Dzisiejszy wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego (sygn. akt I FSK 1644/11) powinien stać się przestrogą dla wszystkich, którzy transakcje na portalach aukcyjnych traktują jako stałe źródło zysków.
Muszą wiedzieć, że przed zapłatą VAT nie uchroni ich tłumaczenie, że wyprzedają tylko prywatną kolekcję staroci zbieranych latami. Jeśli internauta wystawia hurtowe ilości, nawet bardzo różnych rzeczy, fiskus ma prawo uznać go za podatnika i żądać rozliczenia VAT. Stanowisko to właśnie potwierdził sąd kasacyjny.
Cztery lata na Allegro
Jak bezwzględne jest prawo podatkowe, przekonała się kobieta, od której fiskus zażądał VAT za ponad cztery lata podatkowe. Jej internetową aktywnością trwającą od grudnia 2004 r. do końca 2008 r. kontrolerzy zainteresowali się dopiero pod koniec 2010 r. Ustalili, że w kontrolowanym okresie była ona zarejestrowana na Allegro pod dwoma nickami. Za pośrednictwem portalu aukcyjnego handlowała starą porcelaną, książkami, sprzętem fotograficznym, odzieżą i innymi starociami. Rocznie liczba rzeczy sprzedawanych w necie szła w setki, a w sumie transakcji było ponad 3 tys.
Te ustalenia utwierdziły fiskusa, że internautka nie zajmowała się handlem w sieci hobbystycznie, ale profesjonalnie. W związku z tym uznał, że stała się podatnikiem VAT. Średnia kwota podatku określonego za każdy miesiąc wyniosła 1 tys. zł.
VAT od filiżanki po babci
Podatniczka nie zgadzała się z taką interpretacją. Tłumaczyła, że wszystkie przedmioty stanowiły jej majątek osobisty i były w części odziedziczone po dziadkach, w części otrzymane od rodziców. Podatniczka nabywała je też przez lata na pchlich targach i przez ogłoszenia. Podkreślała, że wraz z mężem od wielu lat zbierała starą porcelanę i inne przedmioty w celach hobbystycznych. Decyzję o ich zbyciu podjęli, bo brakowało im pieniędzy na budowę domu.