Czytaj za 9 zł miesięcznie!
Aktualizacja: 14.12.2024 06:44 Publikacja: 10.06.2022 17:00
Foto: Fotorzepa/Robert Gardziński
Pod naszą szerokością geograficzną trudno jest zrozumieć jego pseudonim artystyczny. Trzeba by dopiero zabłądzić latem, o 10.00 przed południem we włoskim, hiszpańskim, a najlepiej egipskim mieście. I nie znaleźć schronienia aż do 14.00. Okiennice dookoła zatrzaskują się jak na Nowym Świecie przed powstańcami wzywającymi do walki w noc listopadową. Na ulicy, za progiem domu czai się niebezpieczeństwo. A co dopiero na pustyni. Chowaj się kto może.
Demon acedii nadchodził właśnie wtedy, stąd jego południowy przydomek. Zdiagnozowali go, a może raczej odkryli Ojcowie Pustyni. Ci najwięksi psychologowie wszech czasów zapuszczali się w przerażające ostępy ludzkiej duszy, skąd wszystkie Freudy, Jungi i Lacany uciekałyby z wrzaskiem przerażenia. Acedia miała stać na końcu tej drogi, była asem w rękawie Kusiciela. Po odparciu tego ostatniego szturmu na pustynnych samotników spływał niebiański spokój. Ale to dopiero po 14.00. Był bardziej podstępny niż wszystkie pustynne omamy – od ponętnych hurys po przerażające bestie, okrutniejszy niż grające sobie mnichami w piłkę (podobno autentyk) demony. A nie robił właściwie nic poza obniżeniem napięcia. Wprowadzał uczucie pustki, nudy i zniechęcenia – banał. Jak trudno jest „acedię” przetłumaczyć, tak łatwo jest ją w sobie zdiagnozować. Jest jednocześnie niechęcią i przesytem, generalnym uprzykrzeniem życia. Psychologiczny przemysł zdiagnozowałby ją bez chwili zawahania jako depresję, Kierkegaard dopatrzyłby się w niej melancholii, a Blaise Pascal – l’ennui, nudy pod płaszczem rozpaczy (albo na odwrót). Smutek, ale na dopalaczach zgorzknienia i wściekłości. Lenistwo, tylko wprawiające w chorobliwy aktywizm. Pragnienie ucieczki, i to najlepiej do miejsca, w którym nie mógłbym siebie spotkać. Bo jest acedia przede wszystkim nienawiścią – do tego, kim jestem, co robię, „celi” moich ról, powołań, może nawet – to najnowszy acedyczny update – mojego ciała, płci, więzienia, w jakim zamknęła mnie ta zołza biologia. I jednocześnie żarliwą, namiętną miłością do wszystkiego, czym nie mogę się stać. Jeśli jestem księdzem – demon południa podsuwa mi wizję wielodzietnej jak cholera rodziny. A gdy tak się złoży, że dziecko właśnie płacze w pokoju obok – celibat wyda mi się dzięki niemu największym z wynalazków ludzkości.
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej” Grażyny Bastek jest publikacją unikatową. Daje wiedzę i poczucie, że warto ją zgłębiać.
Dzięki „The Great Circle” słynny archeolog dostał nowe życie.
W debiucie reżyserskim Malcolma Washingtona, syna aktora Denzela, stare pianino jest jak kapsuła czasu.
Jeszcze zima się dobrze nie zaczęła, a w Szczecinie już druga „Odwilż”.
Bank wspiera rozwój pasji, dlatego miał już w swojej ofercie konto gamingowe, atrakcyjne wizerunki kart płatniczych oraz skórek w aplikacji nawiązujących do gier. Teraz, chcąc dotrzeć do młodych, stworzył w ramach trybu kreatywnego swoją mapę symulacyjną w Fortnite, łącząc innowacyjną rozgrywkę z edukacją finansową i udostępniając graczom możliwość stworzenia w wirtualnym świecie własnego banku.
Cenię historie grozy z morałem, a filmowy horror „Substancja” właśnie taki jest, i nie szkodzi, że przesłanie jest dość oczywiste.
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej” Grażyny Bastek jest publikacją unikatową. Daje wiedzę i poczucie, że warto ją zgłębiać.
Dzięki „The Great Circle” słynny archeolog dostał nowe życie.
W debiucie reżyserskim Malcolma Washingtona, syna aktora Denzela, stare pianino jest jak kapsuła czasu.
Jeszcze zima się dobrze nie zaczęła, a w Szczecinie już druga „Odwilż”.
Cenię historie grozy z morałem, a filmowy horror „Substancja” właśnie taki jest, i nie szkodzi, że przesłanie jest dość oczywiste.
W „Pułapce na myszy” Agathy Christie aktorzy Ateneum pokazują, że umieją grać na różnych instrumentach równocześnie. Czy to jeden z najlepszych spektakli roku? Niewykluczone.
W pamięci historycznej zakorzenił się jako szczery Czech, patriota. Wojsko było jego domem i rodziną. Mieścił się w idei czeskiego mesjanizmu, narodu, który został wybrany przez Pana, aby naprawił chrześcijaństwo i pokonał Antychrysta
Ubieganie się o świadczenie było łatwe, proste i bez zbędnej biurokracji. Ludzie składali wnioski przez internet, otrzymywali informację, że zostały one przyjęte, i pytali w sieci: „Panie Marczuk, gdzie jest haczyk?”. A jego nie było - mówi Bartosz Marczuk, wiceminister rodziny w rządzie PiS.
Masz aktywną subskrypcję?
Zaloguj się lub wypróbuj za darmo
wydanie testowe.
nie masz konta w serwisie? Dołącz do nas