Wybrana rodzina Ameryki

Rozmowa z prof. Bohdanem Szklarskim, politologiem z Ośrodka Studiów Amerykańskich UW

Aktualizacja: 30.10.2017 19:48 Publikacja: 29.10.2017 18:55

Wybrana rodzina Ameryki

Foto: Fotorzepa, Grzegorz Gołębiowski

Rzeczpospolita: W czwartek odtajniono nowe dokumenty dotyczące zabójstwa Johna Fitzgeralda Kennedy'ego. Dlaczego śmierć 35. prezydenta Stanów Zjednoczonych nadal budzi tyle kontrowersji?

Prof. Bohdan Szklarski: Kennedy był prezydentem szczególnym. Młodym, inteligentnym, komunikatywnym – pierwszym tak medialnym prezydentem USA. Miał wysoką kulturę osobistą, niepowtarzalny styl. W jego micie najważniejsze jednak jest to, że był zwiastunem nowych czasów. Prezydentem przełomu. Kennedy mówił Amerykanom, że są stworzeni do wielkich rzeczy. Słynne hasło „Yes, we can" Obama wziął właśnie od niego.

Po zamachu w Dallas śladami Johna miał podążyć jego młodszy brat, Robert. Jednak i on zginął w tragicznych okolicznościach. Został zastrzelony w 1968 roku w Los Angeles. Jakie były różnice między braćmi?

John był idealistą, a Robert twardym, pragmatycznym i sprytnym graczem; on był trochę – zachowując proporcje – jak Zbigniew Ziobro. Śmierć Roberta wzmocniła mit Kennedych. Przypomnę, że rok 1968 był dla Ameryki bardzo trudny: niepowodzenia w Wietnamie, deficyt budżetowy, wewnętrzny terroryzm, zamieszki na ulicach. W Stanach Zjednoczonych panował niepokój i chaos.

John i Robert nie są jedynymi członkami rodziny Kennedych, którzy tragicznie zginęli. Niektórzy mówią nawet o rodzinnej klątwie.

Tragedii w tej rodzinie było wiele. Podczas II wojny światowej zginął najstarszy z braci, Joseph. W 1997 r. śmiertelny wypadek na nartach miał syn Roberta – Michael. W 1999 r. zginął przygotowywany do wielkiej politycznej kariery John Kennedy Jr. Zgubiła go brawura. Był początkującym pilotem; mimo braku doświadczenia, uprawnień do latania nocą i złej pogody usiadł za sterami... Więcej szczęścia miał za to brat Josepha, Johna i Roberta – Ted. Senator, który przeżył katastrofę lotniczą i wypadek samochodowy, w którym prowadzony przez niego samochód zjechał z mostu do rzeki. Utonęła wówczas jego sekretarka. Ta rzekoma „klątwa" wzięła się z przekonania Kennedych, że im więcej wolno i nie ma przed nimi ograniczeń, że są wybraną rodziną w Ameryce. Nałożyło to na nich pewną presję. Przez to nie mogli prowadzić zwykłego, nudnego życia; nazwisko Kennedy zobowiązywało bowiem do tego, by się wyróżniać, by być kimś niezwykłym.

—rozmawiał Łukasz Lubański

Polityka
Xi Jinping zbiera sojuszników do walki z Donaldem Trumpem
Polityka
Donald Trump chce dobić Harvard. Uczelnia nie zamierza się ugiąć
Polityka
Trump w rozmowie z Meloni: Będzie umowa handlowa z UE, na 100 procent
Polityka
Donald Trump nie chce nowej wojny. Izrael musi się wstrzymać z atakiem na Iran
Materiał Partnera
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Polityka
Talibowie mogą już legalnie działać w Rosji. "Sojusznicy w walce z terroryzmem"