Przed czterema laty na PSL zagłosowało 800 gdynian. W ostatnich wyborach do sejmików zdybyli aż 8800 głosów, co oznacza przyrost poparcia o 1100 proc. To imponujący wynik nawet na tle faktu, że w całym województwie partia wprowadziła ponad dwa razy więcej radnych (miała trzech, a ma siedmiu) i nie jest to największy przyrost w skali kraju. Np. na Opolszczyźnie PSL ma cztery razy więcej radnych.

W PSL tłumaczą, że głosy w Gdyni zgarniał Janusz Kupcewicz, były piłkarz. Tyle, że jego popularność jest wątpliwa. W 2006 r. nie dostał się do rady miasta z list PO.

Fenomenu nie był w stanie wytłumaczyć w radiowej Trójce europoseł PSL Jarosław Kalinowski. Mówił o wyborcach na wsi, a Gdynia ma niemal 250 tys. mieszkańców. - Też się zastanawiam, z czego się bierze, że mamy dużo więcej niż żeśmy się spodziewali... Dla mnie przyczyna jest jedna – w tych wyborach frekwencja w gminach i małych miasteczkach jest większa niż w dużej aglomeracji - mówił Kalinowski.

Z teorią, że ludowcom pomagała książeczka, w której byli na pierwszej stronie, rozprawiał się na wczorajszej konferencji prasowej PKW sędzia Stanisław Zabłocki. Przypomniał, że taka forma kart do głosowania była używana w 1991, w 1993, 1997, 2001, 2005, 2007 r. i 2011 r., a w wyborach samorządowych w 1998, 2002, 2006, 2010 r.

Jego zdaniem oskarżenia o faworyzowanie PSL są "wprost obraźliwe". Zgromadzonym na sali dziennikarzom powiedział, że decyzja o wyglądzie kart do głosowania została podjęta 11 sierpnia, a losowanie numerów list ogólnopolskich komitetów wyborczych odbyło się 17 października.