Żyjący na powierzchni Ziemi rzadko zdają sobie sprawę, że wystarczy nieco oddalić się od brzegu, by pod statkiem rozwarła się kilkukilometrowa otchłań, w której panuje wieczna ciemność i zabójcze ciśnienie. Jest to obszar wciąż mało rozpoznany – a co o nim wiadomo, rekapituluje w swej świetnej książce biolog morski, pisarka i dziennikarka Helen Scales.

Książka została podzielona na części: prezentacyjną, alarmującą i ostrzegawczą z odcieniem futurologicznym. Logika tej ostatniej jest nieubłagana: jeśli nie powstrzymamy zabójczego trałowania stoków podwodnych gór, jeśli dojdzie do przemysłowej eksploatacji dna morskiego na wielkich głębokościach, skutkiem będzie wyczyszczenie głębin z życia biologicznego. A życie głębinowe balansuje na kruchej równowadze, już w dzisiejszych warunkach ledwo daje sobie radę ze względu na niedostatek pokarmu. W głębinach każdy kęs białka z powierzchni jest natychmiast zagospodarowywany, mimo że gęsty opad cząstek organicznych daje wrażenie „śniegu morskiego”. Każde zakłócenie tego porządku, zwłaszcza na dużą skalę, oznacza kłopoty nie tylko dla mieszkańców głębin, przekonuje Scales, ale także dla istot zamieszkujących powierzchnię oceanów i lądy. Skutkuje bowiem zakłóceniem obiegu węgla w oceanach i zmniejszeniem jego absorpcji przez wodę, wskutek czego będzie go więcej w atmosferze.