Czy będzie nami rządził sztuczny mózg?

Rozmowa z prof. Ryszardem Tadeusiewiczem

Publikacja: 26.02.2011 00:01

Czy będzie nami rządził sztuczny mózg?

Foto: Rzeczpospolita, Janusz Kapusta JK Janusz Kapusta

Red

Rz: Dla cybernetyka, kogoś, kto na co dzień ma do czynienia z sygnałami zero-jeden, czym jest inteligencja?



Inteligencję można definiować na bardzo różne sposoby. Chyba najlepiej odwołać się do zdolności rozwiązywania nowych problemów. Inteligentny jest ten twór – może to być mózg, ale również system techniczny – który skonfrontowany z zupełnie nową sytuacją potrafi tak odnieść się do swoich zasobów informacyjnych, że jest w stanie rozwiązać te nowe problemy.



Czy inteligencja mózgu i inteligencja maszyny różnią się czymś od siebie?



Gdy w ten sposób zdefiniujemy inteligencję, jak to zrobiłem przed chwilą, to nie różnią się niczym. Możemy oczywiście spojrzeć na sprawę z innej strony. Inteligencję możemy zdefiniować czysto behawioralnie, a więc przez zachowanie. Przez to, co mówimy, jak się poruszamy, jak reagujemy. Ale wtedy nie można powiedzieć, że to mózg jest inteligentny, bo mózg – czy jakakolwiek maszyna – to tylko centrum przetwarzania informacji. Zachowanie uwidacznia się przez to, że mózg jest „podłączony" do reszty ciała.

Ciało możemy stworzyć także dla mózgu sztucznego.

Możemy, to fakt. Mózg jest podłączony do ciała, a komputer – do wykonującego jego polecenia robota. Tylko tutaj pojawia się problem, bo system mózg-ciało – czy to sztuczny, czy prawdziwy – jest niezwykle złożony. My potrafimy stworzyć, czy raczej odtworzyć, poszczególne elementy tego systemu, ale nie radzimy sobie z całością. Nauka, która tymi problemami się zajmuje, to kognitywistyka. Dziedzina z pogranicza neurobiologii, filozofii i psychologii, również cybernetyki i informatyki.

Potrafimy do sztucznego mózgu doprowadzić informację ze świata zewnętrznego w taki sam albo podobny sposób, w jaki trafia ona do mózgu biologicznego, ale doprowadzenie to chyba za mało.

To w zasadzie dopiero początek. Potem jest wnętrze systemu. Dostarczone z zewnątrz informacje są tam przetwarzane, gromadzone i analizowane. To tam powstaje pamięć, powstają skojarzenia, powstają pojęcia. To tam następuje proces uczenia się, formujący naszą wiedzę i kształtujący naszą mądrość. Ale z tym też nie mamy w technice problemów. Potrafimy to opisać w zasadzie na wszystkich płaszczyznach – anatomicznej, biochemicznej, fizjologicznej i elektrycznej. Te procesy biologiczne, których skutkiem jest całe nasze życie wewnętrzne, całkiem sprawnie potrafimy już modelować i stosować w systemach technicznych. I ostatnią rzeczą jest zachowanie, czyli wyjście tego systemu. Człowiek się jakoś zachowuje, coś mówi, jakoś się porusza i reaguje na pewne rzeczy. Do czegoś dąży, od czegoś ucieka, czegoś unika, czegoś pragnie. I tutaj mamy tylko częściowy sukces przy próbach technicznego naśladownictwa. Wiadomo dokładnie, które miejsca kory mózgowej odpowiedzialne są za ruch każdej części ciała, nawet małego palca dłoni. Z przodu tak zwanej bruzdy Rolanda znajduje się element, który się nazywa gyrus precentralis. Tam każdy element naszego ciała, w tym także każdy z palców, ma swoją osobną prezentację, można by powiedzieć, że miejsce za siebie odpowiedzialne. Zanim zastukam palcem w blat, w gyrus precentralis aktywują się odpowiednie neurony. Kłopot tylko z tym, że nie wiemy, dlaczego w konkretnym momencie aktywują się te właśnie neurony, a nie inne.

Czyli wiemy, gdzie w mózgu powstaje sygnał jakiejś reakcji, ale nie wiemy, dlaczego ta reakcja w ogóle powstaje?

Mało tego, okazuje się, że w pewnych okolicznościach neurony aktywizują się wcześniej, niż powstanie świadomy zamysł wykonania jakiegoś działania. Podejmujemy w naszej świadomości decyzję, że coś zrobimy, natomiast nasz biologiczny mózg już wcześniej wie, że my to zrobimy. Znam badania, które pokazały, że biologiczna aktywność w tych rejonach kory mózgowej, które są odpowiedzialne za pewną wybraną czynność, pojawia się o parę milisekund wcześniej niż świadomość chęci wykonania tej czynności. Człowiek sobie uświadamia, że będzie chciał coś zrobić, dopiero później, gdy ta biologia w nim tę decyzję już podjęła.

Może to nie tyle ja chcę coś zrobić i robię, tylko biologia mi mówi, że mam chcieć, bo ona i tak to zrobi?

Tak może być. Gdyby teraz na sprawę spojrzeć ze znacznie szerszej perspektywy, jest bardzo wyraźny związek pomiędzy biologią w postaci mózgu i inteligencją w postaci pewnej kategorii psychologicznej. Nie potrafiłbym wskazać ani jednej cechy psychologicznej zachowania człowieka, dla której nie znaleziono by jakiejś struktury mózgowej. Z jednym znamiennym wyjątkiem. Choć od wielu lat bardzo wytrwale poszukuje się miejsca w mózgu, jakiejś struktury czy mechanizmu, który odpowiada za jaźń – dotychczas jej nie znaleziono.

No to mnie pan ubiegł, bo ja właśnie chciałem zapytać o osobowość. Gdzie w naszej głowie ona się znajduje?

Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Nie znaleziono biologicznego odpowiednika świadomości własnego istnienia, bo ta świadomość wydaje się znajdować wszędzie i nigdzie. Próbowano wiązać świadomość z różnymi strukturami w mózgu: z ciałem migdałowatym czy z gyrus cinguli, ale to wszystko okazały się drogi donikąd. W znanej mi literaturze fachowej, dotyczącej neurobiologii czy neurocybernetyki, nie ma nawet śladu informacji o tym, by znaleziono w strukturach nerwowych wiarygodny odpowiednik właśnie tego pojęcia, jakim jest świadomość, wolna wola...

Czy jesteśmy w stanie zbudować maszynę tak inteligentną jak człowiek? Albo inaczej, czy wszystko, co u człowieka nazwiemy zachowaniami inteligentnymi, jesteśmy w stanie osiągnąć u maszyny?

Prawdopodobnie nie do końca zdołamy ludzką inteligencję wszczepić maszynom. Będzie tak z jednego powodu. Dosyć dobrze nam wychodzi próba modelowania i budowania sztucznej inteligencji w obrębie inteligencji sformalizowanej. Można zbudować na przykład system, który będzie potrafił rozumować podobnie jak lekarz stawiający diagnozę czy jak sędzia rozstrzygający w sądzie, czy jak makler giełdowy, który podejmuje trafną decyzję, widząc rozwój rynku finansowego. Tam są pewne reguły, a komputery lubią działać zgodnie z regułami. Są natomiast obszary, które się słabiej dają sformalizować czy obiektywnie opisać. Słabiej, choć nie mówię, że w ogóle tego nie potrafimy. Mam tutaj na myśli chociażby inteligencję twórczą. Niektórzy ludzie mają określone zdolności: muzyczne, literackie, plastyczne. Potrafią kreować ex nihilo. Są w stanie stworzyć dzieło na przykład w postaci obrazu, rzeźby, wiersza – dzieło, którego nie było. Otóż ta naturalna kreatywność jest słabą stroną sztucznej inteligencji. Tutaj pojawia się ten sam problem co z jaźnią. Nie bardzo wiemy, gdzie w mózgu szukać struktur odpowiedzialnych za kreatywność czy inteligencję twórczą. Jeżeli język matematyki nie potrafi czegoś opisać, nie jesteśmy tego w stanie wytworzyć w sposób sztuczny.

Czy kiedykolwiek, a jeśli tak, to kiedy będziemy w stanie zbudować w pełni sprawny sztuczny mózg? Uda się go zbudować?

To jest w moim przekonaniu sfera w większym stopniu wiary niż wiedzy. Jeśli brać pod uwagę kategorie ściśle ilościowe – ilości elementów, ilości połączeń, ilości informacji, którą można zgromadzić, tempa przetwarzania tych informacji – to odpowiedź mogłaby być twierdząca. Twór, który będzie równie sprawnie, równie szybko, równie efektywnie przetwarzał informacje jak nasz mózg, zbudować można. Tylko czy to aby na pewno będzie mózg podobny do mózgu człowieka, który jest siedliskiem inteligencji, siedliskiem wiedzy i siedliskiem świadomości? Także świadomości własnego interesu?

Interesu?

Tak. Te wszystkie pomysły pisarzy science fiction o buncie maszyn, o zdominowaniu ludzi przez roboty są zarezerwowane wyłącznie dla sfery fantastyki, całkiem fajnej czasami. Największy i najpotężniejszy superkomputer nie ma pojęcia ani o swoim interesie, ani celu czy odrębności.

Brytyjski astronom królewski, profesor Martin Rees twierdzi, że to stulecie, w którym teraz żyjemy, jest ostatnim stuleciem człowieka, że za sto lat maszyny nas wyprą. Mówiąc „maszyny", ma na myśli niekoniecznie roboty, ale także komputery i programy komputerowe.

Ja osobiście z tego typu poglądami się nie zgadzam, opierając się głównie na tym, że jeśli mielibyśmy mówić o wypieraniu ludzi przez maszyny, konkurowaniu pomiędzy ludźmi i maszynami, musielibyśmy założyć, że maszynom na tym zależy. Że jest jakiś mechanizm, który je do tego skłania, który je do tego pcha. Oczywiście, można zbudować maszynę do zabijania ludzi. Robota wojskowego, który będzie szedł, strzelał i zabijał wszystko, co się rusza w otoczeniu. Ale czy to będzie zbuntowana maszyna czy raczej narzędzie w ręku człowieka? Maszyny nie mają własnego celu, nie mają własnych dążeń, bo nie mają świadomości swojego istnienia.

A może sami się wykluczymy „rękami" maszyn? Będziemy budowali coraz doskonalsze urządzenia i nie zostanie miejsca dla nas.

To prawdopodobne i właściwie to już jest problem. Postęp cywilizacji zawsze ograniczał i ogranicza sferę aktywności człowieka. Już dzisiaj wymyślamy pewne formy aktywności zastępczej, bo cywilizacja oddaliła nas od form działalności naturalnej. Przemysł rozrywkowy oraz usługi zagospodarowujące wolny czas ludzi uwolnionych od konieczności wykonywania pracy to dziś najszybciej rozwijająca się gałąź gospodarki.

Przyszła mi do głowy jeszcze jedna interpretacja końca ery człowieka. Coraz częściej w konsekwencji problemów zdrowotnych, ale także z chęci doskonalenia siebie, ludzie wszczepiają w swoje organizmy elementy sztuczne. Protezy, symulatory, rozruszniki, a w przyszłości sztuczne narządy. Być może za chwilę granica pomiędzy człowiekiem a maszyną zaniknie. To też będzie koniec człowieczeństwa rozumianego tak, jak dzisiaj się je rozumie.

To prawda. Rzeczywiście, dziś sztuczne narządy potrafią zastąpić bardzo wiele elementów ciała człowieka. Na razie nie wszystkie, ale to jest tylko kwestia postępu techniki, a więc czasu. I pozostaje pytanie bez odpowiedzi, a przynajmniej bez mojej odpowiedzi: jak wiele musi być człowieka w człowieku, żeby to był jeszcze człowiek? Czy wymieniając człowieka kawałek po kawałku, stworzymy twór całkowicie sztuczny? I tutaj wraca kwestia sztucznego mózgu. Możemy bez większego trudu wykonać metodami inżynierii biomedycznej sztuczną skórę. Możemy zbudować sztuczną rękę albo nogę. Coraz częściej tymi protezami można sterować za pomocą impulsów nerwowych. Można zbudować sztuczne serce, trzustkę, wątrobę. Znakomitym przykładem sukcesu zaawansowanej protetyki jest usuwanie całkowitej głuchoty za pomocą tak zwanych implantów ślimakowych. Jesteśmy w stanie człowiekowi, który albo od urodzenia nie słyszy, albo całkowicie ogłuchł, wszczepić do wnętrza czaszki układ elektroniczny, który drażni bezpośrednio nerw słuchowy. Ludzie, u których taki zabieg przeprowadzono, słyszą tak, jakby byli całkowicie sprawni. Małe dzieci dzięki temu nie wyrastają na osoby głuchonieme, ale od razu na osoby komunikujące się za pomocą mowy. Niestety, nie sposób protezować mózgu czy nawet jego elementów, głównie dlatego, że nie rozumiemy, jak mózg działa.

No to nie wymieniajmy mózgu. Zostawmy go i wybudujmy sztucznego człowieka, którym zarządzałby prawdziwy żywy mózg. Czy to by działało?

Z technicznego punktu widzenia sądzę, że tak.

Cały czas mówimy, że niestety sztucznego mózgu najprawdopodobniej nie uda nam się stworzyć, skonstruować w jakiejkolwiek przewidywalnej przyszłości, ale przecież w życiu codziennym lepiej się sprawdza podejście racjonalne, takie, w którym robot lepiej funkcjonuje niż człowiek.

Odpowiednio zaprogramowany robot może działać precyzyjniej, dokładniej, bardziej niezawodnie niż człowiek. Ale czy każda praca tego wymaga? Może praca powtarzalna tak, ale tę już dzisiaj wykonują w dużej mierze roboty. Robotów nie ma jednak wśród naukowców, dziennikarzy, malarzy, rzeźbiarzy i muzyków. Nie ma i nie będzie, bo tutaj podstawą jest kreatywność, a maszyny nie są kreatywne. Jeżeli chcielibyśmy z robota uczynić zastępczą matkę lub opiekunkę...

... ilość przytuleń w ciągu doby można zaprogramować, a głównym powodem błędów wychowawczych jest to, że człowiek traci cierpliwość i daje się wyprowadzić z równowagi, czego robot by nigdy nie zrobił.

Ilość przytuleń można zaprogramować, ale miłości, wyrozumiałości, empatii już nie. Matka, czy rodzic w ogóle, musi być stanowcza, ale czasami umieć ustąpić i wybaczyć. Czy robot będzie to potrafił? Nie sądzę, bo tych rzeczy nie da się opisać językiem matematyki, a maszyny tylko taki język rozumieją. To oczywiście nie znaczy, że nie mamy pracy dla robotów. W tej chwili zaczyna się stosować roboty chirurgiczne, argumentując tym, że taka maszyna nie myli się, nie drżą jej dłonie i działa znacznie precyzyjniej niż człowiek. Tylko proszę zauważyć, że to nie robot studiuje medycynę i praktykuje na sali chirurgicznej, tylko człowiek. A gdy już posiądzie odpowiednią wiedzę, zasiada za panelem sterującym i kieruje chirurgicznym robotem. To nie robot operuje, lecz człowiek. Robot tylko trzyma skalpel. Także dlatego, że chirurg, czy ogólnie lekarz, także musi być twórczy, kreatywny – bo każdy pacjent jest inny i każdy proces leczenia jest inny. Robot w taki sposób twórczy nigdy nie będzie.

Sieci neuronowe. Co to takiego?

To są sztuczne twory, które w pewnym stopniu, ale tylko w pewnym stopniu, naśladują rzeczywiste biologiczne struktury neuronowe, czyli fragmenty ludzkiego czy zwierzęcego mózgu.

Czym się różni sieć neuronowa od zwykłego procesora?

Przede wszystkim zdolnością uczenia się. Zwykły procesor, żeby coś wykonał, musi zostać zaprogramowany. Trzeba krok po kroku przewidzieć jego działanie i określić warunki tego działania. Natomiast sieć neuronowa ma zdolność do uczenia się, i to nawet na dwa sposoby. Potrafi uczyć się metodą naśladowania zachowań, które obserwuje u swojego nauczyciela, ale potrafi także sama się doskonalić. Sieć sama buduje wiedzę, sama formułuje hipotezy, sama tworzy pojęcia, kategoryzuje świat, próbuje go uporządkować i robi to dosyć skutecznie. Mało tego, pewne sieci samouczące się potrafią odkrywać wiedzę, której nie przewiduje, wręcz nawet nie podejrzewa, człowiek, który ich używa i programuje.

Chciałem zapytać o rozróżnianie – w kontekście maszyn oczywiście – między dobrem a złem, ale zastanawiam się, czy znowu nie wchodzimy w tę jaźń, świadomość i to wszystko, co jest niedefiniowalne.

Robot czy maszyna, bo – jak rozumiem – rozmawiamy także o programach komputerowych, będzie przyjmować punkt widzenia swojego konstruktora. Ale wtedy robot nie ma problemu rozróżniania, co dobre, a co złe, bo o tym wcześniej zadecydował konstruktor. Robot nie ma rozterek, bo on wie, co jest dobre. Ma to, jak mówimy w informatyce, zaszyte w swoim programie. Czy maszyna będzie kiedykolwiek zdolna do odcięcia tej pępowiny, która łączy ją z konstruktorem? Czy będzie potrafiła wystąpić przeciwko niemu, bo z jej analizy wynikać będzie, że to będzie mniejsze zło? Nie podejmuję się w tym momencie podać definitywnych rozstrzygnięć, bo ich nie znam. Zastanawiam się tylko, czy konstruowanie takich maszyn wyposażonych w sumienie i moralność, jeżeli kiedykolwiek będzie możliwe, będzie leżało w interesie ich twórców?

Czy może zdarzyć się tak, że choć programista stworzy neutralną czy dobrą „duszę" robota, później w wyniku procesów, które są inicjowane przez wewnętrzną inteligencję maszyny, procesów, które są poza twórcą, ta dusza ulega zniszczeniu?

To jest możliwe. To jest znana pułapka sztucznej inteligencji. Jeżeli buduje się urządzenia o ściśle zaprogramowanych, z góry określonych funkcjach, to mamy maszynę absolutnie posłuszną, ale tępą, głupią i nieudolną. Nieudolną, bo ograniczoną. Dajemy więc maszynie inteligencję. I wtedy problem ograniczoności znika albo schodzi na dalszy plan. Maszyna zaczyna się uczyć i dostosowywać do naszych oczekiwań. Staje się wszechstronna. Ale w tym momencie otwieramy puszkę Pandory, bo uczyć się można dobrego i złego. I pojawia się obawa, że produkt finalny, będący wypadkową początkowych zamierzeń inżyniera i końcowych efektów uczenia, może być bardzo daleki od tego, co było w zamierzeniach. To jest możliwe, ale staramy się ograniczyć to ryzyko, tak jak w każdej technice.

Czy warto podejmować takie ryzyko?

W pewnych momentach nie mamy wyboru. Jeśli chcemy osiągać coraz wyżej położone cele, musimy tworzyć maszyny zdolne do tego, aby same się do tych celów wspinały – głównie przez uczenie się. Jednak uczenie się zakłada indeterminizm końcowego wyniku. Maszyny zdolne do uczenia się mogą się więc nauczyć czegoś, co przekona je do działania innego niż zamierzone. To nie jest tylko cecha inteligentnych maszyn, ale także ludzi.

Wywiad jest fragmentem opublikowanej przez wydawnictwo Demart książki Tomasza Rożka „Nauka – po prostu. Wywiady z wybitnymi". To zbiór rozmów z polskimi naukowcami, ekspertami w takich dziedzinach, jak genetyka, fizyka i kosmos, neurologia i psychologia, cybernetyka, komunikacja i Internet, nanotechnologia oraz klimatologia.

Rz: Dla cybernetyka, kogoś, kto na co dzień ma do czynienia z sygnałami zero-jeden, czym jest inteligencja?

Inteligencję można definiować na bardzo różne sposoby. Chyba najlepiej odwołać się do zdolności rozwiązywania nowych problemów. Inteligentny jest ten twór – może to być mózg, ale również system techniczny – który skonfrontowany z zupełnie nową sytuacją potrafi tak odnieść się do swoich zasobów informacyjnych, że jest w stanie rozwiązać te nowe problemy.

Pozostało 97% artykułu
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Adwentowe zwolnienie tempa
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą