Klienci nam wymierają. Młodsi to wpadną co najwyżej latem po lody, jak jest promocja. A na większe domowe zakupy idą do Biedronki – opowiada właściciel niewielkiego sklepu w Gdyni. – W efekcie np. chemii gospodarczej właściwie zupełnie już nie sprowadzamy. A była na niej fajna marża – wspomina. Jego sklep latami prosperował. Dziś nasz rozmówca przymierza się do zamknięcia interesu.
W podobnej biedzie jest rzesza właścicieli małych sklepów. A przecież Polacy przywykli robić zakupy często i w pobliżu domu – to powinien być raj dla drobnego handlu. Jakim więc cudem sklepikarze znaleźli się w opałach? W poszukiwaniu odpowiedzi na to pytanie przyjrzyjmy się zwyczajom klientów, rynkowym trendom, drożyźnie, ale i decyzjom rządu, które miały wesprzeć handlowców, a tylko przyniosły im nowe problemy.