Na dłuższą metę urzędnikom celnym nie wystarczą tłumaczenia, że nie ma przepisów, na podstawie których obliczaliby zwroty. Zresztą de facto przepisy takie w ogóle nie są potrzebne.
-Specustawa to mnożenie regulacji, do tego niezbyt udanych -mówi Jerzy Martini, doradca podatkowy w spółce Baker & McKenzie, pełnomocnik w ETS Macieja Brzezińskiego, który sprowadził z Niemiec starego volkswagena, zapłacił od niego 65 proc. akcyzy i postanowił walczyć o jej zwrot. W ETS wygrał, ale pieniędzy do dziś nie dostał, tak samo jak tysiące rodaków, którzy zapłacili fiskusowi większy podatek tylko dlatego, że zdecydowali się przywieźć auto z zagranicy, zamiast kupić podobne (choć znacznie drożej) w kraju.
Rodzącą się w bólach specustawę można by zastąpić np. wytycznymi ministra finansów do władz celnych. To, że w wypadku akcyzy samochodowej, płaconej od 1 maja 2004 r. do 1 grudnia 2006 r., mamy do czynienia z nadpłatą, nie ulega przecież wątpliwości. Powiedział to wprost ETS w wyroku C-313/05 z 18 stycznia 2007 r. Nakazał też jej zwrot, wyjaśniając, że dyskryminacja unijnych aut polegała na tym, że kupując taki sam pojazd w Polsce, płaciło się tylko 3,1 proc. akcyzy (pojemność silnika do 2 l) albo 13,6 proc. (pojemność silnika od 2 l) zamiast np. ponad 27 czy 65 proc., w zależności od wieku pojazdu. Potwierdził to zresztą (w sprawie Macieja Brzezińskiego) Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie.
Każdy musi złożyć własny wniosek o zwrot nadpłaty i skorygować wcześniejsze rozliczenie. Celnicy mogą sprawdzać, czy zadeklarowana wartość auta była prawdziwa. W efekcie zwrócone pieniądze mogą okazać się mniejsze od spodziewanych, a w wielu wypadkach trzeba będzie na nie dłużej czekać. Jednak im wcześniej złożymy wniosek, tym szybciej odzyskamy nadpłatę.
Obliczenie różnicy między kwotami wynikającymi z zastosowania różnych stawek wydaje się na tyle proste, że nie wymaga ustawy. Inne kwestie, takie jak weryfikacja wartości sprowadzanych aut, ustalenie osoby uprawnionej do zwrotu czy termin liczenia odsetek, to elementy dodatkowe. Niewątpliwe są ważne, ale nie decydują o tym, czy polski rząd wykona wyrok ETS.