Bezpłatne korzystanie z cudzego kapitału nie jest nieodpłatnym świadczeniem. Potwierdziła to Izba Skarbowa w Warszawie.
Emeryt pożyczył od kolegi 60 tys. zł. Umowę zgłosił w urzędzie skarbowym i zapłacił 2-proc. podatek od czynności cywilnoprawnych. Kolega zmarł, a emeryt zamierza oddać pieniądze jego żonie. Pożyczka jest nieoprocentowana, zapytał więc fiskusa, czy nie uzyskuje czasem przychodu z nieodpłatnego świadczenia – w wysokości odsetek, które musiałby zapłacić, gdyby podpisał umowę kredytową z bankiem.
Stołeczna Izba Skarbowa rozwiała jego obawy. Podkreśliła, że zgodnie z kodeksem cywilnym pożyczka jest umową nieodpłatną. Strony oczywiście mogą ustalić odpłatność, najczęściej jest to oprocentowanie. Jeśli jednak tego nie zrobią (a ponadto pożyczka nie pochodzi od podmiotu profesjonalnie się tym zajmującego), nie rodzi to skutków podatkowych w postaci uzyskania przez pożyczkobiorcę nieodpłatnego świadczenia. Tak więc emeryt nie jest zobowiązany do wykazywania przychodu i zapłaty daniny.
To stanowisko jest korzystne dla podatników, przypomnijmy jednak, że fiskus nie zawsze bywa tak łaskawy w sprawach nieoprocentowanych pożyczek.
Półtora roku temu opisywaliśmy („Rz" z 19 marca 2011 r.) sprawę osoby, która pożyczyła od znajomego milion złotych. Ponieważ umowa nie przewidywała żadnych odsetek, urząd uznał, że pożyczkobiorca uzyskał przychód z nieodpłatnych świadczeń – w wysokości procentów, które naliczyłby bank. Sprawa doszła aż do Naczelnego Sądu Administracyjnego, który potwierdził racje fiskusa. Nie pomogły argumenty, że pożyczka nie musi być oprocentowana ani że w relacjach między osobami prywatnymi naliczanie odsetek jest działaniem mało naturalnym.