Lustro podane sobie

Dwanaście Adamów, trzynaście Ew, koszt jednej sztuki 86 tys. funtów. Ewy poszły szybciej, jakiś szejk kupił od razu dwie. Adam, który przypadł naszemu bohaterowi, waży 77 kg, żywotność 20 lat, instrukcja obsługi 470 stron, ładowanie prądem przez 16 godzin. „Wyglądał na Turka albo Greka".

Publikacja: 13.12.2019 18:00

Lustro podane sobie

Foto: Getty Images

Ostatnie powieści Iana McEwana, pisarza niegdyś posądzanego o epatowanie brzydotą, nawiązują bez osłonek do science fiction. Nie należą stricte do tego gatunku, ale są przykładem sięgania po rekwizyty z magazynu SF, aby wzbogacać nimi prozę głównego nurtu. Nie ma żadnego uzasadnienia, aby właśnie teraz zająć się np. robotyką, tylekroć opisywaną przez fantastów z Isaaciem Asimovem na czele i jego powieścią „Ja, robot". A jednak McEwan uznał to zadanie literackie za pilne i nie zważając, że zagadnienie tylekroć już opiewano, poświęcił mu najnowszą powieść „Maszyny takie jak ja".




Rzecz dzieje się „w jesieni XX wieku" i w rzeczywistości odmiennej w porównaniu z naszą. Specjalista od łamania kodów Alan Turing nie popełnił samobójstwa, lecz zajął się z pożytkiem sztuczną inteligencją. Reaktywowali się Beatlesi, „Paragraf 22" Hellera ukazał się jako „Paragraf 18" (tak pierwotnie planował autor), a korpus ekspedycyjny na Falklandy po sromotnej klęsce wraca okryty hańbą (przypomnę, że w naszej rzeczywistości Anglicy odnieśli druzgocące zwycięstwo). Premier Thatcher opuszcza Downing Street 10. Nauka i technologia są już jednak na takim poziomie, że pewna firma wypuszcza sztucznych ludzi, których można nabyć, jeśli ktoś ma pieniądze.

Rychło okazuje się, że o żadnym partnerstwie między maszynami a ludźmi nie może być mowy. Cyborgi blokują wyłączniki, którymi można było je unieruchomić, łączą się potajemnie z internetem i bazami danych, wertują elektroniczne dokumenty na temat swych właścicieli. O mrzonce o służeniu człowiekowi, można zapomnieć. Jest to ten moment w historii, kiedy wybrany sektor ludzkości styka się po raz pierwszy z inteligencją maszynową i zaczyna pojmować, jakie to zagrożenie dla leniwego, bezmyślnego, taplającego się w głupocie rodzaju ludzkiego. Ale zarazem wiele Adamów i Ew z tej pierwszej generacji popełnia samobójstwa przez wyłączenie wyższych funkcji swojej świadomości. Albo ogarnia ich martwica, albo egzystują dalej jak rośliny. Nie są w stanie wytrzymać ze swoją czystą, nieskażoną psychiką wśród cywilizacji z jej przywarami.

Oto dlaczego McEwan wziął na warsztat temat sztucznych ludzi. Z takim postawieniem sprawy nie spotkałem się dotąd w obfitym piśmiennictwie poświęconym tej kwestii. Nie prawa robotyki Asimova kształtują ich zachowanie, ale np. niezdolność do kłamstwa, wynikła w dużej mierze z trudności z zakodowaniem go Adamom i Ewom. „Nie zbudowano nas, byśmy rozumiały kłamstwo", brzmi motto z Kiplinga otwierające książkę. Umiłowanie prawdy jest u nich tak daleko posunięte, że dozwala nawet działać na szkodę właścicieli, którzy mają na sumieniu różne grzeszki.

Druga kwestia, która doprowadza naszych cyborgów do rozpaczy, ma nawet większy ciężar gatunkowy. „Stworzyliśmy maszynę obdarzoną inteligencją i samoświadomością i wypchnęliśmy ją w nasz niedoskonały świat". W efekcie sztuczny umysł mimo pozytywnego nastawienia prędzej czy później znajdzie się w „cyklonie sprzeczności", z którymi my sobie radzimy m.in. dzięki kłamstwu, oportunizmowi, hipokryzji i cynizmowi, ale nasi przyjaciele nie mogą się pogodzić „ze smutkiem i bólem, które są esencją naszego istnienia". Rozdarcie między praktyką świata realnego a zakodowanymi zasadami okazuje się nie do pokonania; niektórym Adamom i Ewom samobójstwo wydaje się jedynym wyjściem z tej matni.

I aspekt ostatni: ludzkość marzy podobno o spotkaniu rozumnych kosmitów. Powoduje nami ciekawość, jak wyglądają, jak się urządzili itp. Ale w równej mierze, a może i w większej, mają pełnić dla nas rolę lustra, w którym się przejrzymy. Takimi Obcymi są opisane przez McEwana Adamy i Ewy: „przystawią nam w swoim cierpieniu i zdumieniu lustro do twarzy". Zaiste, obraz, jaki w nim zobaczymy, nie kwalifikuje się na razie do tego, byśmy mogli czuć dumę, zarówno jako ludzkość, jak i pojedyncze osobniki. Egzystencjalny ból, z którym my sobie jakoś radzimy, dla nich mógłby okazać się nie do przełamania.

Ostatnie powieści Iana McEwana, pisarza niegdyś posądzanego o epatowanie brzydotą, nawiązują bez osłonek do science fiction. Nie należą stricte do tego gatunku, ale są przykładem sięgania po rekwizyty z magazynu SF, aby wzbogacać nimi prozę głównego nurtu. Nie ma żadnego uzasadnienia, aby właśnie teraz zająć się np. robotyką, tylekroć opisywaną przez fantastów z Isaaciem Asimovem na czele i jego powieścią „Ja, robot". A jednak McEwan uznał to zadanie literackie za pilne i nie zważając, że zagadnienie tylekroć już opiewano, poświęcił mu najnowszą powieść „Maszyny takie jak ja".

Pozostało 85% artykułu
Plus Minus
Kryzys demograficzny, jakiego nie było. Dlaczego Europa jest skazana na wyludnienie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
Agnieszka Fihel: Migracja nie załata nam dziury w demografii
Plus Minus
Dzieci nie ma i nie będzie. Kto zawinił: boomersi, millenialsi, kobiety, mężczyźni?
Plus Minus
Nowy „Wiedźmin” Sapkowskiego, czyli wunderkind na dorobku
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
Michał Przeperski: Jaruzelski? Żaden tam z niego wielki generał