Kto topi miejską kasę

Lokalne władze lekką ręką wydają miliony na promocję gmin, choć brakuje pieniędzy na bieżące potrzeby

Publikacja: 24.07.2012 01:07

Kto topi miejską kasę

Foto: Fotorzepa, Magda Starowieyska

Miasta, gminy i województwa prześcigają się ostatnio w pomysłach na promocję swoich regionów. Problem w tym, że pieniądze z samorządowej kasy przeznaczane są na inicjatywy, które trudno uznać za udane.

Słynne stały się „Uchofony", czyli wielkie interaktywne rzeźby – uszy, z których wydobywały się różne ludowe dźwięki mające... rozsławiać Małopolskę. Z kolei „Glinoludy" (happeningi mimów z Bolesławca wysmarowanych gliną) stały się atrakcją kulturalną, ale czy kojarzą się komukolwiek z Dolnym Śląskiem? Inny przykład – wójt Skarbimierza Andrzej Pulit kazał wybić monetę ze... swoim wizerunkiem. Teoretycznie na 20-lecie gminy, a rzecz jasna, tylko przypadkiem przed wyborami parlamentarnymi, w których kandydował z list PSL.

Tymczasem takie inicjatywy regionów nie dość, że słono kosztują, to, jak zauważa w ostatnim raporcie Najwyższa Izba Kontroli, publiczne środki są wydawane bez sprawdzania, czy przyniosły promocyjny efekt.

Z wyliczeń NIK, która wzięła pod lupę 39 samorządów, wynika, że najwięcej na promocję w 2011 r. wydało Mazowsze – 10 mln zł, najmniej woj. podkarpackie – 1,2 mln zł. Spośród kontrolowanych miast-powiatów najbardziej hojny był Płock – 11 mln zł. W kategorii gmin miejsko-wiejskich – Grodzisk Mazowiecki – 1,1 mln zł.

Takie wydatki badanych przez NIK miast i gmin rosną w zastraszającym tempie. W 2010 roku wyniosły 55 mln zł, czyli aż o 80 proc. więcej niż cztery lata temu. W ub. r.  tylko lekko przystopowano – do ok. 50 mln zł.

20 mln zł co najmniej tyle wydaje co roku na promocję każde z miast: Łódź, Warszawa, Wrocław i Poznań

Co gorsza, lokalni włodarze wydają krocie na promocję, podczas gdy ciągle rośnie zadłużenie samorządów i wielu z nich brakuje pieniędzy na bieżące potrzeby. Aż 135 gmin i miast przekroczyło już ustawowy pułap zadłużenia, czyli 60 proc. dochodów. Pieniędzy nie starcza m.in. na inwestycje czy na dodatki dla nauczycieli. W Sejmie trwa walka o niższe janosikowe oraz o rekompensatę utraconych w ostatnich latach wpływów z PIT i CIT (8 mld zł).

Czy drogie kampanie promujące miasta spełniły swoje zadanie? Ich władze twierdzą oczywiście, że tak. Skarbimierz ma nawet konkretne wyliczenia: inwestycja w monety z wójtem to 6,5 tys. zł, a z ich sprzedaży uzyskano 10 tys. zł. Przy tej okazji gmina była wielokrotnie w mediach, więc wójt wylicza, że... za taki czas antenowy musiałby zapłacić co najmniej 50 tys. zł. Czysty zysk.

– Sporo inicjatyw samorządowych pozostawia wiele do życzenia. Jeśli taka kampania przyciągnęła do małej gminy inwestora, to nawet w kryzysie taki wydatek jest uzasadniony. Gorzej, gdy to tylko promocja osoby burmistrza czy prezydenta – ocenia Robert Gwiazdowski ze Związku Przedsiębiorców i Pracodawców.

Wyjaśnienie

W roku 2011 Gliniada w Bolesławcu nie została dofinansowana z budżetu miasta Bolesławiec. Parada Glinoludów w Bolesławcu została sfinansowana za środków stowarzyszenia Via Sudetica oraz sponsorów Gliniady. W roku 2012 miasto Bolesławiec postanowiło dofinansować Gliniadę kwotą 2000 złotych. Kwoty tej jeszcze nie wykorzystaliśmy.

W 2011 roku Glinoludy zorganizowały siedem Gliniad. Oprócz najważniejszej, tej w Bolesławcu, gościły w Gliwicach, Goerlitz, Zielonej Górze, Pszczynie i Lubinie. Parada Z Miłości do Gliny okrasiła również Karnawał Kultur w Berlinie. Tam zaś Glinoludy dojechały specjalnym pociągiem Kraków – Berlin, który to pociąg, jako inicjatywę artystyczną, współtworzyły swoją obecnością.

W 2011 Glinoludy działały artystycznie jako instruktorzy na międzynarodowych warsztatach w Krzyżowej. Rozpoczęły rok 2011 wystawą fotografii na bolesławieckim dworcu PKP a wkrótce potem w Trewirze otwarto wystawę dokumentującą glinoludowe działania artystyczne w Schengen w roku 2010. Zaproszono tam Glinoludy na obchody 25- lecia podpisania Układu z Schengen.

Podczas wszystkich działań artystycznych Glinoludy podkreślają swoje bolesławieckie pochodzenie. Gliniane postacie kojarzone w całej Polsce i w wielu miejscach poza jej granicami bezdyskusyjnie promują szeroko ziemię bolesławiecką praktycznie nie korzystając z pieniędzy budżetu miasta Bolesławiec

prezes Stowarzyszenia Bolesławieckie Centrum Inicjatyw Lokalnych „Via Sudetica"

Bogdan Nowak

Od autora:

Rzeczywiście w 2011 roku Glinoludy nie dostały dofinansowania, ale otrzymywały dotacje w poprzednich latach a tekst nie dotyczył wydatków tylko ubiegłego roku.

Izabela Kraj

Miasta, gminy i województwa prześcigają się ostatnio w pomysłach na promocję swoich regionów. Problem w tym, że pieniądze z samorządowej kasy przeznaczane są na inicjatywy, które trudno uznać za udane.

Słynne stały się „Uchofony", czyli wielkie interaktywne rzeźby – uszy, z których wydobywały się różne ludowe dźwięki mające... rozsławiać Małopolskę. Z kolei „Glinoludy" (happeningi mimów z Bolesławca wysmarowanych gliną) stały się atrakcją kulturalną, ale czy kojarzą się komukolwiek z Dolnym Śląskiem? Inny przykład – wójt Skarbimierza Andrzej Pulit kazał wybić monetę ze... swoim wizerunkiem. Teoretycznie na 20-lecie gminy, a rzecz jasna, tylko przypadkiem przed wyborami parlamentarnymi, w których kandydował z list PSL.

Pozostało 83% artykułu
Polityka
Ukraina łączy Tuska i Macrona
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Polityka
Sejmowa partia zmieniła nazwę. „Czas na powrót do korzeni”
Polityka
Stanisław Tyszka: Obecny rząd to polityka pełnej kontynuacji i teatr wojny
Polityka
Polscy żołnierze na Ukrainie? Jednoznaczna deklaracja Radosława Sikorskiego
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Polityka
Nie będzie kredytu 0 proc. Chaos w polityce mieszkaniowej się pogłębia