniądze kupić paliwo do swojego samochodu.
– Ale zazwyczaj z tej kwoty zostaje za mało, żeby jeszcze finansować nasze podróże po kraju – zaznacza Marek Suski (PiS), były szef Komisji Regulaminowej. – Niestety, kwota, jaką mamy na prowadzenie biur, jest niska. Nie wzrosła w ciągu ostatnich lat. A czynsze tak.
Dlatego poseł Suski podejrzewa, że część jego kolegów może podpisywać ze swoimi pracownikami umowy-zlecenia, żeby uniknąć płacenia wysokich kosztów pracy. Traci na tym nie tylko pracownik, ale i budżet państwa, do którego nie wpływają m.in. pieniądze dla ZUS.
– Oczywiście, są sytuacje, w których podpisywanie umowy-zlecenia nie jest niczym złym , np. w przypadku studentów, osób starszych. Czasem posłowie mają oddziały swoich biur w kilku miejscach i nie ma sensu zatrudnianie tam pracowników na stałe. Chcemy się tym wszystkim sytuacjom przyjrzeć – zapowiada Jerzy Budnik.