Mimo to środowisko wydające „Krytykę Polityczną" powołało Stowarzyszenie im. Stanisława Brzozowskiego. Równocześnie wielu polskich konserwatystów próbuje odbić tego myśliciela z rąk lewicy; świadectwem tych wysiłków była wydana kilka lat temu antologia tekstów pod wiele mówiącym tytułem „Jest Bóg, żyje prawda. Inna twarz Stanisława Brzozowskiego".
Do Brzozowskiego jednak zbyt dobrze pasuje neologizm „nieprzysiadalność" stworzony przez Marcina Świetlickiego, by można było go zmieścić w którymkolwiek z podziałów, za pomocą których próbujemy zazwyczaj zrozumieć rzeczywistość. Ale skoro tak, to skąd ta wielka licytacja, obustronne przeciąganie do obozu „swoich" autora „Głosów wśród nocy"? Przecież nie był on największym z myślicieli swoich czasów. Owszem, miewał momenty niezwykłej przenikliwości, jak np. wtedy, gdy pół wieku przed „Głównymi nurtami marksizmu" Leszka Kołakowskiego obnażał i dekonstruował upraszczające odczytanie pism Marksa przez Fryderyka Engelsa. Głębokość jego przemyśleń nad zagadnieniem pracy doceniał w „Osobie i czynie" Karol Wojtyła.
Jednak Brzozowski czytał i pisał zbyt kompulsywnie, zachłannie, aby jego myśl mogła wykrystalizować się w zrozumiałą i inspirującą całość. Musiał przeczuwać, że będzie żył tylko 33 lata, że ma za mało czasu na stworzenie „systemu". Również jego powieści są lekturą wymagającą od czytelnika samozaparcia. Gdzie „Płomieniom" czy „Pod ciężarem Boga" do lekkości, z jaką pisał wielki adwersarz Brzozowskiego, Henryk Sienkiewicz. Dlaczego więc trudne i chaotyczne pisma Stanisława Brzozowskiego od ponad 100 lat fascynują i uwodzą kolejne pokolenia polskich intelektualistów?
Z jakiegoś powodu to właśnie „sprawą Brzozowskiego", oskarżeniem myśliciela o współpracę z carską Ochraną, posłużył się pisząc „Człowieka wśród skorpionów" Czesław Miłosz, by rozliczyć się z tymi, którzy wypominali mu zaangażowanie po stronie systemu komunistycznego. To właśnie Brzozowskim Andrzej Mencwel próbuje opowiedzieć doświadczenie lewicowego inteligenta w XX wieku, jego własne doświadczenie, pisząc monumentalną pracę „Stanisław Brzozowski. Postawa krytyczna. Wiek XX".
Największe jest w nim nie to „co", ale „jak" pisał. Lektura „Legendy Młodej Polski" podnosi temperaturę ciała czytelnika o co najmniej dwa stopnie Celsjusza. Brzozowski się powtarza, szarpie, urywa wątki. „Poświęcam i przypisuję tę książkę – Tej, która jest, była i będzie niezawodna – cierpliwa – jedyna". Nawet dedykacji nie był w stanie napisać chłodno, z dystansem. Ale dzieje się tak, bo prowadzi on walkę o najwyższą stawkę – własną autentyczność, prawdę, dojrzałość. Pisanie nie było dla niego zawodem czy nawet powołaniem, ale formą walki o swoją duszę. Nieważne, czy pisze o klasie, narodzie, pracy czy Kościele – to wszystko zawsze jest o nim samym.