Grzegorz Sieczkowski: Exit bananów

Brexit zupełnie mnie nie zaskoczył. Od dawna mówiłem, że to się tak skończy. I wypadł w drugą rocznicę mojej przepowiedni, iż Bronisław Komorowski musi przegrać wybory.

Aktualizacja: 08.07.2016 13:59 Publikacja: 08.07.2016 01:00

Grzegorz Sieczkowski: Exit bananów

Foto: archiwum prywatne

Dwa lata temu, w maju i czerwcu 2014 roku, posłuchałem sobie uważnie ówczesnego prezydenta i jego zwolenników. Powiedziałem wtedy żonie: – Nie wiem, kto będzie jego kontrkandydatem, ale wiem, że Komorowski przegra wybory.

Moja argumentacja jest nadal aktualna, ale nie będę jej zdradzał. Po pierwsze, partie polityczne płacą think tankom tak wielkie pieniądze, że nie wolno ich wyręczać. A po drugie, oni to mają pod nosem i nie widzą.

O Brexicie czytam straszne bzdury. Pobożne życzenia nigdy nie mogą zasłaniać prawdziwego obrazu. Każdy, kto ma minimalne wykształcenie, powinien wiedzieć, że scalenia w jedno organizmu wielopaństwowego i wielonarodowego nie da się dokonać w kilkanaście czy nawet kilkadziesiąt lat. To długi i bardzo niebezpieczny proces.

Mówienie, że Europa jest zjednoczona jak nigdy wcześniej, jest po prostu nieprawdą. To kontynent, na którym są dwa państwa rumuńskie (Rumunia i Mołdawia), dwa państwa albańskie (Albania i Kosowo). Są jeszcze dwa państwa cypryjskie albo – jak kto woli – po dwa tureckie i greckie. Do tego Szkocja chce odejść od Wielkiej Brytanii, Katalonia od Hiszpanii, a Belgia od kilku lat jest na granicy rozpadu. Bośni i Hercegowinie narzucono taki system, że też się rozpadnie. Rosja ma obwód kaliningradzki, który jest ciągłym zagrożeniem dla państw bałtyckich. No i Krym. I wojna na Ukrainie.

My, Polacy, i w ogóle ludzie z Europy Wschodniej wchodziliśmy do tej Unii Europejskiej z nadzieją załatwienia bardzo prostych spraw. Ta Unia miała dać wyższy standard cywilizacyjny, a miał on polegać nie tylko na swobodzie poruszania się po kontynencie i podniesieniu standardu życia, ale i na sprawiedliwszym systemie. Standard ekonomiczny jednym podniósł się bardzo, ale większości wcale, a poszanowanie praw może i jest w dyrektywach unijnych, ale nie w polskiej rzeczywistości.

Zadajemy sobie coraz częściej pytanie, tu, na Wschodzie, i tam, na Zachodzie, czy rzeczywiście toast za europejską jedność musimy wznosić kieliszkami o znormalizowanej, ujednoliconej wielkości. Czy naprawdę dla naszej integracji z Niemcami, Włochami oraz Bułgarami określenie pojemności kieliszka było najważniejszym wyzwaniem?

Rozumiemy, że nasi niemieccy przyjaciele mają taki wewnętrzny imperatyw, po prostu chcą, by na wszystkich drzewach wszystkie jabłka były identyczne i dobrze byłoby, gdyby jeszcze w szeregu ułożyły się w skrzynkach. Ale doskonała logistyka, której im wszyscy w Europie zazdrościmy, to nie jedność.

Czyż to nie dziwne, że mówimy o wysokich standardach cywilizacyjnych, ale tłumacząc to jedynie rachunkiem ekonomicznym, zamykamy w Europie produkcję, która jest wykonywana na podstawie tych standardów, i przenosimy ją w rejony świata, gdzie te nasze standardy są łamane? Nie przeszkadza nam to?

Oczywiście, w tym poszukiwaniu właściwego wymiaru, idealnego kształtu brukselscy biurokraci czują się jak alchemicy. Bo czyż to nie wspaniałe, niemal boskie uczucie określić, jaką formę powinien mieć idealny banan? I stworzyli go! Oni wiedzą, jaki ma być banan. Ale wszystkie banany znikną, bo plaga niszczy plantacje. Nie będzie bananów, chyba że uda się wymyślić nową odmianę. A więc cały proces europejskiego ujednolicania bananów, nadania im unijnego wymiaru z powodu jakiegoś cholernego grzyba poszedł na marne. A już wydawało się, że cud stworzenia (na razie tylko banana) dokonał się na naszych europejskich oczach.

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

Dwa lata temu, w maju i czerwcu 2014 roku, posłuchałem sobie uważnie ówczesnego prezydenta i jego zwolenników. Powiedziałem wtedy żonie: – Nie wiem, kto będzie jego kontrkandydatem, ale wiem, że Komorowski przegra wybory.

Moja argumentacja jest nadal aktualna, ale nie będę jej zdradzał. Po pierwsze, partie polityczne płacą think tankom tak wielkie pieniądze, że nie wolno ich wyręczać. A po drugie, oni to mają pod nosem i nie widzą.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Irena Lasota: Byle tak dalej
Plus Minus
Łobuzerski feminizm
Plus Minus
Żadnych czułych gestów
Plus Minus
Jaka była Polska przed wejściem do Unii?
Plus Minus
Latos: Mogliśmy rządzić dłużej niż dwie kadencje? Najwyraźniej coś zepsuliśmy