Gdyby była pani prezydentką Gdańska, to powiedziałaby pani te słowa wczoraj na Westerplatte?
Ciężko mi się wczuć w rolę pani prezydent Gdańska, powiedziała to co chciała i uważam, że to było bardzo ważne przesłanie: jeszcze nie jest za późno, aby tę nienawiść skończyć. Oczywiście kampania wyborcza nie będzie temu sprzyjać.
Z drugiej strony Jarosław Kaczyński na jednym z pikników rodzinnych mówił o tym że czas na koniec wojny, że zaproponuje coś opozycji i, że trzeba iść do przodu, więc to nie jest tak, że PiS podkręca emocje, bo wydaje się, że lider PiS-u chce obniżenia tych emocji.
PiS pokręca emocje i to jest fakt niezaprzeczalny. Jarosław Kaczyński mówi, że ma być fajnie i mamy się wszyscy lubić a potem mamy np. złe zachowanie w stosunku do posłów i posłanek opozycji w Sejmie. Pan premier Morawiecki mówił, że trzeba budować wspólnotę, ale to jest wspólnota, którą on sobie wymyślił, to nie jest wspólnota wolnych ludzi, którzy się od siebie różnią orientacją seksualną, wiekiem, poglądami, pochodzeniem. To jest wspólnota ludzi, których on chce widzieć, podporządkowanych, według jakiejś jednej sztancy. My tacy nie jesteśmy, jesteśmy różnorodni, mamy różne korzenie, różne historie, definiujemy się jako feministki, jako konserwatyści, jako geje albo lesbijki i mamy dokładnie takie same prawa żyć w Polsce i być wspólnotą.
Myśli pani, że wyborcy zareagują pozytywnie na przesłanie, aby to wojnę zakończyć?
Myślę, ze niezależnie od poglądów, wszyscy chcielibyśmy ten podsycany konflikt zakończyć, tylko, że on niestety jest na rękę PiS-owi. On nie zostanie rozwiązany, czy załagodzony tymi słowami o wspólnocie, czy ukrywaniem poszczególnych polityków ze strony PiS-u na czas kampanii wyborczej, trzeba realnie chcieć odbudować wspólnotę. Bardzo ważne były słowa prezydenta Niemiec, dały przykład, że można 80 lat po 1939 roku, powiedzieć „przepraszam”.