Ameryka boryka się z pandemią pluskiew

Wprawdzie Barackowi Obamie sen z powiek spędza wciąż konflikt z talibami, lecz tysiące zwykłych Amerykanów skupiają się na walce z wrogiem, który tajne obozy założył w ich własnych łóżkach

Publikacja: 16.10.2010 01:01

Pracownik firmy dezynsekcyjnej demonstruje plakat instruktażowy podczas pierwszego północnoamerykańs

Pracownik firmy dezynsekcyjnej demonstruje plakat instruktażowy podczas pierwszego północnoamerykańskiego szczytu na rzecz walki z pluskwami w Rosemont dwa tygodnie temu.

Foto: AP

Nowy Jork, Filadelfia, Detroit, Cincinnati, Chicago, Denver, Waszyngton, Los Angeles i Boston to miejsca, w których wróg przypuścił najostrzejszy szturm. I chociaż do oporu przed niespodziewanym najeźdźcą używa się zarówno broni chemicznej, jak i specjalnie tresowanych psów, to armie pluskiew z tygodnia na tydzień przelewają coraz więcej amerykańskiej krwi.

Kontratak owadów, które w rozwiniętych krajach Zachodu od kilkudziesięciu lat uważano już za praktycznie wytępione, kompletnie zaskoczył Amerykanów.

– Stanęliśmy u progu światowej pandemii pluskiew. Ten problem nie dotyczy bowiem tylko Stanów Zjednoczonych, ale również Kanady i Europy – przekonuje w rozmowie z „Rz” Missy Henriksen, wiceprezes National Pest Management Association ds. Public Relations. Pluskwy zostały uznane za jedne z najtrudniejszych szkodników do wytępienia. Znane są bowiem między innymi z tego, że nie łamią żadnych ustaw o zakazie dyskryminacji.

– Wprowadzają się zarówno do brudnych, jak i do bardzo czystych pomieszczeń. Nie bardzo dbają o to, w jakich warunkach mieszkają. Chodzi im tylko o ludzi – ostrzega Missy Henriksen. Można więc je dzisiaj spotkać zarówno w obskurnym motelu za 40 dolarów, jak i w dziesięciokrotnie droższym pięciogwiazdkowym hotelu.

O tym, że nawet najbogatsi Amerykanie nie mogą się czuć bezpiecznie, świadczą zwierzenia pogryzionych gwiazd. – Wciąż drapię się co minutę, ale mój apartament jest już ponoć w 100 procentach wolny od pluskiew – opowiadał niedawno w swojej audycji Howard Stern, uważany za najlepiej zarabiającego prezentera radiowego w Stanach Zjednoczonych. Terminatorzy zrobili też porządek z jego limuzyną, w której specjalnie wyszkolone psy odnalazły nawet więcej żarłocznych owadów niż w mieszkaniu Sterna.

28-letnią piosenkarkę Lauren Hildebrandt pluskwy dopadły w jednym z hoteli. – Ludzie powinni być świadomi niebezpieczeństwa, jakie czyha na nich teraz w hotelach w Nowym Jorku. Nie mogłam spać, bo cały czas myślałam tylko o tym, że one są w moim łóżku – czytamy w wydanym przez Hildebrandt oświadczeniu dla prasy. I chociaż nie podała nazwy hotelu, to wiadomo, że miał cztery gwiazdki.

Trudno się jednak dziwić, skoro nawet nowojorski słynny hotel Waldorf-Astoria jest podejrzewany o to, że wśród jego mieszkańców bywają nie tylko prezydenci, królowie czy najbardziej znani aktorzy, ale również pluskwy. Te ostatnie mają jednak o tyle lepiej, że nie muszą płacić za pokój, którego cena zaczyna się od 319 dolarów (ok. 920 zł) za dobę. Rzecznik sieci kategorycznie zaprzecza tym oskarżeniom, ale mieszkanka Florydy opowiadała niedawno reporterowi „The New York Post”, że atak owadów, który przeżyła w swoim pokoju, był na tyle dokuczliwy, że bez dopłaty została przeniesiona do bardziej luksusowej części hotelu, w której pobyt kosztuje co najmniej 700 dolarów za noc.

Z powodu inwazji żarłocznych owadów czasowo zamykane są biura, kina, biblioteki, akademiki, przedszkola, urzędy czy nawet domy pogrzebowe. Pluskwy polubiły między innymi nowojorski Manhattan i chętnie odwiedzają sklepy tak prestiżowych marek, jak Bloomingdale czy Victoria’s Secret. Jak przystało na znane w całych Stanach Zjednoczonych istoty, krwiopijcze insekty złożyły również wizytę w redakcji magazynu „Elle”, trafiły na wybieg podczas nowojorskiego Fashion Week oraz zwiedziły słynny Empire State Building.

Epidemia dotarła też do amerykańskiej stolicy. I chociaż nie było jeszcze żadnych doniesień, by agenci Secret Service zauważyli uciążliwego wroga na terenie Białego Domu, to jednak pluskwy od amerykańskiego prezydenta dzieli już tylko kilkaset metrów. Na początku października media poinformowały bowiem, że owady zaatakowały rządowe biuro w budynku im. Ronalda Reagana przy Pennsylvania Avenue. Urzędnicy dostali więc od przełożonych e-maile z informacją o zagrożeniu oraz z informacjami, jak najlepiej zapobiegać rozprzestrzenianiu się tych uciążliwych współlokatorów.

Zapobiegać pandemii pluskiew próbują też oczywiście właściciele apartamentowców na wynajem. Stosownie z wprowadzanymi przez lokalne władze przepisami muszą bowiem informować przyszłych najemców, jeśli w budynku był w ciągu ostatniego roku jakiś problem z tymi owadami. Ja sam również musiałem niedawno podpisać załącznik do umowy najmu – nazwany certyfikatem czystości od pluskiew – w którym oświadczyłem, że zdaję sobie sprawę z tego, że w całym kraju coraz częściej zdarzają się przypadki infekowania mieszkań przez pluskwy i że wiem, że najlepszym sposobem na to, by je zwalczyć, jest niedopuszczenie do ich przywleczenia. Zobowiązałem się więc do dokładnego sprawdzenia, czy w materacu mojego łóżka, w jego ramie, a także w moich krzesłach, nocnym stoliku, walizkach, plecakach i w ubraniach nie kryją się pluskwy. Według ekspertów najlepiej do poszukiwań wykorzystać kartę kredytową lub – jeszcze lepiej – nieco cieńszego kawałka plastiku.

Podobne deklaracje dostają też do podpisania między innymi najemcy w Nowym Jorku, w którym – według „New York Daily News” – problem z pluskwami ma ok. 800 tysięcy osób. Agenci nieruchomości zgodnie przyznają: wiadomość o pluskwach w budynku odstrasza potencjalnych wynajmujących niczym choroba zakaźna. Dla menedżerów kilkumilimetrowe insekty są więc gorszą zmorą niż nawet najgłośniejsza autostrada biegnąca obok budynku. Według portalu

Brick-Undergroung, zajmującego się tematyką nieruchomości w Nowym Jorku, w apartamentowcach z pluskwami już teraz można wynegocjować znaczną obniżkę czynszu.

Według „Wall Street Journal” walka z insektami to wydatek rzędu kilku tysięcy dolarów. Lokatorzy zainfekowanych mieszkań muszę też poddać swoje rzeczy kwarantannie, zamykając je na wiele tygodni w plastikowych workach.

[srodtytul]Złoto dla terminatorów[/srodtytul]

Sprawa mnożących się w kraju owadów stała się na tyle poważna, że zajęli się nią nawet politycy na Kapitolu. Członkini Izby Reprezentantów Jean Smith z Ohio wniosła już nawet do Kongresu projekt ustawy o zapobieganiu pluskwom. Publicyści dziennika „Huffington Post” zaczęli się więc zastanawiać, co jest teraz większym problemem Ameryki – bezrobocie czy też pluskwy?

Być może jednak rozwiązanie obu problemów da się połączyć. Specjalistyczne firmy, które zajmują się likwidacją pluskiew, mają bowiem tyle zamówień, że nie dają sobie rady z bieżącą realizacją wszystkich zleceń. Według National Pest Management Association, zrzeszającej siedem tysięcy takich przedsiębiorstw, zyski z eksterminacji już skoczyły z 98 mln dolarów w 2006 roku do 258 mln dolarów w 2009 roku. A w tym roku mają być jeszcze większe.

– To niesamowite, co się teraz dzieje w tym biznesie. Jeszcze dwa tygodnie temu szacowałem, że obroty wzrosły nam o 200 procent, ale teraz jestem przekonany, iż ten skok jest jeszcze większy. Jesteśmy dosłownie bombardowani telefonami – mówi „Rz” Adam Carace, właściciel firmy Pest End. Firmy zatrudniają więc nowych pracowników i wydają nawet 15 tys. dolarów na zakup i tresurę psów, które potrafią odnaleźć pluskwy i ich jaja o wiele szybciej i skuteczniej niż dobrze wyszkoleni ludzie.

Inwestycja szybko się jednak zwraca, bo psiak zarabia ok. 200 dolarów na godzinę. 160 dolarów kosztują pluskwoodporne materace. Dużo taniej – bo już za 20 dolarów – można zaś kupić specjalne pułapki, które rozstawia się przy łóżku, by schwytać wyruszające na polowanie pluskwy.

„Wall Street Journal” opisuje również kosztujące 300 dolarów urządzenie przypominające szafkę w siłowni, do którego można włożyć podejrzane walizki czy plecaki i po godzinie nagrzewania w temperaturze ok. 50 stopni Celsjusza wyjąć rzeczy kompletnie wolne od pluskiew i ich jaj. Podobnych wynalazków przybywa, bo niemal wszystko, co służy walce z pluskwami, sprzedaje się teraz na pniu.

[srodtytul]Poznać wroga[/srodtytul]

Amerykanie ogarnięci psychozą przed zainfekowaniem mieszkania czy samochodu dzięki specjalnym programom w telewizji czy poradnikom w gazetach mogą się dowiedzieć więcej o tym mierzącym od 4 do 6 milimetrów wrogu. Wiadomo, że nie przenosi żadnych chorób i poza uczuleniem, które może wywołać u niektórych osób, jego ugryzienia nie mają wielkiego wpływu na zdrowie ofiary.

A jak się przemieszcza? Według MSNBC pluskwy są prawdziwymi ekspertami w łapaniu stopa – bez problemów włażą więc do walizek, torebek, butów czy po prostu ukrywają się gdzieś w ubraniu. – W ostatnich latach ludzie stali się wyjątkowo mobilni. Wraz z nimi w coraz więcej miejsc dociera też rosnąca liczba pluskiew. Wystarczy, że ktoś ma je w mieszkaniu, by wraz z nim w torbie od laptopa dotarły do biura, a potem w plecaku ze sportowymi rzeczami dostały się na siłownię – tłumaczy „Rz” Missy Henriksen, rzeczniczka National Pest Management Association. Są przy tym wyjątkowo wytrzymałe. W poszukiwaniu miejsca, w którym mogłyby założyć swoje tajne obozy, potrafią przeżyć bez pożywienia nawet cały rok. Wiele z nich uodporniło się też na stosowane przez ludzi środki chemiczne. Pod koniec września w Chicago o nowych sposobach walki dyskutowało około pół tysiąca uczestników ogólnokrajowego zjazdu specjalistów ds. dezynsekcji.

– W najbliższej przyszłości sytuacja wciąż będzie się pogarszać, ale w sprawę zaangażowało się już tyle instytucji federalnych i stanowych, społeczności lokalnych, profesorów akademickich oraz profesjonalnych eksterminatorów, że w pewnym momencie znajdziemy sposób na to, by znów pokonać pluskwy – zapewnia „Rz” z optymizmem w głosie Missy Henriksen.

Nowy Jork, Filadelfia, Detroit, Cincinnati, Chicago, Denver, Waszyngton, Los Angeles i Boston to miejsca, w których wróg przypuścił najostrzejszy szturm. I chociaż do oporu przed niespodziewanym najeźdźcą używa się zarówno broni chemicznej, jak i specjalnie tresowanych psów, to armie pluskiew z tygodnia na tydzień przelewają coraz więcej amerykańskiej krwi.

Kontratak owadów, które w rozwiniętych krajach Zachodu od kilkudziesięciu lat uważano już za praktycznie wytępione, kompletnie zaskoczył Amerykanów.

Pozostało 95% artykułu
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Adwentowe zwolnienie tempa
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą