W ostatnim czasie o Kościele w Polsce mówiło się sporo. Głównie przez pryzmat księdza Wojciecha Lemańskiego. Były proboszcz z Jasienicy był obecny we wszystkich mediach co najmniej od roku. Teraz otrzymał karę suspensy od arcybiskupa Henryka Hosera. Od 21 sierpnia nie wolno mu nosić sutanny i sprawować posługi kapłańskiej.
Duchowny został oficjalnie ukarany między innymi za „brak ducha posłuszeństwa i notoryczne kontestowanie decyzji prawowitego przełożonego w osobie Biskupa Diecezjalnego i Stolicy Apostolskiej" oraz – jak napisano w oświadczeniu kurii warszawsko-praskiej – za „sposób postępowania, który przynosi kościelnej wspólnocie poważne szkody i zamieszanie". Zaznaczono, że suspensa ma „charakter naprawczy". Mówiąc wprost: kara została wymierzona za nieposłuszeństwo i poprzez to za działanie przeciw Kościołowi. Nawet patrząc na postępowanie księdza chłodnym okiem, trzeba przyznać, że podważanie kościelnych nauk i stanowiska episkopatu (w sprawie in vitro) oraz autorytetu biskupów (są starzy i muszą umrzeć) nie służy Kościołowi. A komu w takim razie służy? Niech czytelnicy odpowiedzą we własnym sumieniu.
Suspensa – jak zaznacza kuria – ma pomóc duchownemu. Czyli, mówiąc po ludzku, sprawić, by zastanowił się nad swoim postępowaniem. Bo przecież żaden dyrektor w korporacji nie może dać się wodzić się za nos nawet najlepszemu i bardzo zdolnemu pracownikowi. Żaden ojciec nie może zaakceptować zachowania syna, który urywa się ze szkoły, jedzie na festiwal muzyczny i nie odbiera telefonu od zaniepokojonych rodziców. Nawet jeśli zdarzy się to tylko raz! A co dopiero, jeśli trwa to dłużej?
Oczywiście dawni parafianie z Jasienicy i medialni komentatorzy mają prawo uważać, że jest inaczej. Mają prawo twierdzić, że ksiądz Lemański jest niewinny, że to on mówił prawdę, a ukarano go tylko za to, że się wyłamywał ze schematu kapłaństwa.
Można zrozumieć, że kapłan nie potrafi się pogodzić z surową karą, że odwołuje się od niej ze względu na „niesprawiedliwość dekretu", że nie wyklucza zwrócenia się do papieża Franciszka o prawo łaski. Powinien jednak pamiętać, że przecież karę suspensy w każdej chwili można odwiesić. Może się o to ubiegać sam zainteresowany – ale do tego potrzebna jest skrucha. A tej na razie nie widać.
W ostatnich dniach miałem okazję spojrzeć na Kościół przez pryzmat innego duchownego. Na pewno nie mniej znanego, bo mam na myśli ojca Johna Bashoborę, którego spotkałem osobiście w licheńskiej bazylice. Ten duchowny jest uwielbiany przez ludzi z pewnością nie mniej niż ks. Lemański przez swoich byłych parafian. Ale o. Bashoborze mówienie i patrzenie na świat przez pryzmat własnego ja jest zupełnie obce. Spotkał się ze mną, zaufał, udzielił wywiadu, mimo że nie było to wcale oczywiste, bo do mediów odnosi się z dystansem. Nie wspominając już o braku czasu oraz wielości potrzeb i intencji, z jakimi na spotkanie z o. Bashoborą przybyli do Lichenia wierni z całego kraju. To oni są dla niego najważniejsi, a nie media.