Ze słowem „rewizjonizm" są same kłopoty. W polszczyźnie zagościło za sprawą obrońców ortodoksyjnego marksizmu, zaniepokojonych podważaniem dogmatów. Tak naprawdę jednak „rewizjonizmu" można by się dopatrzyć w każdej dziedzinie nauki, gdyby uznawano zań sięganie po nowe metody, odwoływanie się do nieznanych dotąd faktów, kwestionowanie dotychczasowych ustaleń.
W praktyce po termin ten sięga się znacznie rzadziej: mianem „rewizjonistycznych" określane są prace pisane z wyraźną intencją polemiczną, z zamiarem zakwestionowania nie pojedynczych ustaleń czy faktów, lecz uznanego dotąd szeroko rozumienia ważnego fragmentu przeszłości. Podobnych prac powstały w III RP dziesiątki, jeśli nie setki. Znaczna ich część odwołuje się do dwóch z wielkich XIX-wiecznych „mistrzów zwątpienia" – Marksa i Freuda – oraz tuzinów ich komentatorów i interpretatorów, aż po równie głośnych, co modnych (a dla wielu – mętnych) Slavoja Žižka, Jacques'a Derridę czy Jacques'a Lacana.
Z dymem machorki
Nie sposób ogarnąć w jednym szkicu wszystkich pisanych z tych pozycji prac historycznych. Najistotniejsze dla toczącej się dziś debaty są jednak nowe ujęcia polskiej historii najnowszej: czasów II wojny światowej, PRL i dróg do wolności. Warto się przyjrzeć dokonaniom rewizjonistów historycznych na tym polu, by zdać sobie sprawę, co łączy ostatnich lektorów KC PZPR i ironicznych hipsterów urodzonych po roku 1989.
Nowa humanistyka zabiera głos w imieniu „skrzywdzonych i poniżonych" w szczególny sposób: odrzucając tradycyjne narracje, koncepty narodu, państwa czy wolności politycznej
Wspólna im jest, jak się wydaje, gotowość do kwestionowania „wolnościowej" interpretacji dziejów Polski po roku 1939. Takich interpretacji jest, rzecz jasna, też niemało – jedne chętniej odwołują się do dorobku i etosu AK czy piłsudczyków, dla innych najważniejsze są dokonania KOR czy „Solidarności". Lektor KC i hipster kwestionują jednak każdy z tych obrazów: lektor twierdzi, że w PRL nie było niewoli, hipster – że rewolta przeciw PRL nie przyniosła wolności.