Obieranie cebuli

Należy do pierwszej dziesiątki najlepiej sprzedawanych gazet w USA, choć ani jedna zawarta w niej informacja nie jest prawdziwa. Czego zatem szukają czytelnicy „The Onion”?

Publikacja: 27.10.2007 05:54

Obieranie cebuli

Foto: Rzeczpospolita

Tu stultus es”, czyli „Jesteś głupcem” – tak brzmi łacińskie motto amerykańskiej gazety „The Onion”. To oczywiście przejaw kokieterii wobec czytelnika, pismo nie nadaje się dla głupców, bo wymaga od odbiorcy dystansu do siebie i poczucia humoru, które to cechy obce są ludziom ociężałym umysłowo. Motto jest raczej przejawem desperacji autorów na widok świata i ludzi, to ich pozbawiona złudzeń ocena rzeczywistości, w której nie ma miejsca na sentymentalizm ani na miłe, nieszkodliwe i radosne dowcipy. „The Onion” to najśmieszniejsza, a równocześnie najbardziej okrutna gazeta na świecie.

Historia pisma zaczyna się w sierpniu 1988 r., kiedy dwóch studentów Uniwersytetu Madison w stanie Wisconsin: Tim Keck i Christopher Johnson, opublikowało 12-stronicowe pismo. Na pierwszej opisana była historia potwora, który siał grozę w lokalnym jeziorze, pozostałe jedenaście wypełniały reklamy i kupony zniżkowe na pizzę i piwo. Dziwny tytuł gazety (onion to po angielsku cebula) pochodzi od popularnego określenia siedziby związku studentów w Madison. Keck i Johnson sprzedali gazetę rok później, a kolejny właściciel uczynił z niej satyryczne pismo polityczno-obyczajowe, które w dalszym ciągu opierało swój ograniczony lokalny sukces na reklamach.

W 1996 r. „The Onion” stworzyła własną stronę internetową i od tego czasu zaczęła się ogólnokrajowa kariera pisma. W 2001 r. redakcja przeniosła się do Nowego Jorku, gdzie dziś publikowane jest co tydzień w nakładzie 710 tysięcy egzemplarzy (daje mu to miejsce w pierwszej dziesiątce najpopularniejszych gazet w USA). W Internecie „The Onion” czytana jest przez 2 miliony osób tygodniowo, milion słuchaczy odbiera audycje radiowe tworzone przez zespół gazety, a od kwietnia bieżącego roku „The Onion” produkuje również klipy wideo, które biją rekordy popularności na YouTube i My Space. Co roku gazeta uzyskuje około 7 mln dolarów przychodów z reklam i notuje, skromny, bo skromny, ale jednak, zysk w wysokości kilkuset tysięcy dolarów.

W zasadzie „The Onion” publikuje wyłącznie informacje i komentarze. Z jednym zastrzeżeniem: informacje są nieprawdziwe, wymyślone i kompletnie absurdalne, natomiast ich styl sugeruje całkowitą wiarygodność. Konstrukcja tekstów jest prosta, agencyjna, zawierają wiele cytatów. Niektóre tematy ograniczone są wyłącznie do tytułów zajawianych na pierwszej stronie, nie rozwija się ich wewnątrz numeru. „The Onion” nie prosi czytelników o wysyłanie e-maili z oceną gazety, nie stara się być interaktywna. Layout gazety przypomina tradycyjne czasopismo z lat 70., które dziś wstydziłby się wypuścić na rynek każdy poważny wydawca. Komentatorzy i autorzy tekstów są w każdym numerze ci sami, podobnie zresztą uczestnicy sond ulicznych, wśród których zawsze występuje analityk systemów, a czasami recepcjonistka, kierowca ciężarówki i kwiaciarka. Autorem całkowicie absurdalnych horoskopów jest Lloyd Schumner Senior, emerytowany maszynista i dyplomowany astrolog.

W czasach gdy media robią wszystko, by zaskoczyć czytelnika, sprzedać mu każdą brednię polaną sosem pseudomądrości, formuła „The Onion” wygląda jak przepis na pewną katastrofę. A mimo to jest chyba jedyną gazetą na świecie, której czytelnictwo wzrosło w ciągu ostatnich trzech lat o 60 procent i które w tym roku zamiast masowo zwalniać dziennikarzy, zatrudni 170 pracowników. Na czym zatem polega tajemnica „Cebuli”?

Chyba po prostu na tym, że „The Onion” jest zazwyczaj inteligentna, bywa śmieszna, i to do bólu, a w każdym numerze publikuje historie, które obrażają jakąś grupę Amerykanów: katolików, homoseksualistów, muzułmanów, Żydów, biednych, niepełnosprawnych, polityków, grubych, dzieci i staruszków, kobiety, liberałów i konserwatystów, samotne matki i Murzynów. Artykułem, którym „The Onion” podbiła tysiące czytelników w 1996 r., był tekst o wysłaniu przez Billa Clintona 75 tysięcy samogłosek do rozdartej wojną Bośni: „Pierwszymi odbiorcami są miasta Sjlbvdnzv i Grznc”. W artykule autor cytuje uradowanych Bośniaków, np. Trszg Grzdnjlkn, ojca sześciorga dzieci, których imion sam nie jest w stanie wymówić, w związku z czym błaga Clintona o przysłanie choć jednego „e”.

Tego typu wysublimowany humor to jednak margines artykułów w „The Onion”. Zwykle gazeta wali na odlew, posługując się prostymi skojarzeniami i piętrząc absurd do granic wytrzymałości czytelnika. Dla jej redaktorów nie ma świętości ani tematów tabu. W tygodniu ataków na kliniki aborcyjne ukazuje się artykuł pod tytułem: „Chrystus zabija dwie osoby, rani siedem w ataku na klinikę aborcyjną”. Po huraganie, który spustoszył pewien afrykański kraj: „15 tysięcy brązowych ludzi ginie gdzieś, nie wiadomo gdzie”. Innym razem „The Onion” informuje: „Żydzi wezwani do Egiptu, by zreperować piramidy”. Autor wyjaśnia, że w związku z uszkodzeniami piramid w ciągu ostatnich 4 tysięcy lat każdy Żyd na Ziemi otrzymał list nakazujący porzucenie rodziny i powrót do Egiptu „jeśli wie, co dla niego dobre”. „Mieszkaniec Madison nie może się zdecydować, czy dać kanapkę bezdomnemu czy kaczkom” – to kolejny tytuł.

Za takie teksty „The Onion” płaci oczywiście ogromną cenę. Wielu czytelników jest oburzonych, część firm wycofuje reklamy, osoby publiczne, które regularnie występują jako bohaterowie zmyślonych historii w gazecie, ciągają – czasami z powodzeniem – redaktorów po sądach. Jednak dokładnie to samo, co oburza jednych, wzmacnia popularność i – wbrew pozorom – wiarygodność „The Onion”. Dla milionów czytelników gazeta stała się odtrutką na samozadowolenie amerykańskiego społeczeństwa i duchotę politycznej poprawności, w jakiej dławi się większość amerykańskich mediów. Jej czytanie każe zastanowić się, na czym polegają medialne fascynacje, czym jest opinia publiczna, kto tworzy współczesne autorytety. To są ważne pytania, którymi wiele mediów w ogóle nie zaprząta sobie uwagi.

Na popularność gazety nic nie wpływa tak dobrze jak skandal, zwłaszcza gdy po drugiej stronie występują osoby i instytucje nierozumiejące konwencji. Do historii „The Onion” przeszła relacja chińskiej gazety „Beijing Evening News”, która podała jako prawdziwą przepisaną z „The Onion” informację, według której amerykański Kongres zapowiada wyprowadzkę z Kapitolu, jeśli Waszyngton nie zbuduje na nim otwieranego dachu. Artykuł jest w istocie satyrą na amerykańskie kluby piłkarskie i baseballowe, które grożą przeprowadzką ze swoich stadionów, jeśli lokalne władze nie zmodernizują obiektów. Chińczycy przez jakiś czas się upierali, że informacja o zmianie siedziby Kongresu jest prawdziwa, a następnie wycofali się z niej oburzeni na „kłamstwa, do których uciekają się amerykańskie gazety dla pieniędzy”.

Siłą „The Onion” jest jej aktualność, reaguje ona niemal natychmiast na każde ważne wydarzenie w Stanach Zjednoczonych i komentuje zmiany społeczne. Zdjęcie grubego Amerykanina z pilotem w ręku ilustruje artykuł o nowym wynalazku, mianowicie pilocie, który po to, aby jego właściciel nie musiał wstawać, aby go podnieść, może być uruchamiany innym pilotem. W lipcu 1998 r. „The Onion” doniosła, że od początku roku gejom udało się nawrócić 288 tysięcy heteroseksualistów, „co oznacza, że społeczność ta jest na dobrej drodze do wykonania planu nawrócenia 350 tysięcy heteroseksualistów do końca roku”. W 1996 w dziale nauka ukazuje się raport z badań, które dowodzą niezbicie, iż „niemowlęta są tak głupie, że to w ogóle nie jest śmieszne”.

W kwietniu bieżącego roku „The Onion” wystartowała z serwisem wideo Onion News Network, w którym parodiuje telewizyjne programy informacyjne z udziałem polityków i ekspertów z różnych dziedzin. Dotychczas przygotowane programy to między innymi naukowo-socjologiczna debata na temat roli, jaką odegra „bullshit” w wyborach prezydenckich w 2008 r. (największą w historii), panel poświęcony odpowiedzi na pytanie: Czy rząd wystarczająco skutecznie śledzi paranoików i schizofreników? (Odpowiedź brzmi nie, oczywiście. Schizofrenikom należy wszczepić specjalne chipy).

Furorę zrobiła historia na temat gwiazdy porno Jannici St Foxx, której kariera może lec gruzach, gdyż w momencie ekstazy nazwała swojego filmowego partnera Murzyna czarnuchem. Oburzeni twórcy filmu wycofali „to plugastwo” z katalogu, a wstrząśnięci widzowie wyrażali swoje obrzydzenie zachowaniem gwiazdy. Sama Jannica wygłosiła na ekranie samokrytykę, zapewniając, że nie jest rasistką, bo „w przeszłości rżnęli ją Afroamerykanie i w przyszłości też tak będzie”.

Niejeden czytelnik zapyta pewnie, co w tym śmiesznego. Obieranie tej „Cebuli” nie daje lekkiej radości. Redaktorzy gazety regularnie przekraczają granice dobrego smaku, co według niektórych będzie wyrokiem skazującym dla gazety. Jednak „The Onion” każe nam zastanowić się, czym w istocie jest humor, zwłaszcza dziś, w czasach coraz większych tragedii oglądanych niemal codziennie przez miliony ludzi i trywializowanych przez media. Todd Hanson, jeden z jej redaktorów, mówi o tym w wywiadzie: „W komedii nie chodzi o to, byśmy się śmiali. Prawdziwa współczesna komedia opowiada zwykle o strasznych, czasem tragicznych rzeczach. To jest sposób na odreagowanie, przetworzenie horroru i nędzy duchowej, która nas otacza na co dzień. To z nich bierze się komedia”.

George Bernard Shaw pisał: „Życie nie przestaje być śmieszne, gdy ludzie umierają, ani tym bardziej nie przestaje być poważne, gdy się śmieją”. I może te słowa powinny być prawdziwym mottem tej dziwnej amerykańskiej gazety.

Tu stultus es”, czyli „Jesteś głupcem” – tak brzmi łacińskie motto amerykańskiej gazety „The Onion”. To oczywiście przejaw kokieterii wobec czytelnika, pismo nie nadaje się dla głupców, bo wymaga od odbiorcy dystansu do siebie i poczucia humoru, które to cechy obce są ludziom ociężałym umysłowo. Motto jest raczej przejawem desperacji autorów na widok świata i ludzi, to ich pozbawiona złudzeń ocena rzeczywistości, w której nie ma miejsca na sentymentalizm ani na miłe, nieszkodliwe i radosne dowcipy. „The Onion” to najśmieszniejsza, a równocześnie najbardziej okrutna gazeta na świecie.

Pozostało 93% artykułu
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Adwentowe zwolnienie tempa
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą