Zgodnie z planem Ministerstwa Klimatu i Środowiska to państwowy fundusz miałby pobierać od producentów środki finansowe i redystrybuować je na cele związane z selektywną zbiórką i recyklingiem. Zwolennicy takiego rozwiązania argumentują, że obecny model – oparty na działaniu prywatnych organizacji odzysku – nie gwarantuje pełnej transparentności i nie pozwala osiągnąć unijnych celów recyklingu. Przeciwnicy ostrzegają natomiast przed utratą konkurencji, nadmierną centralizacją i oderwaniem systemu od realiów rynkowych.
– Dziś mamy sytuację, w której odpowiedzialność producenta za wprowadzane na rynek opakowania jest w praktyce bardzo ograniczona – mówiła Anita Sowińska, podsekretarz stanu w Ministerstwie Klimatu i Środowiska, podczas debaty „Reforma systemu rozszerzonej odpowiedzialności producenta w Polsce – jak stworzyć system, który naprawdę działa?”. – Udział przedsiębiorców w finansowaniu systemu nie przekłada się wprost na skuteczność recyklingu. Chcemy to zmienić i stworzyć mechanizm, który rzeczywiście doprowadzi do realizacji celów środowiskowych, a nie tylko do formalnego raportowania wyników – dodała.
Zdaniem Sowińskiej obecny model wymaga głębokiej przebudowy, ponieważ rozproszenie odpowiedzialności między kilkadziesiąt organizacji odzysku prowadzi do nieefektywności i nadużyć. – System musi być przejrzysty, jednolity i wiarygodny. Dziś trudno powiedzieć, w jakim stopniu pieniądze rzeczywiście trafiają tam, gdzie powinny, czyli do gmin i instalacji zajmujących się realnym recyklingiem – tłumaczyła.
Z takim ujęciem nie zgadzał się Jakub Tyczkowski, prezes zarządu Rekopolu, który oceniał, że projekt UC100 w obecnej formie „oznacza faktyczne wyeliminowanie przedsiębiorców z procesu zarządzania systemem, choć to oni go finansują”. – Reforma w tym kształcie nie jest korektą, ale całkowitym odwróceniem logiki ROP. Zamiast budować współpracę między producentami, samorządami i recyklerami, ustawa wprowadza jeden centralny podmiot, który będzie decydował o wszystkim – mówił.
Tyczkowski zwrócił uwagę, że podobne modele, w których państwo przejęło kontrolę nad przepływem środków, nie sprawdziły się w innych krajach Europy. – Widzimy to na przykładzie Francji, gdzie nadmierna centralizacja doprowadziła do ogromnych kosztów administracyjnych i ograniczenia konkurencji. System, który miał być bardziej efektywny, stał się droższy i mniej elastyczny – podkreślał.
Anita Sowińska odpowiadała, że intencją ministerstwa nie jest tworzenie biurokratycznego monopolu, lecz zapewnienie skutecznej koordynacji i nadzoru nad wydatkowaniem środków. – Musimy pamiętać, że mówimy o pieniądzach, które mają realizować cele środowiskowe, a nie być źródłem zysków dla kolejnych pośredników. Rząd ma obowiązek zapewnić, by system był nie tylko efektywny ekonomicznie, ale też zgodny z unijnymi dyrektywami. Centralny nadzór daje gwarancję, że środki zostaną wydane tam, gdzie są najbardziej potrzebne – tłumaczyła.
Tyczkowski zwrócił jednak uwagę, że przedsiębiorcy nie kwestionują konieczności nadzoru państwa, ale – jak mówił – „potrzebny jest model partnerski, nie podporządkowany”. – Producent musi wiedzieć, na co idą jego pieniądze. Jeżeli cały strumień środków trafi do jednej instytucji, to przestaniemy mieć jakikolwiek wpływ na to, czy pieniądze rzeczywiście wspierają recykling, czy tylko utrzymują system administracyjny – zaznaczył.
Podkreślał też, że reforma w proponowanym kształcie grozi paraliżem inwestycji w recykling. – Nikt nie zainwestuje w nowe instalacje, jeśli nie będzie wiedział, jak będą finansowane odpady w perspektywie kilku lat. Rynek potrzebuje stabilnych zasad, a nie pełnej centralizacji i niepewności – mówił.
W podobnym tonie wypowiadał się Sławomir Brzózek ze Związku Pracodawców EKO-PAK. Podkreślał, że organizacje odzysku długo budowały rynek recyklingu i edukację ekologiczną – i że „nie można ich po prostu wyłączyć jednym ruchem ustawy”.
Sowińska argumentowała, że projekt powstał po analizie doświadczeń innych krajów i jest próbą połączenia skuteczności z odpowiedzialnością producentów. – Widzimy, że model wolnorynkowy nie doprowadził do znaczącego wzrostu poziomu recyklingu. Mamy bardzo duży potencjał technologiczny, ale brakuje koordynacji i jednolitego systemu raportowania. Chcemy to uporządkować – powiedziała.
Odnosząc się do zarzutów o możliwy wzrost kosztów dla przedsiębiorców, wiceminister podkreślała, że celem reformy nie jest zwiększenie obciążeń, lecz „bardziej sprawiedliwy podział kosztów między uczestników rynku”. – Dziś nie wszyscy producenci w równym stopniu ponoszą odpowiedzialność finansową. Chcemy, by system był bardziej transparentny i żeby ci, którzy rzeczywiście inwestują w ekoprojektowanie i recykling, nie byli stratni wobec tych, którzy tego nie robią – mówiła.
Zdaniem Tyczkowskiego projekt może działać odwrotnie, bo „centralne mechanizmy rozliczeń nie uwzględniają realiów branży”. – W systemie zarządzanym przez fundusz wszystko stanie się anonimowe. Producent, który dziś inwestuje w recykling, nie będzie miał żadnej gwarancji, że jego wysiłek zostanie doceniony. To zniechęci do dalszych inwestycji – oceniał.
Zarówno Sowińska, jak i Tyczkowski zgodzili się natomiast, że kluczowe znaczenie ma kwestia współpracy z samorządami. – Gminy są na pierwszej linii frontu. Bez ich zaangażowania i dobrze zaprojektowanego systemu zbiórki selektywnej żadna reforma się nie uda – zaznaczyła Sowińska.
Tyczkowski dodał, że gminy powinny mieć zapewnione stabilne finansowanie i jasne zasady przekazywania środków. – Jeśli samorządy nie będą wiedziały, ile pieniędzy dostaną z funduszu i kiedy, to nie będą w stanie planować inwestycji w infrastrukturę odpadową – mówił.
Wiceminister klimatu zapewniła, że jej resort jest otwarty na dialog z branżą. – My nie bronimy obecnego systemu dla siebie. Chcemy, żeby powstał system, który rzeczywiście będzie służył recyklingowi, a nie biurokracji – zapewnił z kolei Jakub Tyczkowski.
Partner relacji: Rekopol