Planowana na 75. rocznicę urodzin artysty, stała się pierwszą niezależną biografią po jego niedawnej śmierci. Dziennikarka Anna Bimer przez prawie rok zbierała materiały i rozmawiała ze znajomymi i współpracownikami „Krawca", bo tak od czasów szkolnych był nazywany.
Od dziecka przygotowywany był do życia na scenie i już jako niemowlak otrzymał w wyprawce pianino. Rodzice zachęcali syna do występów, tłumacząc, że scena to zwykły pokój, tylko bez jednej ściany i trzeba się w nim zachowywać zupełnie naturalnie. Przylgnęły do niego etykiety: polski Elvis Presley, Tom Jones wschodu czy dinozaur PRL-u. Ale miał bardzo wiele twarzy, prawdziwy muzyczny kameleon. Ogromnie ambitny i pracowity. Nagrał ponad 100 płyt. Przez wiele lat dążył do międzynarodowej sławy. Jeden z rozmówców Anny Bimer, Maciej Maleńczuk, podkreśla, że Krawczyka wyróżniała barwa głosu, intonacja, ale także genialne poczucie rytmu. Miał fantastyczny baryton i mógł śpiewać wszystko. Rzadko natomiast komponował, a tekstów piosenek po prostu nie pisał.