[b]Jednak chciałabym zauważyć, że ktoś, kto zgadza się na to, by Mazurek przeprowadził z nim wywiad, naraża się na traumę. To problem z zakresu wiktymologii. [/b]
Naprawdę tak uważasz?
[b]Oczywiście. Myślę, że na przykład liberalny ksiądz, któremu starasz się udowodnić, że tak naprawdę jest alter ego księdza Rydzyka, jak to robiłeś w niedawnym wywiadzie w „Rz”, musi się czuć niekomfortowo. Uważasz, że dałeś mu do myślenia? [/b]
To byłby dla mnie największy komplement. Ale tak naprawdę, wiesz to dobrze, że i rozmówcy, i czytelnicy zostają przy swojej wizji świata.
[b]Czyli jedni na przykład ci kibicują, traktując jako fightera idącego do zwarcia w ich imieniu, a inni uważają, że twój rozmówca, którego starasz się znokautować, wyszedł z walki bez większego szwanku, a nawet zwycięsko?[/b]
Tak właśnie jest. Podam ci przykład: po niedawnym wywiadzie z Ewą Wanat, naczelną TOK FM, wiele osób mi gratulowało, że „rozjechałem Wanat”. A ona sama była z wywiadu zadowolona i stwierdziła, że mówiła to, co zawsze.
[b]Nie zawsze traktujesz swoich rozmówców jednakowo, z tym samym dystansem. Można wyczuć, że jednych lubisz bardziej, innych traktujesz ostrzej. [/b]
[wyimek]Mam prawo do minimum szacunku. Przecież politycy nie istnieliby, gdyby nie my, dziennikarze[/wyimek]
Ależ ja wcale nie jestem obiektywny. Przeciwnie, jestem skrajnie subiektywny. Nie udaję, że przyjechałem z Pernambuco i nic nie wiem o polskiej polityce. Nie udaję też, że nie mam poglądów. Nie tylko je mam, ale płacą mi za ich wyrażanie.
[b]Mam wrażenie, że drażnią cię podwójne standardy. To, że np. oskarża się Radio Maryja o nietolerancję i zasklepianie się w jednostronnej wizji świata, a nietolerancji TOK FM się nie zauważa. [/b]
Rzeczywiście, bardzo drażnią mnie podwójne standardy. Chciałbym, żeby np. dziennikarze tak samo odbierali pewne rzeczy, gdy dotyczą Donalda i gdy dotyczą Kaczora.
[b]Wracając do twych wywiadów – rozumiem, gdyby garnęliby się do nich tacy, którzy nie mają zbyt wielu propozycji. Tak jak pewien poseł PSL, który kusił naszego kolegę redakcyjnego: panie redaktorze, zaprosi mnie pan, ja postawię pół litra. Ale osoby, z którymi robisz wywiady, nie muszą być tak zdeterminowane. Z ich strony to masochizm czy snobizm? Mieć wywiad zrobiony przez Mazurka i fryzurę od Jagi Hupało?[/b]
O! Porównujesz mnie z Jagą Hupałą. Nie wiem, jak odebrałaby to pani Hupało, ale ja jestem zaszczycony, naprawdę. Uważasz, że gramy w tej samej lidze?
[b]Uważam, że efekt zrobienia fryzury i poddania się twojemu przesłuchaniu może być równie niekorzystny. Kuba Wojewódzki ci odmówił.[/b]
Skąd wiesz, że to Wojewódzki mi odmówił? Pisałem kiedyś o znanym, bezkompromisowym dziennikarzu, który powiedział mi, że „nie jest w jego interesie być rozjechanym przez Mazurka”.
[b]Wiem, bo ja przygotowuję się do wywiadów, w przeciwieństwie do ciebie. Kiedy umawialiśmy się na wywiad, podkreślałeś, że ty się nigdy nie przygotowujesz. Odebrałam to jako kompleks prymusa, który, broń Boże, nie przyzna, że się uczy. A czy są politycy, którzy wykazują równie silny instynkt samozachowawczy jak Wojewódzki? [/b]
Czasem jednak się przygotowuję, ale nie do rozmów z politykami, bo to jednak pamiętam. Z uporem mi odmawia cała góra PO, począwszy od premiera. Wiedzą, że nie mogą liczyć na wywiad w stylu TVN, w którym najostrzejsze pytania będą takie, jakie są akceptowane w tej stacji.
[b]Politycy PO mówią otwarcie, że nie będą z tobą rozmawiać?[/b]
Nie, skądże. Takie rzeczy dzieją się inaczej. Po prostu nie mogę się jakoś dopchać. Nie ma czasu, to są wszyscy zapracowani ludzie.
[b]Ale czasu nie znajduje też dla ciebie Jarosław Kaczyński. [/b]
Owszem, nie chce udzielić mi wywiadu. A jest to człowiek, którego nieustannie lubię. Ma duże poczucie humoru, choć udaje mu się je starannie ukrywać.
[b]Czy jest jeszcze jakiś polityk, ktoś, z kim chciałby porozmawiać Robert Mazurek, ale jakoś nie dochodzi do wywiadu? [/b]
Chętnie porozmawiałbym z Lechem Kaczyńskim, ale nawet nie będę się o wywiad starał. Bo wiem, że – w przeciwieństwie do brata bliźniaka – ma zwyczaj masakrowania wywiadu w autoryzacji. Cóż za przyjemność miałbym z tego, że np. fajnie mi się z nim rozmawiało, gdyby on chciał napisać wywiad na nowo? To po co się męczyć, spisywać wywiad?
[b]A czy istnieją ludzie, co do których z góry możesz założyć, że nie powiedzą nic ciekawego?[/b]
To się zmienia. Bo dziś nie mają nic do powiedzenia, ale już jutro może tak.
[b]Obrażą się na swoją partię i chlapną coś nieprzewidzianego? [/b]
Niekoniecznie o to chodzi. Podam przykład. Człowiekiem niewartym rozmowy dzisiaj jest chociażby Sebastian Karpiniuk. Ale ponieważ jest politykiem nowego typu...
[b]Zdefiniujmy pojęcie polityka nowego typu. [/b]
Reprezentuje w polityce to, co się najlepiej sprzedaje: wizerunek.
Pozbawiony poglądów. Zaangażowanie pozbawione aksjologii. No to ja z nim chętnie porozmawiam za parę lat, kiedy się stanie jeszcze bardziej wyrazistym głosem swego pokolenia.
[b]Wyrazistym, czyli on jakoś dojrzeje czy też...[/b]
Sytuacja dojrzeje i go dogoni. Ton polskiej polityce będą nadawać tacy jak on. Wtedy ja bardzo chętnie zadam mu pytanie: czy panu tak naprawdę o coś chodzi oprócz władzy, która jest fajowska, i oprócz nienawiści do PiS, który jest obrzydliwy.
[b]Na razie Karpiniuk leży na półeczce i czeka na swoją kolej. A z kim Robert Mazurek nie chce programowo rozmawiać? [/b]
Z Jerzym Urbanem.
[b]Bo uważasz, że z nim się nie rozmawia i nie podaje mu ręki?[/b]
Właśnie tak. Powiem, że człowiek, który jest winny szczucia na księdza Jerzego Popiełuszkę, nie jest partnerem do rozmowy.
[b]A jednak niektórzy widzą w nim błyskotliwego rozmówcę. [/b]
Wybaczam moim przyjaciołom, którzy to robią. Powiem tak: gdyby Jerzy Urban powiedział, że coś się z nim stało – nie, że chce zmienić wizerunek, bo ja nie jestem piarowcem – ale że chciałby powiedzieć coś, czego dotychczas nie mówił, to w porządku, mogę porozmawiać.
[b]A jednak miewasz naiwne złudzenia. Czy jeszcze ktoś figuruje na czarnej liście Mazurka?[/b]
Mam taką tradycję, że na jedno z ostatnich zajęć ze studentami dziennikarstwa zapraszam kogoś znanego. I jedna z pań zaproponowała Passenta. Na to powiedziałem: nie. Nie.
[b]Możesz jakoś rozwinąć to „nie”?[/b]
To nie jest tak, że ja mam z Passentem jakieś porachunki albo nie zgadzam się z tym, co teraz pisze, bo szczerze mówiąc, nie czytam. Znowu chodzi mi o lata 80.
[b]Przedziały w czasach komunizmu były bardziej wyraziste niż teraz, nie tylko politycznie, lecz i moralne. [/b]
Nie, to nie były wybory czysto moralne, jak to teraz rozumiemy. To, co robił Jerzy Urban, nie było tylko szczuciem na Popiełuszkę nienawistników, którzy mogli mu co najwyżej szybę wybić.
[b]Były to wybory śmiertelnie poważne. [/b]
Z akcentem na „śmiertelnie ”.
[b]Ale ze Stefanem Michnikiem rozmawiałeś? Opisałeś potem swoje spotkanie w Szwecji z życzliwym starszym panem, który radzi ci, byś jechał autobusem, a nie pociągiem, bo taniej wyjdzie. Miałeś wrażenie, że grał przed tobą jakąś rolę? [/b]
Nie. Myślę, że to człowiek, który
z powodów własnego koniunkturalizmu...
[b]Czyli takie rozdwojenie jaźni? Ktoś, kto głaszcze dzieci po główkach, a ma krew na rękach. [/b]
Ale przecież ten fenomen już opisał Krzysztof Kąkolewski w „Co u pana słychać”. Miły starszy pan, który karmi gołębie w Monachium, ma na sumieniu setki istnień.
[b]I tak nieoczekiwanie Robert Mazurek, znany szyderca, ujawnia swoje poważne i pryncypialne oblicze. Swoją drogą podobno spędzasz pół niedzieli w kościele, tak słyszałam. [/b]
Nie jestem prawosławny, by spędzać wiele godzin na nabożeństwie. Jak każdy katolik idę na mszę. To dlatego nie biorę udziału w „Loży prasowej” w TVN. Kiedy zadzwoniła do mnie pani, by mnie do niej zaprosić, powiedziałem, że o tej porze mam mszę. Spytała, czy zawsze. Odpowiedziałem, że owszem. Na to ona: jest pan ministrantem? No to mogłem tylko powiedzieć: „nie, ja tę mszę odprawiam”.
[b]Ale dlaczego tak długo siedzisz w kościele? Jedna msza się kończy, czujesz niedosyt, idziesz na następną?[/b]
W moim kościele jest kawiarenka, bez wyszynku, nad czym ubolewam. Po mszy spotykam się ze znajomymi, nazywanymi przeze mnie i żonę „kościelnymi”, bo poznanymi w kościele.
[b]Jesteś może katolickim fundamentalistą? To by się zgadzało. Kościół, trójka dzieci. To niebezpieczne. W jednym z twoich wywiadów w „Rz” naczelny „Frondy” Grzegorz Górny mówi, że Bóg karze pełnych pychy i moralizujących fundamentalistów. Ich małżeństwa się rozpadają.[/b]
Ja naprawdę boję się, że na przykład się rozwiodę. Mówię o tym ciągle. Mój przyjaciel Piotr Zaremba, który nie miał i nie ma żony, strofuje mnie: „po co o tym gadasz?”.
[b]A ty słyszysz jakieś podszepty szatana: „rozwiedź się, rozwiedź”. [/b]
Proszę mnie dobrze zrozumieć: ja nie chcę się rozwieść, obawiam się jednak, że mogę ulec jakiejś głupiej pokusie. Dlatego nie chcę nigdy pouczać innych, bo nie wiadomo, co sam jeszcze w życiu zrobię. Nie mogę za siebie gwarantować. Przynajmniej do momentu, w którym zostanę kompletnie sparaliżowany, a i w dodatku pozbawiony mowy.
[b]Co na to żona, gdy ujawnisz jej swe lęki? [/b]
Mówi: „wynieś śmieci”.
[b]A dlaczego twoja żona uważa, że „jesteś z innej planety”? Niedawno w „Rz” w sposób godny porucznika Columbo zacytowałeś swoją żonę. Kiedy dowiedziała się, że będziesz rozmawiał z Tomaszem Zimochem, stwierdziła, że obaj jesteście z innej planety. [/b]
Naprawdę nie wiem, dlaczego tak powiedziała.Może dlatego, że uważa, iż jestem pozbawiony instynktu samozachowawczego?
[b]Nie wykręcaj się. Informuję cię przy okazji, że kiedy kobieta mówi, że ktoś jest z innej planety, to nie jest komplement. Może to znaczyć, że trudno z tobą wytrzymać. Co robisz, nie przynosisz do domu wypłaty? [/b]
Ależ przynoszę, utrzymuję dom, jestem statecznym konserwatywnym mieszczaninem. Odprowadzam i przyprowadzam dzieci z przedszkola i szkoły, piorę, wynoszę śmieci…
[b]Będę to miała na piśmie. Bo mój mąż uważa, że takie zajęcia są niegodne mężczyzny i gdyby jakiś kolega z redakcji wiedział, że on się czasem nimi pokala, toby po prostu nie uwierzył. [/b]
Przekaż redaktorowi Haszczyńskiemu, że ma rację i jest moim bohaterem.
[b]Z przyjemnością. A wracając do zasadniczego wątku naszej rozmowy, czyli złośliwości pod adresem polityków – bo mam wrażenie, że tak jakoś wyszło – to czy uważasz, że dziennikarze tak bardzo nad nimi moralnie i intelektualnie górują? [/b]
Wręcz przeciwnie. Uważam, że od dziennikarzy głupsi są tylko aktorzy. Pewnie sobie nie poprawię notowań w środowisku tą wypowiedzią.
[b]Konkrety proszę. [/b]
A więc miejsce trzecie – pani z Radia PiK w Bydgoszczy, która spytała kiedyś Jarosława Kaczyńskiego, dlaczego inwigilował prawicę. Miejsce drugie – dziennikarka z Radia Koszalin, która z Wiesławem ichnikowskim rozmawiała na antenie jako z Edwardem Dziewońskim. Michnikowski odpowiadał z całą powagą, a na koniec powiedział: proszę państwa, muszę tylko wyjaśnić, że z państwem rozmawiał Wiesław – tu zawiesił głos – Gołas. Miejsce pierwsze bezapelacyjnie zajmuje dziennikarka Radia Merkury z Poznania, która zapytała Władysława Bartoszewskiego: panie profesorze, w czasie II wojny światowej zginęło 6 mln Żydów. Dużo to czy mało?
[b]Trochę się wykręciłeś. Podałeś przykłady pań – dopiero do mnie dotarło, że to wszystko kobiety – które, z całym szacunkiem, ale są raczej tylko przedłużeniem trzymanego mikrofonu. Śmielej proszę, daj przykłady dziennikarzy z pierwszej ligi, których nie cenisz, choć są uznawani za wybitnych dziennikarzy. [/b]
A czy Tomasz Wołek jest uznawany za wybitnego dziennikarza?
[b]Może się nie wypowiem, bo to nie jest wywiad ze mną, ale z Mazurkiem. Mam wrażenie, że łatwiej sporządzić listę dziennikarzy, których szanujesz. Będzie zapewne krótka. [/b]
Mądrzy dziennikarze, no dobrze. Piotr Zaremba, na pewno. Bronek Wildstein. Generalnie najlepsi są oczywiście dziennikarze z mojej redakcji, każdej, w której w danej chwili pracuję. A z innej bajki? Ze wstydem przyznaję, że kiedyś za inteligentnego człowieka uważałem Wojciecha Orlińskiego z „Gazety Wyborczej”. Ale lubię czytać Wojciecha Jagielskiego, Jurka Majewskiego z „Gazety Stołecznej", Rafała Steca, który świetnie pisze o sporcie, cenię Jerzego Sosnowskiego. O filmy zawsze pytam Michała Chacińskiego i Wieśka Chełminiaka…
[b]Chciałam cię poinformować, że telefon, który przed chwilą odebrałam, był od redaktora Haszczyńskiego. Przekazałam mu twoją o nim opinię ale chyba pozostał nieufny. [/b]
Nieufny? Przecież wiesz, że jestem bardzo nielubiany. Tak było zawsze, nawet w szkole. Kiedyś uczniowie z mojej klasy wypełniali ankietę. Pytano ich, do kogo by się zwrócili, gdyby musieli coś załatwić. Wskazali mnie i przewodniczącą klasy, którą zresztą wybrano dzięki moim staraniom. Ale kiedy mieli wskazać, kogo lubią, znalazłem się na szarym końcu.
[b]Było ci przykro? [/b]
Kompletnie nie. Nie zależy mi na ludzkiej sympatii. Ja też raczej nie lubię ludzi. Nie muszę ich lubić, by z nimi rozmawiać.
[ramka]Maja Narbutt, dziennikarka od zawsze związana z „Rz”, w latach 90. korespondentka w Wilnie i publicystka działu zagranicznego, pisze reportaże dla „Plusa Minusa”, które przyniosły jej nagrody SDP i nominacje do nagrody „Pressa”[/ramka]