Prezydent Andrzej Duda wyznaczył datę wyborów na 15 października. Dopiero co Donald Tusk ogłaszał apokaliptyczne przepowiednie, że data ta będzie przesuwana na dalsze tygodnie. Dziś oczywiście może przypisać niespełnienie się tych „proroctw” własnym gromkim protestom.
Zarazem Tusk nie musi odwoływać swoich sugestii, że rząd wykorzysta sytuację na wschodniej granicy Polski do wprowadzenia stanu wyjątkowego. To będzie mógł powtarzać niemal do ostatniego dnia przed wyborami. To klasyczna sztuczka tej kampanii, trwającej od dawna, ale teraz już formalnej. Ona będzie po trosze o wszystkim, a obie strony zdążyły ją ogłosić najważniejszą od 1989 roku, przesądzającą o losie Polski. Autorowi tego tekstu udało się zajrzeć za kulisy sztabu Zjednoczonej Prawicy. W zasadzie nie widać tam niespodzianek, może poza kilkoma detalami.