Wesołe owieczki

Środowiska polskich twórców marzących o rewolucji obyczajowej wzięły na warsztat wychowanie patriotyczne. Ma być grzecznie, lajtowo i bez pamięci. I pozamiatane (po psie).

Publikacja: 15.11.2013 13:24

Pionierzy na pochodzie pierwszomajowym, Moskwa, rok 1929. Kiedyś wychowanie młodzieży było zdecydowa

Pionierzy na pochodzie pierwszomajowym, Moskwa, rok 1929. Kiedyś wychowanie młodzieży było zdecydowanie łatwiejsze

Foto: EAST NEWS

Czarna Owca to wydawnictwo nietuzinkowe: jego dorobek skłania w pierwszej chwili do zastanowienia się, czy nie mamy czasem do czynienia z figlem, który zwieść ma pozbawionych poczucia humoru prawicowców. Oficyna, która wydaje – by zestawić kilka tytułów – romans o miłosnym czworokącie pod bezpruderyjnym tytułem „Pieprzyć przyjaciół" oraz poradnik „Zrozumieć psa", „Rozmowy z uzdrawiaczami i szamanami XXI wieku" obok zbioru esejów „Dlaczego jesteśmy ateistami?". Bezpardonowe „Lękajcie się! Ofiary pedofilii w polskim Kościele mówią" Ekke Overbeek oraz ciepłe poradniki Osho w rodzaju „Przemień lęk, złość i zazdrość w twórczą energię"? Wygląda to na toporny żart konserwatysty, który konstruuje sobie oponenta o nazbyt już karykaturalnych rysach i, niewiele myśląc, sięga po nazwiska nieczytanych, lecz znanych Petera Singera i Magdaleny Środy. Mówiąc brutalnie: suchar starowiera.

Ale nie, Czarna Owca, do czerwca roku 2009 działająca pod nazwą „Wydawnictwo Jacek Santorski & Co" naprawdę istnieje i ma się dobrze, w portfolio zaś, prócz Marka Aureliusza i Tomasza Jastruna, ma i Singera, i Środę, i więcej jeszcze. Oficyna, w której do najbardziej rozbudowanych działów należą „Duchowość", „Poradniki erotyczne" i „Kryminały", a do najgłośniejszych pozycji – wydana w roku 2010 „Duża książka o aborcji" Katarzyny Bratkowskiej i Kazimiery Szczuki, wydaje się jakby stworzona dla Houellebecqowskich bohaterów: emocjonująca rozrywka, mnóstwo troski o punkt G i trochę egzotycznego i niewymagającego sacrum – jak nie wyznania afrykańskiego szamana („Z wody i ducha. Rytuały, magia i inicjacja" Malidomy Patrice Somé z plemienia Dagara), to „O śmierci i odrodzeniu. Jak umrzeć bez lęku" lamy Ole Nyhdala, od lat uśmiechającego się do nas olśniewająco z rozklejanych na przystankach plakatów.

Do tego szczypta lokalnej specyfiki – ot, rozmowy Piotra Szumlewicza m.in. z Jerzym Urbanem, Wandą Nowicką czy Romanem Kurkiewiczem („Niezbędnik ateisty"), praca Stefana Zgliczyńskiego „Jak Polacy Niemcom Żydów pomagać mordowali" (jak szczerze deklaruje wydawca – „nieobciążona balastem prac naukowych") plus rozprawa „Narkotyki. Dlaczego legalizacja jest nieuchronna" Michela Henry'ego. Razem wziąwszy – trochę Houellebecq, trochę „Biblioteczka Ruchu Palikota". Taki target.

O tym, że nie mamy do czynienia z prostą inicjatywą groszoroba, sporo mówią tytuły z półek „duchowość" czy „poradniki erotyczne". Część z tych ostatnich to pozycje w swoim formacie dość standardowe, w rodzaju „Radości orgazmu" czy traktatu „Jak uaktywnić taoistyczne punkty miłości". Młodym, wykształconym z wielkich miast równie oczywiste wydadzą się takie instruktaże jak „Radość seksu gejowskiego" Charlesa Silversteina czy „Seks tantryczny dla kobiet. Poradnik dla hetero, bi, lesbijek i solistek" Christy Schulte. Zajmujące są dopiero nowości, w tym „Inna rozkosz. Świat dominacji i uległości seksualnej", adresowana do entuzjastów sadomasochizmu. Można przypuszczać, że to ten i podobne tytuły miał na myśli prezes Paweł Książkiewicz, deklarując w jednym z wywiadów chęć „bycia trochę pod prąd" i „wydawania książek, które mogą być kontrowersyjne". Niezłą gimnastyką dla wyobraźni jest refleksja nad tym, co znajdzie się na rynku wydawniczym, kiedy wydawnictwo postanowi, wiecie, naprawdę pójść na całość i opublikować coś gorącego, skoro tymczasem kontentuje się takimi ramotkami, jak „Puszczalscy z zasadami. Praktyczny przewodnik dla miłośników poliamorii".

O nową postać świata

Ale co tam poliamoria i seks tantryczny. Tak naprawdę istotne dla kształtu przyszłości jest młodzieży chowanie: wiedział o tym Kochanowski, wiedzą i twórcy Czarnej Owcy, którzy opublikowali już, jako Czarna Owieczka, szereg tytułów adresowanych do pociech i ich rodziców. Część to ciepłe wprowadzenie do przedszkola wszechświata, część traktuje o dwóch kwestiach najsilniej może warunkujących człowieka, a przy tym nader zajmujących wydawców. Otrzymaliśmy więc „Wielką księgę siusiaków" i „Wielką księgę cipek", wspomnianą już „Dużą książkę o aborcji" oraz „Małą książkę o homofobii", a nawet coś dla poliamorystów („To wszystko rodzina" Aleksandry Maxeiner rozpoczyna się od prezentacji bohaterów: „Kuba ma trzy czwarte taty, którego strasznie lubi. Karola i Maciek mają nawet dwie mamy i dwóch tatusiów").

Rodzice nie zostali pozostawieni sami sobie, również jeśli idzie o drugą z ważkich kwestii: duchowość. Mogą liczyć na konkretną pozycję „Jak wychować wolnomyśliciela. Praktyczny przewodnik wychowania poza wiarą", dzieciakom zaś podsunąć „Boga przecież nie ma" Patrika Lindenforsa („Niektórzy wierzą, że w niebie mieszka staruszek, który może robić, co tylko chce. Inni myślą, że w niebie rezyduje kilku staruszków, żeby było im raźniej. Mają takie imiona jak Jahwe, Allah, Tor, Zeus i nazywani są bogami") lub „101 argumentów za niewiarą. Przewodnik młodego ateisty".

Katalog wydawniczy pozwala nam po trosze zrekonstruować zarys rewolucji kulturowej, do której Czarna Owca chciałaby przyłożyć swoje kopytko. Widać, że projekt jest dopracowany i wielopłaszczyznowy: w latach 90., by zgromadzić taką paletę tytułów, trzeba by miotać się między publikacjami wydawnictwa Uraeus (częstującego nas pracami Eugena Drewermanna, Uty Ranke-Heinemann czy „Kryminalną historią chrześcijaństwa" w pięciu tomach) i kilkoma oficynami w rodzaju Pink Press. Dziś można mieć antyklerykalizm, szamanizm i BDSM na jednej półce, a do tego – etos niepokornej mniejszości, napiętnowanej czarnej owcy, rzucającej wyzwanie prześladowcom („Chcecie wytoczyć swe działa? Obwołać nas złymi kobietami? Wcale się nie boimy!" – zapewniają Bratkowska i Szczuka w apostrofie skierowanej pod adresem przeciwników aborcji).

W tym kontekście i w tym wydawnictwie zastanawia opublikowana pod koniec października książka „A ja jestem Polak mały, moim światem jest świat cały" Elizy Piotrowskiej. Przeznaczona dla młodszych dzieci, kilkunastrostronicowa, dowcipnie i ciepło zilustrowana – czy naprawdę stanowi część jakiegoś projektu kontrkulturowego? Może to jeden  z uniwersalnych tytułów z półki „3+", takich jak oferowana w tym samym dziale książka obrazkowa „W przedszkolu" czy „Przygody małego słonia Babara" Jeana de Brunhoffa? Może więc nie warto wytaczać armat („dział!", zakrzyknęłyby w tym momencie Bratkowska & Szczuka) skoro czarnoskóry Asif, rówieśnik i protagonista głównego bohatera – Krzysia, oraz wpisani w rodzinne drzewo genealogiczne wujowie Hasan i Aaaron to kontrybucja na rzecz multi-kulti równie niewinna i niezbędna, co pełna paleta ras ludzkich w katalogach, rozsyłanych nam rokrocznie przez wielki skandynawski dom meblowy?

Fundamentem tożsamości będą odtąd atrakcje turystyczne, garść przysmaków i obyczajów. Nic więcej.

Działa i zeppeliny zostawmy (być może ku rozczarowaniu dwóch autorek Czarnej Owcy) w spokoju, pamiętając jednak, że analiza literatury dla dzieci i młodzieży pod kątem obecnych w nich, a niezwerbalizowanych treści i przekonań zdobyła w humanistyce prawo obywatelstwa już przed kilkudziesięciu laty. W Polsce największe zasługi położyła w tej dziedzinie prof. Barbara Szacka, dziś zaś po tę metodę sięgają chętnie również autorzy publikujący w Czarnej Owcy, by wspomnieć tylko zapis rozmowy Agnieszki Suchowierskiej z Wojciechem Eichelbergerem („Królewicz Śnieżek. Baśniowe stereotypy płci"), punktującej, gdzie się da, „patriarchalny obraz świata". Dlaczego więc nie spojrzeć na głębokie założenia filozoficzne i przekaz opublikowanej właśnie książeczki?

Obywatel mały

To, że z postaci historycznych pojawiają się Horacy, Mieszko I i – jako autor cytatu – Mickiewicz, można wytłumaczyć małą objętością: wszystkich słów jest w książce nie więcej niż kilkaset. To, co naprawdę istotne, to „program pozytywny". Znacie? Znacie! Patriota to przede wszystkim ten, kto dobrze i grzecznie się zachowuje. „Nie zrywa jabłek z domu sąsiada, uczy się i nie ściąga, śmieci wyrzuca do kosza, a nie na ziemię", przede wszystkim zaś – oczywiście! – „sprząta po swoim psie". Tak ucieleśnieniem i wzorem patriotyzmu stała się dość oczywista czynność z zakresu kindersztuby miejskiej.

Ucieleśnieniem – i najwyższym wzorem. Więcej przykładów w zasadzie nie ma, jako że, jak z ulgą stwierdza tata Krzysia, dziś umieranie za ojczyznę nie jest konieczne. Warto wiedzieć dużo o świecie, warto sortować odpadki, warto też wiedzieć, że istnieją większe ojczyzny, na przykład Europa i świat.

No i – znalazł się jednak konkret: w książeczce, choć dla trzylatka, zostało przecież wspomniane z nazwy i daty jedno święto. Która uroczystość z puli „świąt państwowych i narodowych" zasłużyła na to wyróżnienie? 11 listopada? 3 Maja? Może bodaj 31 sierpnia? Wolne żarty: 2 maja, Dzień Flagi, jakby prosto z Kancelarii Prezydenta RP (Żeby było zabawniej, święto to przedstawione zostało jako tradycjonalistyczna uroczystość mieszczańskiego mainstreamu: na ilustrującym opowieść rysunku dwie trzymające się za ręce dziewczynki deklarują nonkonformistycznie: „My obchodzimy tylko Dzień Kobiet!"). Jest też przykład negatywny: pan z wąsami i zaczeską hydraulika, który w Ristorante da Luigi gniewnie żąda bigosu w miejsce makaronu („Ten pan cały czas myśli, że Polska to pępek świata" – komentuje z offu wyedukowany już Krzyś), oraz charakterystyczna, jak się okazuje, wada Polaków: narzekanie i niezadowolenie.

Dał nam przykład Wojewódzki

Taka formuła patriotyzmu (i negatywny autostereotyp Polaków) jest właściwie wszechobecna  w najnowszej mainstreamowej publicystyce: czy wspomnimy sławetną kampanię „Orzeł może", czy wiązkę tekstów publikowanych w pierwszej połowie sierpnia na portalu NaTemat, którą można by określić mianem „63 policzków wymierzonych Powstaniu", czy na głosy padające przy okazji rocznicy odzyskania niepodległości. Nietrudno przykroić ją do poziomu narracji dla dzieci. Już przy okazji fetowania czekoladowego orła scena Krzysztofa Warlikowskiego rozpoczęła akcję „Jestem patriotą", w ramach której opublikowano zestaw plansz Joanny Olech i Edgara Bąka  (wydany w międzyczasie jako książeczka „Kto ty jesteś") – pochwałę uniwersalnych cnót sąsiedzkich i międzyludzkich. „Kto ty jesteś" adresowane było do nieco starszych dzieci, katalog wskazanych zachowań był więc szerszy, jedno jednak pozostało wspólne: „Jestem patriotą, sprzątam po moim psie" – głosiła jedna z plansz, dowodząc, o święta miłości kochanej Ojczyzny, że showman z TVN stał się klasykiem i Krasickim naszych czasów.

Tak wygląda narracja „nowego patriotyzmu" przełożona na poziom literatury dziecięcej. Tam zresztą chyba najlepiej sprawdzają się jego główne założenia: zapoznanie wymiaru historycznego, pamięci pokoleń, potrzeby tłumaczenia uwarunkowań czy traum przeszłości. „Nowy patriotyzm" jest jak syrop o smaku gumy do żucia – letni, miły i funkcjonalny, w gruncie rzeczy wystarczający do przyjemnego życia na osiedlu: tak jest, wszystkie śmieci będą posortowane! „Płacę abonament / i za bilet płacę / chodzę na wybory / nie jeżdżę na gapę / tylko nie każ mi umierać" – jako rzecze panna Peszek.

Jest to więc nie tyle „rozszerzenie" pola znaczeniowego patriotyzmu o cnoty nieheroiczne, nie tyle zdystansowanie się od formuły nazbyt już podniosłej i martyrologicznej, ile całkowita jej zmiana. Fundamentem tożsamości mają być odtąd atrakcje turystyczne („polska złota jesień"), taca miejscowych specjałów oraz „polska gościnność" – czyli dokładnie to, co znaleźć można w każdym prospekcie turystycznym na świecie. I nic więcej. „Wszędzie było nigdzie i nigdzie, wszędzie" – pisał w proroczym wierszu o takiej wizji świata Czesław Miłosz. Warto mieć to na względzie, patrząc na to, jak nowy projekt ideowy pojawia się coraz częściej w publicystyce i w scenariuszach imprez masowych, w piosenkach (by sięgnąć po Sienkiewiczowską frazę) pierwszej parrycydy Rzeczpospolitej i w książeczkach dla trzylatków.

—współpraca Andrzej Konikiewicz

Czarna Owca to wydawnictwo nietuzinkowe: jego dorobek skłania w pierwszej chwili do zastanowienia się, czy nie mamy czasem do czynienia z figlem, który zwieść ma pozbawionych poczucia humoru prawicowców. Oficyna, która wydaje – by zestawić kilka tytułów – romans o miłosnym czworokącie pod bezpruderyjnym tytułem „Pieprzyć przyjaciół" oraz poradnik „Zrozumieć psa", „Rozmowy z uzdrawiaczami i szamanami XXI wieku" obok zbioru esejów „Dlaczego jesteśmy ateistami?". Bezpardonowe „Lękajcie się! Ofiary pedofilii w polskim Kościele mówią" Ekke Overbeek oraz ciepłe poradniki Osho w rodzaju „Przemień lęk, złość i zazdrość w twórczą energię"? Wygląda to na toporny żart konserwatysty, który konstruuje sobie oponenta o nazbyt już karykaturalnych rysach i, niewiele myśląc, sięga po nazwiska nieczytanych, lecz znanych Petera Singera i Magdaleny Środy. Mówiąc brutalnie: suchar starowiera.

Ale nie, Czarna Owca, do czerwca roku 2009 działająca pod nazwą „Wydawnictwo Jacek Santorski & Co" naprawdę istnieje i ma się dobrze, w portfolio zaś, prócz Marka Aureliusza i Tomasza Jastruna, ma i Singera, i Środę, i więcej jeszcze. Oficyna, w której do najbardziej rozbudowanych działów należą „Duchowość", „Poradniki erotyczne" i „Kryminały", a do najgłośniejszych pozycji – wydana w roku 2010 „Duża książka o aborcji" Katarzyny Bratkowskiej i Kazimiery Szczuki, wydaje się jakby stworzona dla Houellebecqowskich bohaterów: emocjonująca rozrywka, mnóstwo troski o punkt G i trochę egzotycznego i niewymagającego sacrum – jak nie wyznania afrykańskiego szamana („Z wody i ducha. Rytuały, magia i inicjacja" Malidomy Patrice Somé z plemienia Dagara), to „O śmierci i odrodzeniu. Jak umrzeć bez lęku" lamy Ole Nyhdala, od lat uśmiechającego się do nas olśniewająco z rozklejanych na przystankach plakatów.

Pozostało 85% artykułu
Plus Minus
Bartosz Marczuk: Przyszedł „zapyziały” rząd PiS i wdrożył supernowoczesne 500+
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
Max Verstappen: Maszyna do wygrywania
Plus Minus
Kilim, który ozdobił świat
Plus Minus
Prawo stanu wojennego
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Aleksandria. Miasto, które zmieniło świat”: Padł na twarz i podziękował Bogu