Plusy i minusy tygodnia Piotra Semki

Publikacja: 05.08.2011 20:00

Co ciekawe, ostrość emocji wokół Powstania Warszawskiego nie słabnie w miarę upływu lat. Czy nie jest to jakieś odbicie niepokojów i dylematów, jakie dręczą Polaków? Z jednej strony Platforma każe Polakom być dumnym z naszego przewodnictwa w Unii, z drugiej w sporach z Rosją związanych ze sprawą Smoleńska wielu Polaków ma poczucie osamotnienia kraju – bądź co bądź członka NATO i UE.

We wtorek słuchałem transmisji z konferencji MAK, a wieczorem oglądałem w Muzeum Powstania Warszawskiego spektakl „Awantura warszawska". Gdy słuchało się cytowanych w spektaklu cierpkich oświadczeń strony sowieckiej głoszących nieodpowiedzialność polskich powstańców i ich dowódców – zaskakująco współbrzmiały one z tonem członków MAK ironizujących na temat legalności raportu, na nowo rozwodzących się nad winą generała Błasika i pouczających wreszcie, kto ma prawo wchodzić w polskim samolocie do kabiny pilotów.

W 2008 roku wielu z nas oglądało telewizyjne migawki z marszu rosyjskich czołgów na Tbilisi – przy długiej bierności Zachodu – widząc w tym jakąś groźną zapowiedź, że rosyjskie czołgi mogą kiedyś znów ruszyć na Tallin, Wilno czy Warszawę. Oczywiście urzędniczy ton członków MAK jest znacznie bardziej spokojny, ale jest w nim ta sama arogancja i zła wola maskowana przez pseudoracjonalny język. Nic dziwnego, że ten znajomy język ludzi Kremla brzęczy w podświadomości Polaków jak jakiś ostrzegawczy dzwonek.

Ale spór o powstanie zyskuje z wolna inny wymiar. Rośnie w siłę nurt publicystyczny odrzucający powstanie z racji wynikłych z niego ofiar cywilnych. Powstaje wręcz wrażenie, że to nieliczni żyjący jeszcze powstańcy mają na sumieniu krew cywilów.  W skrajnym wydaniu, np. feministycznym, Powstanie Warszawskie może być ocenione jako bezsensowna rzeźnia zaczadzonych szowinizmem polskich i niemieckich samców, za którą zapłaciły przede wszystkim kobiety i dzieci.

Czy to wydumana wizja? Coraz częściej „Gazeta Wyborcza" przyjmuje perspektywę solidarności z cywilami niezależnie od linii podziału w II wojnie światowej. Nie tak dawno w kwaśnym tonie opisywała ideę postawienia pomnika w Kędzierzynie-Koźlu ku czci amerykańskich lotników zestrzelonych nad tym miastem w czasie nalotu w lipcu 1944 r. Zacytowano internautów wskazujących, że w nalotach na fabrykę paliw syntetycznych ucierpieli też wskutek niedokładnego bombardowania także cywilni mieszkańcy. Niegdysiejszy publicysta Karol Szyndzielorz, mieszkający wówczas w Koźlu, wystosował list do „GW" pod tytułem „Te bomby były na mnie", w którym pisał: „Nie widzę powodu, aby tyle lat po wojnie honorować na Śląsku jedną ze stron, która zrzucała bomby".

To nowy, ale coraz częstszy ton. Dotąd było oczywiste, że w Polsce czcimy żołnierzy alianckich nie jako „jedną ze stron", tylko jako uczestników wspólnej, słusznej wojny z Niemcami. Przyjmowano do wiadomości, że zdarzały się niecelne naloty – nikt nie sugerował, że alianci z rozmysłem atakowali cele cywilne. Jak teraz ustalić, kto sfuszerował nalot i uznał, że niemiecki wówczas Cosel to taki sam dobry cel jak fabryka paliw? A jak ustalić, która z załóg naraziła się na ogień baterii przeciwlotniczych, aby zachować maksymalną celność? Użyć odpowiedzialności zbiorowej? Zakładać, że wszystkie naloty na III Rzeszę to był niedopuszczalny terroryzm? Taka tezę głosił już Goebbels.

Pamięć o powstaniu drażni? Można ją ubrać w niechęć do rekonstrukcji historycznych. We Wrocławiu zorganizowano  rekonstrukcję warszawskich walk powstańczych m. in. na  placu Solnym. Traf chce, że na tym placu znajduje się redakcja lokalnego oddziału „Gazety Wyborczej". Z okien redakcji wywieszono transparent „Nie życzymy sobie strzelaniny na ulicach polskich miast".

Czy buczenie na cmentarzu zasługuje zawsze i wszędzie na potępienie? Oczywiście – odpowie ktoś – przecież buczeniu na Powązkach 1 sierpnia większość mediów poświęciła wiele surowych słów. Doprawdy? Zajrzyjmy do kieleckiego dodatku „Gazety Wyborczej" z 13 lipca. W tekście „Zuba wybuczana w Michniowie" czytamy: „Zgrzyt podczas obchodów 68. rocznicy pacyfikacji Michniowa wywołała posłanka PiS Maria Zuba swoim wystąpieniem do zgromadzonych. – Precz z polityką, nie w tym miejscu! – krzyczeli i buczeli oburzeni uczestnicy uroczystości". No to już wiecie drodzy czytelnicy. Są buczenia słuszne i niesłuszne.

Plus Minus
„Cannes. Religia kina”: Kino jak miłość życia
Plus Minus
„5 grudniów”: Długie pożegnanie
Plus Minus
„BrainBox Pocket: Kosmos”: Pamięć szpiega pod presją czasu
Plus Minus
„Moralna AI”: Sztuczna odpowiedzialność
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Plus Minus
„The Electric State”: Jak przepalić 320 milionów
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne