Felieton wspomnieniowy Andrzeja Łapickiego

W zeszłym tygodniu, dzięki telewizyjnej misji, dokształcałem się muzycznie – w śpiewie. Teraz przyszła pora na warsztaty choreograficzne – z tańca. Krótka suknia, długie nogi, wolny, szybki, szybki. Rumba.

Publikacja: 24.09.2011 01:01

Zjawiła się jako taniec salonowy z odrobiną seksu, niemający nic wspólnego z drgawkowo-akrobatycznymi układami, które oglądamy w telewizji. Najlepszy dowód, że była tańcem salonowym, to fakt, że uczyliśmy się jej jako czternasto-, piętnastolatki na lekcjach prowadzonych przez opisanego tu już kilka razy – niewielkiego, łysego, z upodobaniem chodzącego we fraku – baletmistrza Łobojkę. Pamiętam ten lekki wstyd, zażenowanie i wilgotne ręce partnerek. Przelotne spojrzenia prosto w oczy i przeciągłe spojrzenia pod nogi. Rumba była nowością, ale dozwoloną dla młodzieży.

Pierwszy raz zobaczyłem ją na five-o-clock'u w pensjonacie Bałtyk w Jastrzębiej Górze. Gwoli wygody gości taras i parkiet otoczone były ścianami z grubego szkła, chroniącymi przed bałtyckim wiatrem. Na parkiet weszła para. Ona – śliczna blondynka, on – w stylu latin lover Rudolfa Valentino. Popłynęło kilka taktów i podekscytowana Mama szepnęła do mnie: „To rumba, rumba!". Para tańczyła pięknie. Eleganckie ruchy dłoni, falowanie ciała i rytm znaczony właściwie tylko kołysaniem bioder.

Dostęp na ROK tylko za 79zł z Płatnościami powtarzalnymi BLIK

Jak zmienia się Polska, Europa i Świat? Wydarzenia, społeczeństwo, ekonomia i historia w jednym miejscu i na wyciągnięcie ręki.
Subskrybuj i bądź na bieżąco!
Plus Minus
Chińskie marzenie
Plus Minus
Jarosław Flis: Byłoby dobrze, żeby błędy wyborcze nie napędzały paranoi
Plus Minus
„Aniela” na Netlfiksie. Libki kontra dziewczyny z Pragi
Plus Minus
„Jak wytresować smoka” to wierna kopia animacji sprzed 15 lat
Materiał Promocyjny
Firmy, które zmieniły polską branżę budowlaną. 35 lat VELUX Polska
gra
„Byczy Baron” to nowa, bycza wersja bardzo dobrej gry – „6. bierze!”