Szef „Playboya” Marcin Meller ogłosił, że nie będzie już głosował na PO. Odezwała się w nim NZS-owska krew – piszę to bez cienia ironii – i huknął na platformersów:
„Nie zrobiliście nic z aferą hazardową, a co więcej, słyszę, że Miro jak gdyby nigdy nic kandyduje z waszych list do Sejmu. No to dajcie jeszcze Rycha, Zbycha czy jak się ci panowie nazywają”. Mnie cieszy najbardziej to, że apel, który Meller ogłosił na Facebooku, może zniweczyć snute już plany umieszczenia na listach PO Mirosława Drzewieckiego – wyjątkowo ponurej persony z Tuskowego notesu.
Ale to niejedyna chmura, jaka gromadzi się na platformerskim nieboskłonie. Oto astrolog, pani Janina Buczek-Szymańska, zapowiada, że nic nie jest w stanie zapobiec politycznej wojnie Tuska ze Schetyną. To proste – ten Armagedon zapisany jest w gwiazdach. Kto wygra? Zdaniem wróżbitki w tym roku gwiazdy sprzyjają Donaldowi Tuskowi i nic złego stać mu się nie może. Przynajmniej do następnej wiosny – kończy złowróżebnie pani Buczek-Szymańska.
Już greccy tragicy dumali nad tym, jak znieść nieodwołalność wyroków opatrzności. Jak głosi sejmowa plotka, marszałek Grzegorz Schetyna umawiać się ma na wódeczki z liderem SLD Grzegorzem Napieralskim, aby planować kształt przyszłej koalicji PO – lewica? To kolejny dowód na słuszność wiejskiej mądrości: od wódki rozum krótki.
A w SLD wymiana ciosów w rewirze dinozaurów. Oto Ryszard Kalisz oburza się na zaproponowanie mu miejsca na liście Sojuszu do Senatu, a nie do Sejmu. Natychmiast odezwał się Leszek Miller i mściwie zaripostował: „Czy Kalisz zapomniał już, jak to parę lat temu moją osobę wysyłał z ramienia SLD do Senatu, dziwiąc się, że nie chcę takiego dobrego miejsca do politycznej refleksji?”. Chyba słonie mają krótszą pamięć niż cudowne dzieci epoki Olka Kwaśniewskiego.