Pozytywna Carmen

Dziewczęta z cygarfabryk, tych wysuniętych placówek kompradorskiego kapitalizmu! Dlaczego właśnie one okazują się tak pociągające?

Publikacja: 07.09.2013 14:00

Wojciech Stanisławski

Wojciech Stanisławski

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Pierwsze wioski szły czwórkami gdzie indziej, do mechanicznych krosien, ale tkaczki są zawsze zgarbione, chude i kaszlą, podczas gdy krasawice, które siekają tytoń, napełniają gilzy i oklejają pudełka, zwykły strzelać oczkami i szeleścić spódnicami na wszystkich placach Europy, od Madrytu po Kijów. Więc może i naszą bohaterkę opiszmy, przykrawając ją do tej konwencji, równie mało prawdziwej, co papuziej?

W fabryce w Jekaterynosławiu pracuje od 1910. Srebrny Wiek, srebrne ćwierćrublówki, srebrzyste podbrzusze chmur pary z przędzalni, tartaków i walcowni. Kadeci i mieńszewicy gryzą kostki – czy uda się zindustrializować kraj, wchłonąć te masy ludu, zanim przyjdzie kolejny wstrząs, którego już nie opanujemy? – ale ona, nasza Carmen, jak żywe srebro, tylko zamiast walk byków – chłopaki okładające się kułakami w kabakach nad Dnieprem.

Od 1918 – kandydatka w partii bolszewików, i klub wojskowy prowadzi w oddziale 12 Armii – wesoło u karczmareczki! A w rok później pokazała odwagę, ruszając z tajną misją do odciętego frontem Kijowa. Figlarka, domowe imię „Perl" zmieniła w podrobionych dokumentach na „Polina Żemczużyna" – i tak już zostało, te wyśnione perły biednej żydowskiej dziewczyny, córki krawca, grzechotały i lśniły matowo w jej nazwisku do końca życia...

Z Kijowa uszła cało, od początku lat 20. zasiadła w aparacie – i ten najważniejszy próg biografii, moment, kiedy gniew sprawiedliwej, która chce ująć się za całym wyklętym ludem ziemi zmienia się w nienawiść do tych, którzy mają inny niż Partia pomysł na urządzenie świata, znika na zawsze pod grubym suknem kursów, awansów i stanowisk. W dwudziestym pierwszym roku wychodzi za mąż – i jej don José, taki mądry, taki układny, taki koci, przeżyje z nią pół wieku, chociaż wtajemniczeni kadrowi nieraz kiwać będą z przyganą głowami, nie mogliście to sobie wziąć naszej, rosyjskiej dziewczyny, towarzyszu?

Dwie linie w tej biografii, jakby stara Cyganka zaczęła jej czytać z dłoni pod koniec drugiego aktu. Linia serca – strzelającej oczami zalotnicy dostał się pion perfumeryjny: jak w 1930 została mianowana kobietą-dyrektorem fabryki wód kolońskich „Czerwony świt", tak odpowiadała na coraz wyższym szczeblu za pomadki do ust, cienie do powiek i pulweryzatory aż do końca lat 30. A linia życia? Być ze swoimi, z narodem tułaczym, kiedy będzie to coraz gorzej widziane: przyjść na nabożeństwo w moskiewskiej synagodze, frenetycznie klaskać w żydowskim teatrze, przyjaźnić się z Michoelsem. Po procesie w 1949 zesłana w kazachski step, spędziła cztery lata z motyczką przy zagonach bawełny. Zwolniona już w marcu 1953, rozcierała w dłoniach wnucząt główki rumianku.

Owszem, pozostała wierna swojemu don Josému z zatabaczonym z latami wąsem, chociaż zwichnęła mu karierę. Ale kto wie, czy najmocniej nie kochała Escamillo, torreadora, o którym już jako stara kobieta mówiła: „Stalin zdołał zniszczyć piątą kolumnę w kraju, i kiedy wybuchła wojna, naród i partia stanowili jedność". Geniusz, dodawała, i zawstydzona chowała na moment twarz w fartuchu – niezłomna Polina, żona Mołotowa.

Pierwsze wioski szły czwórkami gdzie indziej, do mechanicznych krosien, ale tkaczki są zawsze zgarbione, chude i kaszlą, podczas gdy krasawice, które siekają tytoń, napełniają gilzy i oklejają pudełka, zwykły strzelać oczkami i szeleścić spódnicami na wszystkich placach Europy, od Madrytu po Kijów. Więc może i naszą bohaterkę opiszmy, przykrawając ją do tej konwencji, równie mało prawdziwej, co papuziej?

W fabryce w Jekaterynosławiu pracuje od 1910. Srebrny Wiek, srebrne ćwierćrublówki, srebrzyste podbrzusze chmur pary z przędzalni, tartaków i walcowni. Kadeci i mieńszewicy gryzą kostki – czy uda się zindustrializować kraj, wchłonąć te masy ludu, zanim przyjdzie kolejny wstrząs, którego już nie opanujemy? – ale ona, nasza Carmen, jak żywe srebro, tylko zamiast walk byków – chłopaki okładające się kułakami w kabakach nad Dnieprem.

Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Artur Urbanowicz: Eksperyment się nie udał