Taką tezę stawiają dziennikarze RMF. Ujawniali oni tajny, wątek w śledztwie w sprawie afery podkarpackiej, kiedy władze w sejmiku straciła koalicja PSL-PO, na rzecz PiS i lokalnej prawicy, bo poparcia odmówiło dwóch radnych dotychczasowej koalicji: Lucjan Kuźniar, wcześniej PSL i Jan Burek (PO). Obaj weszli do zarządu województwa.
Jak sugeruje RMF poseł Bury postanowił się zemścić na byłym partyjnym koledze. W tym celu najpierw dzwonił do wiceszefa Komendy Głównej Policji generała Mirosława Schosslera. Obaj dobrze się znają. Pochodzą z Podkrapacia, razem studiowali.
Dziennikarze rozgłośni twierdzą, że poseł Bury proponował komendantowi, by "ten coś znalazł na Kuźniara". A podczas spotkania w jednym z rzeszowskich hoteli w weekend na początku lipca 2013 roku lider ludowców miał wręcz dostarczyć gen. Schosslerowi szczegóły dotyczące nieprawidłowości w Zakładach Tłuszczowych Białoboki, rodzinnej firmy wicemarszałka Kuźniara.
Po tym spotkaniu wiceszef policji, już w KGP miał wezwać do siebie wiceszefa CBŚ Rafała Derlatkę i jemu przekazać zdobyte informacje. Dopiero insp. Derlatka miał sporządzić notatkę na podstawie informacji, jakie dostał od generała. Po niej CBŚ zaczęło swoje działania dotyczące firmy Kuźniara.
Zdaniem rozmówców RMF generał po takim spotkaniu z tajnym informatorem sam powinien zrobić meldunek operacyjny w kilku egzemplarzach, a nie zlecać to podwładnemu.