Mijają właśnie cztery lata od wyboru kard. Bergoglio na papieża. Przez ten czas powiedziano i napisano już naprawdę wiele o stylu, w jakim swój urząd sprawuje Ojciec Święty. Bezpretensjonalność i otwartość Franciszka stały się jego znakiem rozpoznawczym. Znakiem na tyle wyraźnym, że chyba pierwszy raz w historii papiestwa to, jak zachowuje się papież, stało się dla wiernych ważniejsze od tego, co mówi.
Jednym z elementów papieskiego stylu jest wykroczenie poza ramy rytuału, niezobowiązujący stosunek do formy. Oczywiście skromność i bliskość to cechy, które zjednują papieżowi przychylność milionów świeckich. Patrząc jednak z szerszej perspektywy, nie można nie zauważyć wynikających z tego niebezpieczeństw.
Ernst Kantorowicz opisał w książce „Dwa ciała króla" doktrynę prawno-teologiczną, która miała ogromny wpływ na rozwój politycznych instytucji w świecie zachodnim. Król to nie tylko konkretna osoba, „ciało fizyczne", ale również instytucja – „ciało prawne". Poszczególne osoby sprawujące urząd się zmieniają, sama instytucja trwa jednak niezależnie od nich. Istotę tej koncepcji oddaje zawołanie „umarł król, niech żyje król". Co prawda nie żyje już osoba, dotychczasowy władca, ale trwa urząd królewski – jego trwanie ma bowiem charakter nie fizyczny, ale prawny czy nawet metafizyczny.
Ten sposób myślenia jest obecny w porządku świeckim w postaci rozróżnienia urzędu i sprawującej go osoby. Przede wszystkim jednak idea dwóch ciał króla jest żywa w Kościele powszechnym. Poszczególni kardynałowie, wstępując na urząd papieski, stają się fizycznym ciałem ponadczasowej idei papiestwa. Stosunek wiernych do nich nie zmienia się w momencie wyboru przez kolegium kardynalskie dlatego, że stają się oni bardziej znani, że zaczynamy dostrzegać pozytywne cechy osobiste czy doceniać głębię przemówień. Nowemu Ojcu Świętemu należą się posłuszeństwo i wierność dlatego, że stał się właśnie Wikariuszem Chrystusa na ziemi. Tylko i aż dlatego. Umarł król, niech żyje król.
Traktowanie instytucji papiestwa jako dodatku, przybrania do osobowości sprawującej ten urząd jest podcinaniem gałęzi, na której od dwóch tysięcy lat siedzi Kościół. Bo co się stanie, jeśli kolejny papież nie będzie miał charyzmy Franciszka? W jaki sposób będzie on miał przykuć uwagę?