To, co w Ameryce uderza – i piszę to ze świadomością, że popadam w banały – to różnorodność, kontrasty, pluralizm, kakofonia wszystkiego. Najwybitniejsi naukowcy na świecie i maturzyści, którzy nie umieją czytać i pisać. Zaawansowane komputery, które służą nie tylko do obliczania gęstości czarnych dziur, ale też do obliczenia, ile wynosi 15 proc. ze 100. Większość ludzi potępia politykę na przykład Iranu, ale większość tej większości nie umiałaby nie tylko pokazać Iranu na mapie, ale nie wiedziałaby nawet, na jakim kontynencie go szukać itd., itp.
Ostatnia sobota, 14 czerwca, była surrealistycznym dniem. I piszę o tym, bo tego nie można zrozumieć, ale można spróbować opisać na kilku przykładach. Po pierwsze, świat płonie, nie tylko trwa agresja Rosji na Ukrainę, która natychmiast potrzebuje pomocy USA i NATO, by kontynuować swoje wspaniałe kontruderzenie dronami w głąb Rosji, ale tego samego dnia Izrael rozbraja najgroźniejsze państwo na Bliskim Wschodzie i sam staje się ofiarą rewanżu Iranu.
Czytaj więcej
To, że Donald Trump zupełnie zawładnął Partią Republikańską, wiadomo od dawna. Jak się okazuje, z...
Po drugie, prezydent Donald Trump obchodzi swoje 79. urodziny i organizuje z tej okazji paradę wojskową w centrum Waszyngtonu. Uwagę publiczności i mediów przykuwa przede wszystkim fakt, że Melania Trump rozjaśniła sobie włosy. Ponieważ na niej jak zwykle skupiają się kamery telewizyjne, zostaje zauważony moment, nie po raz pierwszy, kiedy z obrzydzeniem odsuwa się od swojego małżonka. Ale też idzie parada. Wojskowa. Najnowocześniejszej armii świata, która gotowa jest walczyć na wszystkich kontynentach. Ale nikt chyba nie powiedział solenizantowi, że w jego armii uczą wszystkiego poza maszerowaniem. I zamiast groźnego, zsynchronizowanego marszu armii Rosji, Chin czy Korei Północnej, zamiast pięknie wyprasowanych mundurów i ruchów ćwiczonych latami dyscypliny, główną aleją Waszyngtonu szli – nie w krok – z głowami kręcącymi się na wszystkie strony, w luźnych mundurach, ustawieni nie wedle wzrostu nasi żołnierze. Jestem przekonana, że właśnie idąc luźnym krokiem, armia dawała prezydentowi wskazówkę, że nie jest zachwycona tym pomysłem parady. Pentagon, poza swoim ministrem obrony, nie chce mieszać się do polityki, a występowanie jako balet w operze „Urodziny prezydenta” uważa za poniżające. Publiczność też nie dopisała i trybuny świeciły pustkami.
Bez imigrantów Kalifornii grozi katastrofa finansowa
Tymczasem, po trzecie, ponad 5 milionów ludzi demonstrowało w setkach miejscowości pod hasłem „No Kings”, czyli „Nie królom”. W Waszyngtonie była niewielka demonstracja niedaleko Białego Domu, ale organizatorzy – wiele luźnych organizacji – wzywali, by nigdzie nie dochodziło do konfrontacji. Dlatego więc w mojej dzielnicy zorganizowano po prostu piknik. I było bardzo wesoło, grało kilka orkiestr, dzieci biegały wśród napisów przeciwko monarchii i faszyzmowi, a na ulicy stały „food trucks”, z ulubionym jedzeniem zamożniejszych turystów, którzy myślą, że jedzą tak jak niższe klasy, zajadając się wątpliwej jakości kanapkami w cenach kilkakrotnie wyższych niż w fast foodach.