Dłużnicy Adama Hodysza

Historia oficera SB pracującego na rzecz antykomunistycznej opozycji nie wymagałaby żadnych upiększeń, by stanowić podstawę dla fascynującego scenariusza filmowego.

Publikacja: 31.01.2014 23:42

Red

W tej sprawie nie może być wątpliwości. Adam Hodysz postępował bohatersko od grudnia 1978 roku, gdy nawiązał współpracę z gdańską opozycją, aż do swego wyjścia z więzienia 30 grudnia 1988 roku. Uznała to Rzeczpospolita. Prezydent Lech Kaczyński odznaczył Adama Hodysza Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski 27 września 2009 roku. Uczynił to zresztą na wniosek środowiska Ruchu Młodej Polski.

To, że postawa tego człowieka jest nieznana przygniatającej większości Polaków, jest w znacznej mierze wynikiem jego postawy. Hodysz konsekwentnie unika wystąpień publicznych i odmawiał współpracy z twórcami, którzy zamierzali nakręcić o nim film, zrealizować widowisko teatralne czy napisać książkę. A przecież praca tego funkcjonariusza SB na rzecz opozycji demokratycznej, a później podziemnej „Solidarności" nie wymagałaby żadnych upiększeń, by stanowić podstawę dla fascynującego scenariusza filmowego. Pomimo że kilku przyjaciół z dawnej opozycji demokratycznej zachęcało go do podjęcia którejś z propozycji (należałem do tego wąskiego grona), Adam zawsze odmawiał. Tym bardziej czuję się zobowiązany przypomnieć jego historię.

* * *

5 czy 6 grudnia 1978 roku zostałem wezwany na przesłuchanie do siedziby Wydziału Śledczego gdańskiej SB przy ulicy Okopowej w związku z pobytem na Wybrzeżu jakiegoś francuskiego trockistowskiego dziennikarza. Nieco wcześniej wyznaczono termin przesłuchania mojego przyjaciela z RMP Piotra Dyka. Obaj byliśmy przesłuchiwani przez dwóch tych samych funkcjonariuszy. Jednego z nich widziałem chyba po raz pierwszy. To właśnie on po przesłuchaniu, w którym odmówiłem odpowiedzi na pytania, odprowadził mnie do drzwi budynku. Byłem kompletnie zbity z pantałyku, gdy powiedział, że „praca tutaj jest źródłem wielu problemów moralnych", i poprosił, abym powiadomił Błażeja Wyszkowskiego (czołowego gdańskiego opozycjonistę, związanego z grupą WZZ Wybrzeża), by stawił się o wskazanej wieczornej godzinie na pewnym przystanku tramwajowym w Gdańsku-Wrzeszczu – a gdybym go nie odnalazł, bym sam przyszedł na to spotkanie.

Nie podjąłem próby skontaktowania się z Błażejem. Byłem tak zafrapowany słowami ubeka, że postanowiłem stawić się we Wrzeszczu sam. Powiadomiłem jedynie Piotrka Dyka (w piwnicy jego mieszkania, gdyż byliśmy pewni, że w mieszkaniu jest podsłuch) o tym, co mi się przydarzyło.

Pierwsze moje spotkanie z Adamem Hodyszem (bo to on okazał się funkcjonariuszem, który zwrócił się do mnie na korytarzu gmachu SB) pozostanie w mojej pamięci do końca życia. Poszliśmy do lasu i rozmawialiśmy z dwie godziny. Mówił głównie Hodysz. Przedstawił się, powiedział, że jest kapitanem Wydziału Śledczego SB i zbliża się do 15. roku służby, co umożliwiłoby mu przejście na emeryturę i zakończenie pracy w „firmie", która służy złej sprawie. Stwierdził jednak, że skoro kiedyś popełnił błąd, podejmując pracę w SB, uważa za swoją powinność pomoc ludziom opozycji, którzy walczą o słuszną sprawę.

Użył obrazowego porównania, że walka SB z opozycją demokratyczną przypomina mu walkę dwóch bokserów, z których jeden ma zasłonięte oczy. Tym bokserem, mającym tak bardzo nierówne szanse, była – w jego przekonaniu – opozycja, w której SB miała swych agentów, podczas gdy opozycja nie znała planów i technik działania SB. Pytany przeze mnie o motywację, mówił, że wie, po której stronie jest racja, i że chce kiedyś spojrzeć w oczy córce z czystym sumieniem.

Już na tym pierwszym spotkaniu Adam Hodysz przekazał wiadomość, że Erwin Myszk, ważny działacz WZZ, jest tajnym współpracownikiem SB, i prosił o przekazanie jej Bogdanowi Borusewiczowi, członkowi KOR i nieformalnemu liderowi naszego środowiska. Prosił zresztą, aby wszystkie ważne wiadomości były przekazywane Bogdanowi. Inną istotną wiadomością przekazaną wówczas przez Hodysza była informacja, że SB planuje wielką akcję zatrzymań, by uniemożliwić organizowane przez opozycję obchody grudniowej masakry na Wybrzeżu.

* * *

Tak zaczęła się nasza współpraca, trwająca do aresztowania Adama w październiku 1984 roku. Mimo że początkowo starałem się zachować pewną wewnętrzną rezerwę w stosunku do Hodysza, to w gruncie rzeczy przekonał mnie do siebie od tamtego pierwszego spotkania. Od początku też otrzymywane od niego informacje się potwierdzały i na ogół okazywały się cenne. Niektóre bezcenne. Co zawdzięczaliśmy Hodyszowi?

W pierwszym rzędzie były to informacje dotyczące konfidentów SB działających na Wybrzeżu w środowiskach RMP i WZZ. Hodysz zajmował stosunkowo skromne stanowisko, ale miał dar obserwacji i zachowanie ludzi opozycji w trakcie przesłuchań wiele mu mówiło o ich autentyczności. W pierwszej fazie jego działalności oficerowie SB byli zresztą tak pewni siebie, że często nie zachowywali zasad dyskrecji w rozmowach pomiędzy sobą. Z czasem to się zmieniło, gdy bezpieka się zorientowała, że do opozycji docierają przecieki. Informacji o konfidentach było znacznie mniej, ale zdarzały się, i to bardzo cenne. Od Hodysza mieliśmy też informacje o metodach pracy SB, jej strukturze organizacyjnej, a nawet dotyczące dokładnych danych osobowych gdańskiej SB. Wiedzieliśmy o przygotowaniach do rozprawy z „Solidarnością", a ja 12 grudnia 1981 roku otrzymałem sygnał alarmowy: „Uciekaj z domu", który słusznie zinterpretowałem jako odnoszący się do całej „Solidarności". Dzięki niemu wielu działaczy – zwłaszcza RMP – zdołało się ukryć.

Przyczyną wpadki Hodysza był błąd popełniony w styczniu 1983 roku przez jego współpracownika, który podjął próbę pozyskania do współpracy na rzecz podziemnej „Solidarności" oficera Macieja Ropelewskiego, pracującego w kluczowym III Wydziale SB. Jeszcze tego samego dnia Ropelewski złożył raport z tej rozmowy swemu przełożonemu. Od tego czasu pętla SB wokół Adama Hodysza zaczęła się zacieśniać, chociaż został aresztowany dopiero w październiku 1984, dla propagandowego zrównoważenia wiadomości o aresztowaniu morderców księdza Jerzego Popiełuszki.

Hodysz w śledztwie odmawiał składania zeznań. Kierownictwo resortu uważało go za zdrajcę i chciało jego jak najdłuższego pobytu w więzieniu. W 1990 roku Adam został szefem UOP w Gdańsku. Służbę dla demokratycznej Polski zakończył w 2001 roku w randze pułkownika. Nie przyniosła mu pełnej satysfakcji. Za dostarczenie przełożonym – zgodnie z drogą służbową – dokumentów niekorzystnych dla Lecha Wałęsy w akcji lustracyjnej w 1992 roku sprokurował sobie wielu wpływowych wrogów. Płacił gorzką cenę za to, że w wolnej Polsce postanowił być państwowcem i funkcjonariuszem, a nie politykiem czy dworzaninem.

W jego historii fascynuje proces dorastania do bohaterstwa: dojrzewania człowieka, który dobrowolnie wstąpił do SB i uważał PRL za swoje państwo, do podjęcia decyzji, aby radykalnie przeciwstawić się państwu rządzonemu przez PZPR i instytucji służącej zniewalaniu Polaków.

Autor jest historykiem i wykładowcą akademickim. Od 1977 roku działał w Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela. Uczestnik obrad Okrągłego Stołu

W tej sprawie nie może być wątpliwości. Adam Hodysz postępował bohatersko od grudnia 1978 roku, gdy nawiązał współpracę z gdańską opozycją, aż do swego wyjścia z więzienia 30 grudnia 1988 roku. Uznała to Rzeczpospolita. Prezydent Lech Kaczyński odznaczył Adama Hodysza Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski 27 września 2009 roku. Uczynił to zresztą na wniosek środowiska Ruchu Młodej Polski.

To, że postawa tego człowieka jest nieznana przygniatającej większości Polaków, jest w znacznej mierze wynikiem jego postawy. Hodysz konsekwentnie unika wystąpień publicznych i odmawiał współpracy z twórcami, którzy zamierzali nakręcić o nim film, zrealizować widowisko teatralne czy napisać książkę. A przecież praca tego funkcjonariusza SB na rzecz opozycji demokratycznej, a później podziemnej „Solidarności" nie wymagałaby żadnych upiększeń, by stanowić podstawę dla fascynującego scenariusza filmowego. Pomimo że kilku przyjaciół z dawnej opozycji demokratycznej zachęcało go do podjęcia którejś z propozycji (należałem do tego wąskiego grona), Adam zawsze odmawiał. Tym bardziej czuję się zobowiązany przypomnieć jego historię.

Pozostało 85% artykułu
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy