Jak po dwudziestu latach narodził się pomysł zrobienia drugiej części „Vinci” – opowieści o kradzieży z krakowskiego muzeum „Damy z łasiczką”?
Trzy lata temu, kiedy byłem jurorem na krakowskim festiwalu, podszedł do mnie młody człowiek i spytał, czy nie wrócę do „Vinci”. Powiedział, że jest producentem i chętnie wsparłby taką produkcję. Wymigałem się, tłumacząc, że po rozwiązaniu państwowego studia Zebra nie mam już producenckiej mocy sprawczej, a przede wszystkim nie mam pomysłu na ciąg dalszy. Ale rok później dyrektor warszawskiej WFDiF Zbyszek Domagalski powiedział mi: „Moi studenci żałują, że nie ma dalszego ciągu „Vinci”. I dodał: „Ja bym ci to wyprodukował”. Zacząłem myśleć o scenariuszu, Zbyszek szukał koproducentów i inwestorów. Nie mieliśmy zbyt wielu chętnych z otwartymi kieszeniami. Komisja ekspercka Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej odesłała nasz projekt do poprawek, co było trochę niestosowne. Scenariusz jest tylko obietnicą, a film powstaje na planie. Trzeba wziąć pod uwagę, kto go będzie robił, kto ma w nim grać. Niestety, wielu ekspertów PISF-u nie ma takiej wyobraźni.
Trudno odmówić dotacji twórcy, który zarobił tak dużo dla polskiego kina…
Oceniający mają inną mentalność. Nie uważam, że mam jakieś specjalne zasługi i prawa, ale akurat ten projekt był w mojej koronnej konkurencji. W czasie pierwszej rozmowy z ekspertami usłyszałem wiele pochwał. A jak doszło do decyzji, tylko jedna osoba zagłosowała na „tak”. Zbyszek musiał znaleźć dodatkowe fundusze u inwestorów prywatnych. Ale udało się. Dopiero kiedy skończyliśmy zdjęcia, PISF widząc nagle, że może koło nosa przejść mu udział w udanym projekcie, też się dołożył. A młody człowiek Kamil Janik, który pierwszy mnie zagadnął na temat sequela, został jednym z dwóch kierowników produkcji „Vinciego 2”.
Czytaj więcej
Szaleństwa nie ma, ale w lecie każdy znajdzie w kinie coś dla siebie. „Jurassic World: Odrodzenie...
Jak się wraca do tego samego tematu po dwudziestu latach?
Nakręciłem już wcześniej sequele „Vabanku” i „Kilera”, ale zrobiłem to od razu, trochę jakby to były odcinki serialu. Powstający po 20 latach „Vinci 2” był nowym doświadczeniem. Wciągnąłem w pisanie scenariusza Roberta Więckiewicza i miałem nosa, bo wniósł dużo ciekawych pomysłów i zwrotów akcji. Podejrzewaliśmy, co się w efekcie sprawdziło, że upływający czas będzie wartością dodaną do tej opowieści. Liczyliśmy, że widownia będzie ciekawa, co się przez te dwie dekady bohaterom filmu przydarzyło. Główny bohater, złodziej sztuki Cuma, jest rentierem w Andaluzji z ułożonym życiem osobistym. Jego przyjaciel Julian w poprzednim filmie dopiero poznał studentkę sztuki Magdę, dziś są już „po przejściach” i po rozstaniu, ale mają synka. Wymyślanie ich życia było fascynujące.