Na razie to tylko złośliwości towarzyskie, pojedynki przed kamerami, czasem przerzucanie się argumentami przez liderów. W sondażach prowadzi Nowoczesna, ale to Platforma ma pieniądze i siłę w terenie.
Pierwsza realna konfrontacja to wybory samorządowe w 2018 r. PO robi przegląd kadr i wymienia „słabe ogniwa". Posłowie z pierwszych sejmowych rzędów mają za zadanie aktywizację radnych, by poderwać wyborców.
Ale to raczej Nowoczesna szuka nowego języka i środków wyrazu. Na początku listopada Katarzyna Lubnauer i Paweł Rabiej (nowy rzecznik) napisali list otwarty, w którym zwalczają „Mit o »pospolitym ruszeniu« przeciwko PiS i przekonanie, że tylko jednoczenie się KOD, PO, Nowoczesnej i innych sił może ocalić Polskę".
Co te słowa oznaczają w praktyce? Być może ofiarą zlikwidowania „wspólnego frontu" staną się gminy. PO powołała w gabinecie cieni ministra ds. samorządów. Funkcję tę pełni Jacek Protas i już obiecał samorządom udział w podatku VAT i bezpośrednie wybory starosty. Nowoczesna ma kłopot z samorządami, bo ma słabe struktury regionalne. Nie wiadomo, czy w ogóle uda jej się wystawić listy wyborcze – nie tylko we wszystkich gminach, ale nawet powiatach. A PO kusi...
Partii Petru pozostają sejmiki i walka o prezydenturę w miastach. Tu jednak ciężko o sukces: miasta to bastion Platformy lub wywodzących się z tego środowiska „książąt dzielnicowych", takich jak Rafał Dudkiewicz czy Wojciech Szczurek. Spektakularnym polem bitwy będzie stolica, w której Hanna Gronkiewicz-Waltz została już właściwie zdetronizowana. Szanse na wygraną miałby tu wspólny kandydat PO i Nowoczesnej, ale partie raczej się w tej sprawie nie dogadają.