– Rozwiązanie tego problemu nie wymaga wielkich zmian w prawie. Potrzeba raczej dobrej woli polityków i banków – mówi „Rz" senator PO Mieczysław Augustyn, który pracuje nad projektem zmian w prawie, umożliwiającym wyjęcie z systemu bankowego środków należących do zmarłych klientów. – Obecnie często nawet najbliżsi członkowie rodziny nie wiedzą o kontach zmarłego – mówi senator Augustyn. Z kolei banki nie szukają spadkobierców, zasłaniając się ochroną tajemnicy bankowej.
Senatorowie PO chcą nie tylko ułatwić odzyskanie pieniędzy spadkobiercom, ale dodatkowo kwotę, po którą nikt się nie zgłosi, przeznaczyć na ważny społecznie cel. W grę wchodzą duże pieniądze. Na rachunkach zmarłych osób może znajdować się nawet 5 miliardów złotych.
Taką kwotę podał przed rokiem „Dziennik Gazeta Prawna". Jego zdaniem, drugie tyle może leżeć w OFE i innych instytucjach finansowych. Eksperci przestrzegają, by te wyliczenia traktować ostrożnie. – Kwota mieści się w przedziale między kilkuset milionami a kilkoma miliardami – mówi były szef Komisji Nadzoru Finansowego Stanisław Kluza. Informacji na temat środków pozostawianych przez zmarłych klientów nie podają banki.
Powód? Nawet one mogą mieć problem z oszacowaniem kwoty. – Bank o śmierci posiadacza rachunku najczęściej dowiaduje się przez przypadek, np. gdy otrzyma z poczty informację o zgonie adresata – mówi Jerzy Bańka, wiceprezes Związku Banków Polskich. W takim przypadku los pieniędzy zależy od konstrukcji umowy do rachunku. Często przewidują one, że po śmierci pieniądze stają się nieoprocentowanym depozytem.
Częściej bank o śmierci klienta nie wie. Zgodnie z prawem może zlikwidować konto, jeśli w ciągu dwóch lat nie wykonano na nim żadnej operacji. Jednak dotyczy to tylko kont, na których zgromadzono niewielkie środki. Pozostałe rachunki są utrzymywane na zwykłych zasadach. – Bank nie może występować aktywnie w celu poszukiwania ewentualnych spadkobierców, bo wiązałoby się to ze złamaniem tajemnicy bankowej – tłumaczy Aneta Strynik-Chaber z PKO BP, największego banku w Polsce.