Napisałam bowiem: „Może ważniejsze byłyby mediacje prowadzące do nowych wyborów niż hamletowskie wahania, czy doszło do zamachu stanu czy nie, i czy z geopolitycznego punktu widzenia lepiej mieć Bractwo czy nie wiadomo kogo. Arabia Saudyjska nie wahała się i natychmiast zasypała Bractwo miliardami dolarów".
Oczywiście, co wynika (dla mnie w każdym razie) z kontekstu, miałam na myśli nowe władze (wojskowe, z gen. Al-Sisi na czele). Bardzo czytelnika za ten błąd przeprosiłam, pisząc sprostowanie od razu po tym, gdy zadzwonił do mnie znajomy z pytaniem, czy abym się nie pomyliła.
„Hamletowskie wahanie" dotyczyło zachowania rządu USA po obaleniu prezydenta Mursiego.
Artykuł wyrażał raczej mniej popularny punkt widzenia co do natury zdarzeń w Egipcie, ale myślę, że pewni komentatorzy reagowali przede wszystkim na podtytuł „Bractwo Muzułmańskie w swojej ideologii i praktyce najbliższe jest bolszewickiemu wydaniu komunizmu". W Egipcie najbardziej podoba mi się (czy podobał) olbrzymi spontaniczny ruch społeczny, wojskowi są kolejną siłą, która chce przejąć nad nim władzę, ale najgroźniejsze jest Bractwo Muzułmańskie (wąska organizacja, a nie ich sympatycy), bo to są właśnie bolszewicy. I to właśnie porównanie prawdopodobnie denerwuje wielu, bo prawie natychmiast po ukazaniu się artykułu odezwało się kilku bardzo zdenerwowanych czytelników.
Jeden napisał: „...co za bzdury, ta kobieta jest jakąś pomyłką totalną. Arabia Saudyjska zasypała miliardami dolarów, ale władze, które w wyniku puczu objęły władzę. Lepiej idź, kobieto, pielić grządki, a nie zajmować się polityką". Z „pielenia grządek" wnioskuję, ze autor może być z pokolenia, które lubiło bolszewików, bo młodsi pewnie nawet nie znają czasownika „pielić". I strach przed feministkami nie pozwoliłby im posłać gdziekolwiek żeński gender. Inny zaś dodał: „Zdumiewające, że coś takiego można przeczytać w Rzepie. Stek bzdur okraszony kłamstwem, jakoby do Bractwa płynęły miliardy z Arabii Saudyjskiej".
Najciekawszy był jednak trzeci komentator: „Szanowna autorka wydaje się mówić: Większość jest dzisiaj przeciwko Tuskowi. Po co czekać na następne wybory? No, już, armia polska, wziąć przykład z armii egipskiej, i zrobić Kaczyńskiego »premierem«, tzn. wziąć władze w wojskowe ręce. A jak jacyś zwolennicy Tuska protestują, to strzelać, żywą amunicją. Tak, Pani autorko. Bo przecież większość dziś popiera PiS".
Komentatorzy (nawet anonimowi) bywają czasem bardzo ciekawi (kategoria pierwsza) i wnoszą wiele interesujących dodatkowych informacji czy punktów widzenia. Zawsze czytam te komentarze z wielką uwagą. Drugą kategorię stanowią ci, którzy niezależnie od tego, o czym pisze autor, zjeżdżają na jakiś swój ulubiony temat i mają kilku etatowych polemistów, z którymi ścierają się niezależnie od tego, na czyjej są arenie.