Jakub Ekier: Chluba niczyja

Po kampanii i wyborach pomyślałem słowami Juliana Tuwima: „Przechodzę, mijam, milczę: obcy, zimny, smutny”. Więc wolę dzisiaj napisać o rocznicy, którą te wydarzenia przyćmiły. Otóż w 1945 r. zaczęto odbudowywać Warszawę.

Publikacja: 20.06.2025 12:05

Jakub Ekier: Chluba niczyja

Foto: Fotorzepa/ Jerzy Dudek

Na lewym brzegu ciemność rozwidniona co najwyżej śniegiem. Tak nocą z prawego brzegu Wisły widzą ruiny ci, którzy tędy akurat ściągają do miasta. Odkąd 17 stycznia zajęli je czerwonoarmiści i kościuszkowcy, pośród tysięcy przyjezdnych zewsząd, ciężarówkami, pociągami zapełnionymi po dach zbliżają się do tej ciemności. Może jeszcze w pamięci niektórych rozprasza ją ogień, eksplozje albo dawne życie jakby nigdy nic.

Teraz na lewym brzegu cisza. Uderza ona nocą i za dnia, podobnie jak swąd spalenizny i fetor zwierzęcych i ludzkich zwłok. Dopiero z czasem rozgęszczą tę ciszę warkoty pojedynczych pojazdów, kroki, nawoływanie przekupki, hurgoty usuwanego gruzu…

Ale to przecież tylko wycieczki wyobraźni próbującej uzmysłowić mi tamtą rzeczywistość. Jeszcze trudniej ogarnąć ją pojęciem. Już sam widok warszawskich zniszczeń obfitował w absurdy. W pogórzu ruin, na odsłoniętej ścianie któregoś piętra wiszący landszaft, na drodze – balia albo cylinder. Przybysze musieli od zera odtwarzać reguły istnienia i współistnienia, bez prądu ani wody, w warunkach trudniejszych niż jaskiniowcy.

Czytaj więcej

Jakub Ekier: Tak bardzo boimy się politycznej poprawności, że zapomnieliśmy o szacunku

Musieli walczyć o byt. Kiedy jedni wybierali cegły na przyszłe budowle albo urządzali w bramach sklepy, inni popełniali grabieże zwane „szabrem” bądź morderstwa rabunkowe. Z najpierwotniejszą wolą życia wyzwalały się najlepsze i najgorsze strony ludzkiej natury. Ale tę prehistorię wyparła zaraz historia, wnosząc własne z kolei ambiwalencje. Obce rządy zastąpiły bezrząd pośród ruin, ze społeczeństwem jednocześnie organizował się terror. Paradoksem było też, że to kremlowski dyktator polecił ustanowić tu stolicę od zaraz – ten sam, który pół roku wcześniej zatrzymaniem swojej armii skazał miasto na zagładę.

Ambiwalencja pobudek i działań naznaczała też materię powstających na nowo ulic i dzielnic. Stąd i dzisiaj stolica dla nikogo nie jest tym, czym być miała. Podobnie jak cała Polska, ganiona za to mianem „III RP”, pozostaje dziełem niespełnionych utopii. Może dlatego jej odbudowa, wspólne dzieło niechcianych rządów z rządzonymi, nie znajdzie się na piedestale, może dlatego jest chlubą niczyją. O tym myślę od lat z rosnącym żalem.

Aż nagle na lewym brzegu ciemność rozjarzona. Światła setek tysięcy okien, latarń aż po obwodnicę zlewają się w łunę nad Warszawą. Jest rok 2025 i właśnie z prawego brzegu Wisły, z dachu fabryki Wedla, widzę jej wieczorną sylwetę. Szeregiem skrzą się nowe wysokościowce, ich wierzchołki raz tu, raz tam ożywają czerwoną lampą ostrzegawczą, z iglicy między nimi mruga też powojenny hegemon miasta, iluminowany na niebiesko, a pośrodku szarzeje piaskowcem drobny weteran powstania, gmach Prudentialu; śniedź kościelnych wież i czerwień uniwersyteckich dachów wydobywają się z przeróżnych barw tej panoramy. Wiem, że na niewidocznych stąd jezdniach i chodnikach mrowią się pojazdy i przechodnie, ale ciemne korony drzew na pierwszym planie oddzielają mnie od rzeki i niesłyszalnej za nią krzątaniny.

Widzę europejską metropolię: jest jak gdyby nigdy nic zajęta sobą. Tylko moja wyobraźnia nakłada na jej widok ciemność i ciszę innego stycznia – a uczucie, jakiego wtedy doznaję, trudno mi nazwać i trudno zapomnieć. Ilekroć wraca do mnie po wyborach, przestaję czuć się obcy, zimny, smutny. I znowu zastanawiam się: czy stolica musi być chlubą niczyją? A osławiona „III RP”? To także odbudowa, wspólna. Co z tego, że z ludźmi „nie z naszej strony”?

Na lewym brzegu ciemność rozwidniona co najwyżej śniegiem. Tak nocą z prawego brzegu Wisły widzą ruiny ci, którzy tędy akurat ściągają do miasta. Odkąd 17 stycznia zajęli je czerwonoarmiści i kościuszkowcy, pośród tysięcy przyjezdnych zewsząd, ciężarówkami, pociągami zapełnionymi po dach zbliżają się do tej ciemności. Może jeszcze w pamięci niektórych rozprasza ją ogień, eksplozje albo dawne życie jakby nigdy nic.

Pozostało jeszcze 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Jarosław Flis: Byłoby dobrze, żeby błędy wyborcze nie napędzały paranoi
Plus Minus
„Aniela” na Netlfiksie. Libki kontra dziewczyny z Pragi
Plus Minus
„Jak wytresować smoka” to wierna kopia animacji sprzed 15 lat
gra
„Byczy Baron” to nowa, bycza wersja bardzo dobrej gry – „6. bierze!”
Materiał Promocyjny
Firmy, które zmieniły polską branżę budowlaną. 35 lat VELUX Polska
Plus Minus
„Materialiści” oferują miłośnikom komedii romantycznych dokładnie to, po co przyszli