Ucieczka od rzeczywistości

W reakcji na realne problemy ludzi, którym towarzyszy bierność politycznego mainstreamu, mamy w Europie do czynienia z populistyczną rebelią

Publikacja: 26.05.2012 01:01

Francuski filozof: tylko wolny rynek ma przyszłość

Francuski filozof: tylko wolny rynek ma przyszłość

Foto: Archiwum autora

Red

Ostatnie wybory pokazały dramatyzm sytuacji, w jakiej znalazła się Francja. Moje obawy związane są z poparciem populizmu, jakiego obywatele francuscy udzielili kandydatom skrajnej lewicy i prawicy w pierwszej turze wyborów prezydenckich. Co trzeci wyborca odrzucił postęp i integrację europejską. Ci ludzie są przeciwni elitom, wspólnej walucie i obcokrajowcom.

Dlaczego tak się stało? Byłoby rzeczą zbyt prostą oskarżać o wypaczenia wyłącznie populistów. Oczywiście, są oni oderwani od rzeczywistości. W porównaniu z nimi Nicolas Sarkozy i Francois Hollande jawią się jako kandydaci racjonalni. W istocie są oni jednak bardzo do siebie podobni.

Populiści odwołują się do emocji wyborców, reagując na realne problemy. Czy we Francji nie ma stagnacji gospodarczej? Wysokiego bezrobocia wśród młodzieży? Czy emigranci z krajów arabskich nie wykorzystują impulsów, jakie wysyła im państwo dobrobytu? Tak jest:?być może właśnie dlatego przybywają nie tylko do Francji, ale i do opiekuńczej Europy.

Dlaczego więc problemy narastają, a nikt na nie odpowiednio nie reaguje? Bo ich rozwiązanie wymaga podjęcia niepopularnych decyzji. Politycy głównego nurtu boją się porażki wyborczej.

Mamy do czynienia z populistyczną rebelią w reakcji na realne problemy, którym towarzyszy bierność mainstreamu. Politycy dominujących partii oszukują siebie i wyborców, że wciąż można żyć jak przez ostatnich 50 lat.

Piękne słówka

Sami żyją zresztą tak, jakby problemów nie było. Propozycje Hollande'a dotyczące paktu wzrostu mającego być częścią paktu fiskalnego nic nie znaczą. No, bo co z tego, że Hollande czy Sarkozy są za wzrostem i za rozwojem? Każdy normalny człowiek jest za wzrostem i rozwojem, podobnie jak jest za sprawiedliwością, równością, pokojem i miłością. Cokolwiek pięknego i szlachetnego by zaproponować, wszyscy to poprzemy.

A czy coś wyniknie z tego, że wymienimy te wartości w traktatach czy innych dokumentach? Odpowiedzmy sobie raczej na pytanie, dlaczego nie mamy wzrostu od wielu lat Odpowiedź znają wolnorynkowi ekonomiści. Rozwiązaniem jest zmniejszenie funkcji państwowych, elastyczne prawo pracy i obniżenie podatków dla przedsiębiorstw.

Niestety, kandydaci we francuskich wyborach o tym nie mówili. Prawdopodobnie dlatego, że trudno zostać wybranym, gdy mówi się prawdę. Hollande nie zaproponował niczego nowego poza starymi keynestowskimi rozwiązaniami. Zbudować infrastrukturę? Pięknie, popieram. Tylko za co? Za pieniądze z nowych obligacji europejskich? Kto je kupi? Nowy prezydent proponuje metodę zadłużania, bo euroobligacja brzmi o wiele ładniej niż francuski deficyt czy dług publiczny. Ale czy zmiana metody lub inny sposób księgowania zmienią istotę problemu zadłużenia? Oczywiście, że nie.

Angela Merkel nie chce obligacji i ma ku temu powody – obligacje niemieckie mają niską rentowność, europejskie będą miały wyższą. Po co to Niemcom? Nawet gdyby Merkel poszła na ustępstwa, Hollande zapomina, że realizacja jego postulatów doprowadziłaby jedynie do wzrostu zadłużenia.

Postulaty polityków świadczą o kompletnym braku związku między politycznym dyskursem a rzeczywistością. Dotyczy to prawie całej Europy. Czy politycy o tym nie wiedzą? Pewnie zdają sobie z tego sprawę. Ale nie wiedzą, jak znaleźć drogę do wyborczego zwycięstwa, będąc jednocześnie szczerym wobec wyborców.

Bo jak im powiedzieć, że państwo dobrobytu to przeżytek? A wiemy przecież, dlaczego nie ma wzrostu – z powodu rozdętej opiekuńczości. Państwo dobrobytu zostało stworzone w czasach niezwykle dynamicznego wzrostu gospodarczego i demograficznego. Dziś nie cieszymy się takim powodzeniem. Wzrost gos- podarczy jest rachityczny. Nie możemy też mówić o wzroście wielkości populacji. Ale obywatele wciąż chcą wzrostu gospodarczego i równości.

Stuprocentowi zwolennicy Hayeka uważają, że nie da się pogodzić tych dwóch wartości. Ja jednak jako umiarkowany liberał uważam, że obie te idee są możliwe do zrealizowania. Byle znaleźć równowagę. Tylko jak? Dobrym sposobem jest wdrożenie zaproponowanego kiedyś przez Miltona Friedmana negatywnego podatku dochodowego, czyli zasiłku minimalnego.

Tymczasem ucieczka od rzeczywistości, z którą mamy do czynienia we Francji i w niektórych innych europejskich krajach, jest zagrożeniem zarówno dla demokracji jak i wzrostu gospodarczego.

W pułapce

UE, redukując nie te wydatki, które trzeba, wpada w pułapkę. Wśród francuskich socjalistów żywe są postulaty antyamerykańskie. Hollande chciał zadowolić tę część polityków i wyborców, proponując wcześniejsze wycofanie francuskich żołnierzy z Afganistanu. Ma to dodatkowo dać oszczędności. Z militarnej perspektywy nie ma znaczenia, że wycofamy wojska rok wcześniej, ale politycznie Hollande jest w stanie zadowolić antyamerykańską frakcję socjalistów. Jedynym budżetem, który można zredukować, szczególnie we Francji, nie powodując wrzenia społecznego, jest budżet obronny. Jeśli cięcia dotyczyłyby socjalnych funkcji państwa, ludzie wyszliby na ulicę. Jeśli Hollande skupi się na redukcji wydatków obronnych, to będzie miał problem w relacjach ze Stanami Zjednoczonymi. Ale to – jak mu się wydaje – przeżyje, przekonany, że Francja stanie się jeszcze bardziej zależna od USA w sferze bezpieczeństwa. Z tym że wobec ograniczania przez Stany swego zaangażowania w Europie będziemy po prostu mniej bezpieczni.

Nie sądzę więc, by Hollande miał jakąś spójną wizję rzeczywistości, a nie sposób być prezydentem przez pięć lat, próbując wszystkich zadowolić, bo w efekcie nie zadowala się nikogo. Przypomina mi to prezydenturę Francois Mitterranda, kiedy to wszyscy przeprowadzali reformy rynkowe, a on – wręcz przeciwnie.

UE nie kończy swoich projektów. Niedokończona liberalizacja rynku usług, niezrealizowana strategia lizbońska, zapewne powstaną kolejne plany. A cóż z tego, że przelejemy na papier te wszystkie szczytne pomysły?

Spróbujmy jednak spojrzeć na Unię optymistycznie. Kto by się spodziewał jeszcze kilkadziesiąt lat temu, że będziemy mieli względnie otwarte rynki pracy, wolność przepływu towarów czy uwolnione rynki finansowe? To olbrzymi sukces. Nie można na tym poprzestać: należy bronić tych osiągnięć i wprowadzać reformy w skali całej Unii. Jeśli Bruksela chce się liczyć na świecie, musi odgrywać rolę globalnego stabilizatora, może nie w takim sensie jak USA, ale przynajmniej powinna bronić praw człowieka w swoim sąsiedztwie. Nie powinna się tak obawiać rosnącej roli Chin. Na razie to Chiny są zależne od Zachodu, nie odwrotnie.

Uzależnienie energetyczne od Rosji nie pozwala na razie na głębszą integrację Gruzji. Ale już w kwestii relacji z Rosją przyszłość Europy jawi się raczej w jasnych barwach. Prędzej czy później produkcja gazu łupkowego w Europie nabierze tempa, podobnie jak ma to miejsce obecnie w USA. Wtedy UE stanie się mniej zależna od Rosji.

Dlatego też jestem pewien, że Gazprom wspiera ruchy zielonych, by powstrzymać produkcję gazu łupkowego, w podobny sposób ZSRR wspierał swego czasu pacyfistów. Ale kiedy Gazprom osłabnie, wpłynie to na zmiany wewnętrzne w Rosji i jej politykę zagraniczną. Wtedy zmieni się także sytuacja Ukrainy, która obecnie nie jest gotowa na przyjęcie do UE. Jedną z nielicznych zalet Hollande'a jest jednak jego poparcie dla integracji Ukrainy oraz większa sympatia dla Turków.

Lider poszukiwany

Nie martwiłbym się także o strefę euro. Politycy zaczynają się uczyć polityki pieniężnej i są bardziej odpowiedzialni względem wspólnego pieniądza. To pierwsze wybory we Francji, w których nie krytykowano Europejskiego Banku Centralnego – zarówno Hollande jak Sarkozy wiedzą, że Francja potrzebuje silnej, przewidywalnej waluty. Politycy zrozumieli widać, że trzeba chronić Europę przed inflacją. Kryzys strefy euro zaprowadzi nas z kolei do głębszej integracji. Jeśli chcesz fiskalnej integracji, musisz mieć bowiem prawdziwie europejski rząd i parlament. Europa musi więc zmierzać w kierunku federalizacji.

Żeby przeprowadzić te zmiany, potrzebujemy liderów. Obecnie mamy wielu przywódców drugoligowych, ludzi przeciętnych. Musimy to zaakceptować, lepiej byłoby jednak mieć kreatywnych przywódców. Pamiętajmy, że bez prawdziwych liderów UE by nie powstała. Tacy ludzie jak Konrad Adenauer, Alcide de Gasperi i Robert Schuman mieli wizję i podzielali wspólne wartości. Potrzebujemy przywódców mówiących ludziom prawdę. Taka była Margaret Thatcher, która zreformowała Wielką Brytanię.

Europa też zmierza w tym kierunku i takie przywództwo pewnie nadejdzie. To jednocześnie odpowiedź na  pytanie, dlaczego populizm mimo wszystko nie wygra.

—not. rafm

Autor jest francuskim filozofem, publicystą m.in. „Wall Street Journal" i Project Syndicate. Współpracownik wolnorynkowego think thanku Manhattan Institute, autor m.in. wydanej w Polsce pracy „Prawdziwi myśliciele naszych czasów". Ostatnio opublikował „Made in America"

Ostatnie wybory pokazały dramatyzm sytuacji, w jakiej znalazła się Francja. Moje obawy związane są z poparciem populizmu, jakiego obywatele francuscy udzielili kandydatom skrajnej lewicy i prawicy w pierwszej turze wyborów prezydenckich. Co trzeci wyborca odrzucił postęp i integrację europejską. Ci ludzie są przeciwni elitom, wspólnej walucie i obcokrajowcom.

Dlaczego tak się stało? Byłoby rzeczą zbyt prostą oskarżać o wypaczenia wyłącznie populistów. Oczywiście, są oni oderwani od rzeczywistości. W porównaniu z nimi Nicolas Sarkozy i Francois Hollande jawią się jako kandydaci racjonalni. W istocie są oni jednak bardzo do siebie podobni.

Populiści odwołują się do emocji wyborców, reagując na realne problemy. Czy we Francji nie ma stagnacji gospodarczej? Wysokiego bezrobocia wśród młodzieży? Czy emigranci z krajów arabskich nie wykorzystują impulsów, jakie wysyła im państwo dobrobytu? Tak jest:?być może właśnie dlatego przybywają nie tylko do Francji, ale i do opiekuńczej Europy.

Dlaczego więc problemy narastają, a nikt na nie odpowiednio nie reaguje? Bo ich rozwiązanie wymaga podjęcia niepopularnych decyzji. Politycy głównego nurtu boją się porażki wyborczej.

Mamy do czynienia z populistyczną rebelią w reakcji na realne problemy, którym towarzyszy bierność mainstreamu. Politycy dominujących partii oszukują siebie i wyborców, że wciąż można żyć jak przez ostatnich 50 lat.

Piękne słówka

Sami żyją zresztą tak, jakby problemów nie było. Propozycje Hollande'a dotyczące paktu wzrostu mającego być częścią paktu fiskalnego nic nie znaczą. No, bo co z tego, że Hollande czy Sarkozy są za wzrostem i za rozwojem? Każdy normalny człowiek jest za wzrostem i rozwojem, podobnie jak jest za sprawiedliwością, równością, pokojem i miłością. Cokolwiek pięknego i szlachetnego by zaproponować, wszyscy to poprzemy.

A czy coś wyniknie z tego, że wymienimy te wartości w traktatach czy innych dokumentach? Odpowiedzmy sobie raczej na pytanie, dlaczego nie mamy wzrostu od wielu lat Odpowiedź znają wolnorynkowi ekonomiści. Rozwiązaniem jest zmniejszenie funkcji państwowych, elastyczne prawo pracy i obniżenie podatków dla przedsiębiorstw.

Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy