Komiksowy „Bastion” robi to, czego ekranizacje Kinga często nie potrafią: zachowuje empatię wobec zwykłych ludzi i przekłada ją na rytm narracji wizualnej. Zamiast gonić za widowiskiem, Aguirre-Sacasa spowalnia, pozwalając, by groza nagłej epidemii narastała z dialogów, a nie ze scen akcji.
Scenariusz filtruje epicki materiał bez zdrady książkowego pierwowzoru: trzonem są koleje losów Stu, Frannie, Larry’ego i Nicka oraz „zaraźliwa” charyzma Flagga. Ważne interludia kotwiczą fabułę w politycznej rzeczywistości: państwo najpierw wytwarza katastrofę jako jeden z scenariuszy wojskowych, by następnie ją maskować. Naturalizm zawarty w kresce Mike’a Perkinsa jest kluczem do wizji artystycznej, gdzie dramaturgia skupiona jest na twarzy. Styl graficzny charakteryzuje się ciasnymi kadrami, pulsem niespokojnych oddechów skąpanych w czerni. Spójność obrazu podbudowana jest kolorystycznie przez Laurę Martin (szpitalna zieleń, rdzawa czerwień wirusa, spalona słońcem Nevada.