Zwalniająca gospodarka, rosnące bezrobocie i pojawiające się zapowiedzi zwolnień grupowych w dużych koncernach powodują, że w mediach od kilku dni brylują dwaj ministrowie z PSL: wicepremier Janusz Piechociński i minister pracy Władysław Kosiniak-Kamysz. Obaj starają się udowodnić, że zrobią wszystko, aby uratować Polaków przed bezrobociem. Ale aktywna walka z kryzysem to ryzykowne działanie, które może bardzo szybko ściągnąć ich na dno.
– W ostatnich dniach PSL coraz częściej stara się podkreślić, że jest nowoczesną partią, dla której ważna jest gospodarka, praca i bezpieczeństwo ekonomiczne Polaków – zauważa politolog prof. Kazimierz Kik.
Ale to nie jest nowa strategia. PSL już od dłuższego czasu wyraźnie stara się zwracać uwagę na sprawy społeczne. Zimą, gdy uchwalano reformę emerytalną, ludowcy wywalczyli możliwość wcześniejszego przechodzenia na częściowe emerytury i składki emerytalne za urlopy wychowawcze dla samozatrudnionych i ubezpieczonych w KRUS.
– Walka o zwalnianych pracowników Fiat Auto Poland to kolejna próba pokazania, że PSL jest w koalicji tą „ludzką twarzą" – mówi Rafał Chwedoruk, politolog z UW.
Zdaniem prof. Kika ludowcy angażując się w walkę z kryzysem, uciekają od wizerunku partii, dla której ważna jest przede wszystkim ideologia. – PSL pokazuje się Polakom od strony zdroworozsądkowej i podkreśla, że od wolności gospodarczej przedsiębiorców ważniejsze jest to, żeby mieli za co żyć – tłumaczy Kik.