Uwaga, uwaga, to nie będzie tekst o Darfurze. Będzie mowa o długiej wojnie, wspomnę o ofiarach, zwłaszcza o wielokrotnie grzebanych nadziejach na godne życie dla milionów ludzi, i to wszystko będzie się działo w Sudanie, ale nie w Darfurze. Od 2003 roku, głównie za sprawą gwiazd Hollywood, wszystkie problemy największego państwa Afryki zaczęto utożsamiać z tragedią tej prowincji. W wyniku wojny w Darfurze zginęło tysiące ofiar (od 20 tysięcy według rządu w Chartumie do 400 tysięcy według innych źródeł). Jakkolwiek tragiczne wydarzenia miały miejsce w Darfurze – to nie tamta wojna miała i ma decydujący wpływ na kształt i przyszłość państwa. Na los, zwykle tragiczny, Sudańczyków od wielu dekad wpływa inna wojna: ta prowadzona przez zdominowany przez Arabów i muzułmanów rząd w Chartumie przeciwko czarnym wyznawcom chrześcijaństwa i lokalnych religii zamieszkujących na południu kraju.
W nadchodzącym tygodniu być może nastąpi ostatni akt tego wieloletniego sporu. Około 10 milionów mieszkańców południa Sudanu zagłosuje w referendum w sprawie ewentualnego odłączenia tej części kraju od północy. Niemal na pewno zdecydowana większość południowców opowie się za separacją i powołaniem nowego państwa. I niemal na pewno ścigany listem gończym Międzynarodowego Trybunału Karnego prezydent Sudanu Omar al Bashir nie odda tego terytorium bez walki. A mimo to milionom południowców ten weekend przepełnia serca nadzieją największą od niepamiętnych czasów.
[srodtytul]40 lat wojny [/srodtytul]
Konflikt między północą i południem jest starszy niż współczesny Sudan (kraj uzyskał niepodległość w 1956 roku) i sięga korzeniami co najmniej XVIII wieku, kiedy na południe od Egiptu rozciągały się muzułmańskie królestwa. Ich potęga budowana była między innymi na niewolniczej pracy setek tysięcy czarnych porywanych z południa przez Arabów. W istocie do dziś słowa „czarny” i „niewolnik” znaczą na północy Sudanu to samo. W całej historii stosunków z Arabami na terenie Sudanu czarni byli pozbawieni wszelkich praw i traktowani jak podludzie. Po 1956 roku nic się nie zmieniło. Czarni ciągle stanowili źródło darmowej siły roboczej dla mieszkańców północy bądź wcielano ich do armii. Południe kraju było pozbawione jakichkolwiek inwestycji czy usług publicznych. Nie budowano szkół, przychodni, do dziś nie ma tam asfaltowych dróg, a bite powstawały głównie w ostatnich latach. Oczywiście jedną z najbardziej dotkliwych form dyskryminacji były prześladowania religijne. Sudan od samego początku wymyślony został jako kraj muzułmański i w ostatnich 60 latach prześladowania innowierców potęgowały się i malały, ale obecne były zawsze.
Nic dziwnego, że czarni mieszkańcy południa buntowali się. Pierwszy etap wojny trwał do 1972 roku, jednak zawarty wówczas pokój nie przyniósł istotnej poprawy losu południowców. Chartum w dalszym ciągu eksploatował wszystkie możliwe bogactwa tego rejonu kraju, do których w latach 70. doszło największe – ropa naftowa. Gdy w 1983 roku rząd w Chartumie wprowadził w całym kraju szarijat, stało się jasne, że zacznie się kolejna wojna. Miała trwać 23 lata i okazała się jednym z najkrwawszych i najbardziej wyniszczających konfliktów współczesności. Zginęło w niej co najmniej 2 miliony ludzi, dwa razy tyle straciło dach nad głową.